Krzysztof Błażejewski

Zdarzyło się kiedyś w Bydgoszczy… Gdy ludzie szli do rzeźnika po sosiski i knobloszkę

Widok zewnętrzny sklepu rzeźniczego Mariana Żwirka mieszczącego się w halach targowych na przedmieściach Sosnowca Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, zdjęcie ilustracyjne Widok zewnętrzny sklepu rzeźniczego Mariana Żwirka mieszczącego się w halach targowych na przedmieściach Sosnowca
Krzysztof Błażejewski

W międzywojennej Bydgoszczy w śródmieściu funkcjonowało wiele sklepów mięsnych, zwanych wówczas pospolicie „rzeźnikami”. Ubożsi szli do nich po darmową wurstzupę.

Co „u rzeźnika” w przedwojennej Bydgoszczy cieszyło się największym zainteresowaniem klientów? Jak wspominali, były to, podobnie jak i dziś, szynka gotowana i wędzona, kabanosy, salami, a także baleron, parówki wiedeńskie zwane sosiskami, kiełbasa czosnkowa zwana u nas powszechnie knobloszką oraz mało dziś znany kasler, czyli wędzony schab.

Łby i ryje

Wzięciem cieszyły się także wyroby tańsze: wątrobianka zwana w Bydgoszczy leberką – zwykła i z kawałkami słoniny, kilka gatunków salcesonu oraz kaszanka, na którą nikt nie mówił inaczej niż blutwurst. Wywar pozostały po jej ugotowaniu był rozlewany bezpłatnie do naczyń, z którymi zgłaszali się do sklepu ubożsi bydgoszczanie.

Kurczaki i indyki? Proszę iść na targ

Wybór mięs był nieco inny. Dominowała, oczywiście, wieprzowina, ale na drugim miejscu była cielęcina, a wołowiny sprzedawano tyle co baraniny. Oferowano również w całości łby krowie oraz świńskie ryje. „U rzeźnika” w międzywojennej Bydgoszczy nie było za to w sprzedaży drobiu ani żadnych wyrobów z tego rodzaju mięsa. Ptactwo sprzedawano wyłącznie na targowiskach. Dzielenie mięsa odbywało się w specjalnie wydzielonym kąciku, wyłożonym płytkami ceramicznymi, gdzie w centralnym miejscu umieszczano pień drewniany, spięty metalową obejmą, na którym dzielono mięso z kością toporem.

Dwa gatunki papieru

Podstawową miarą wagi był odziedziczony po Niemcach funt (ok. 45 dag). Na życzenie krojono ręcznie wędlinę na plasterki o różnej grubości w specjalnej maszynie, a także mielono mięso. Zakupiony towar sprzedawcy pakowali w biały pergaminowy papier, a dopiero następnie zawijali w szary papier pakunkowy.

Wszystkie produkty były świeże i w pełni naturalne, bez konserwantów.

Zaopatrzenie w większości pochodziło z miejscowej Rzeźni Miejskiej. Wszystkie produkty były świeże i w pełni naturalne, bez konserwantów. Kupowano na ogół niewielkie porcje, ponieważ w domach nie było lodówek.

Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.