Zatrzymać kierowcę, gdy prowadzi samochód. Co jeszcze może obywatel?

Czytaj dalej
Grzegorz Chmielowski

Zatrzymać kierowcę, gdy prowadzi samochód. Co jeszcze może obywatel?

Grzegorz Chmielowski

Ludzie mają dość pijaków za kierownicą samochodu. Czego dowodem są, dokonane w ostatnich dniach, aż dwa zatrzymania obywatelskie. Pierwszy przypadek miał miejsce w Bielawie, gdzie klienci marketu zauważyli, że ktoś „wężykiem” próbuje wyjechać z parkingu przy markecie.

Przy czym niewiele brakowało, a poruszający się stylem boa czy innej kobry nissan primera staranowałby kilka innych samochodów. Być może był to ostateczny impuls, który spowodował, że kilka osób ruszyło za pijakiem i zatrzymało go na ulicy. Po czym otworzyli drzwi, wyciągnęli kluczyk ze stacyjki, wezwali policję i pilnowali, by kierowca siedział na miejscu aż do przyjazdu patrolu. Gdy wzięli się za niego mundurowi, od razu przyznał się, że pił, co zresztą trudno byłoby ukryć, gdyż badanie wykazało prawie 3,5 promila alkoholu w organizmie.

Drugie zatrzymanie obywatelskie nastąpiło w Legnicy. Dyżurny komendy miejskiej wieczorem usłyszał w telefonie głos jednej z mieszkanek, informującej o nietrzeźwym kierowcy, któremu właśnie zabrała kluczyki. Okazało się, że kobieta jadąc na rowerze zauważyła, że jej znajomy kieruje samochodem. Ale było coś nie tak. Nabrała podejrzenia, że facet może być pijany i pojechała za nim. Pewnie jest niezłą kolarką, bo po kilku kilometrach nie tylko nie zgubiła auta, ale dotarła na parking jednego z marketów i tam odnalazła pojazd znajomego. Poczekała na niego, aż wyjdzie ze sklepu i gdy chciał odjechać, zabrała mu kluczyki. Podejrzenie było całkowicie trafne, gdyż alkomat wskazał blisko 2 promile.

Powyższe przykłady budzą mój szczery optymizm, bo okazuje się, że moc sprawcza obywatela jest ogromna. Ale przecież to nie wszystko. Obywatele biorą się codziennie za wiele spraw. I choć efekt nie jest pewny, a czasem go nie ma, warto kibicować i wspierać. Na przykład niedawno przekonali władzę, żeby dzieci wysyłać do szkół rok później, czyli w wieku lat siedmiu. Trochę to trwało, ale skutek jest. Inni obywatele wystąpili z kolei przeciwko likwidacji gimnazjów i skutku nie ma żadnego. Władza chce udowodnić, że im więcej lat spędzimy w podstawówce i liceum, tym lepiej dla naszej edukacji. Na razie obywatele zasiadający we władzy są tu górą, ale czy na tym się skończy? Jak w przypadku sześciolatków, czas może zadziałać na korzyść obywateli, którzy ukochali sobie gimnazjum.

Ciekawy pomysł mają obywatele zrzeszeni wokół projektu Polska Wielu Serc. Uważają, że w Warszawie powinna się znajdować maksymalnie jedna trzecia urzędów centralnych, a wyprowadzić trzeba m.in. Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Najwyższą Izbę Kontroli i Narodowy Bank Polski. Ów projekt wylądował już nawet na biurku prezydenta Andrzeja Dudy jako pomysł do nowej konstytucji o tzw. obligatoryjnej policentryzacji.

Całym sercem jestem za i poszedłbym jeszcze dalej. Otóż idąc za ciosem wyprowadziłbym część instytucji z miast wojewódzkich. Bo dlaczego na przykład sejmik dolnośląski nie mógłby działać w Wałbrzychu, Regionalna Izba Obrachunkowa w Legnicy, a Wojewódzki Konserwator Zabytków w Jeleniej Górze? Mamy internet, mamy szybkie pociągi, po dwa auta w rodzinie, powstają szybkie drogi... Obywatele, uwolnijmy Wrocław od korków i tłoku.

Grzegorz Chmielowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.