Wital Woranau: Białorusini są po stronie racjonalnej. Polska dobrze robi, że nie wpuszcza do siebie migrantów z polsko-białoruskiej granicy

Czytaj dalej
Fot. Szymon Starnawski/zdj. ilustracyjne
Maciej Szymkowiak

Wital Woranau: Białorusini są po stronie racjonalnej. Polska dobrze robi, że nie wpuszcza do siebie migrantów z polsko-białoruskiej granicy

Maciej Szymkowiak

Wital Woranau to białoruski pisarz i wydawca, a także tłumacz i wykładowca akademicki. Urodził się w 1983 roku w Mińsku. Od dłuższego czasu jest jednak związany z Poznaniem, gdzie przewodniczy Białoruskiemu Kulturalno-Naukowemu Centrum w Poznaniu. Na łamach „Głosu Wielkopolskiego” opowiada nam o odczuciach mniejszości białoruskiej, która znajduje się w stolicy Wielkopolski, o sytuacji wewnątrz Białorusi i o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej.

Jakie zdanie na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej mają Białorusini?
Zaskoczę pana, ale wbrew oczekiwaniom, Białorusini przeważnie są po stronie racjonalnej. Widzą cały przebieg wydarzeń też od drugiej strony i komunikują się między sobą. Widzą, co się dzieje w Mińsku, w Grodnie, na ulicach państwa. Dostają informacje zwrotne od znajomych, krewnych z różnych stron kraju i perspektywa białoruska jest taka, że to nie jest kryzys emigracyjny, ani humanitarny. Ludzie na granicy nie są uznawani za uchodźców, a za elity swoich państw, czy to Iraku, Kurdystanu, Afganistanu. Elity nie pod względem wykształcenia, a ilości pieniędzy, bo taka podróż to spory wydatek i np. przeciętnego Białorusina nie byłoby na to stać. To są imigranci, którzy bez dokumentów i wiz chcieli się dostać na teren Unii Europejskiej. Tak też zostało to ocenione przez władze polskie i trudno się z tym nie zgodzić. Bardziej zaskakująca jest reakcja polskich elit i celebrytów, którzy stoją po drugiej stronie, jako taki oponent wewnętrzny, przez co w Polsce brakuje solidarności. Wydaje mi się, że Białorusini mieszkający w Polsce są opinii, że Polska teraz działa słusznie.

Tylko, co zrobi Łukaszenka, jeśli ci ludzie nie przedostaną się do Polski? Zostawi ich na Białorusi, odeśle do domów?
Na ten temat jest wiele opinii, ale dominuje pogląd, że ich po prostu zawróci. Białoruś nie jest zainteresowana tym, żeby ci ludzie zostali. Ludzie nie są gotowi, aby przyjąć tak liczną, różną kulturowo grupę. Po żołnierzach na granicy widać, że zachowują się pragmatycznie i robią tyle, żeby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli Białorusi. W polskich mediach czytałem, że tam są lekarze, stomatolodzy, ale moim zdaniem, tamtejsi lekarze nie opuszczą kraju, ponieważ mają naprawdę dobrą pozycję w swojej ojczyźnie. Takie informacje mają działać na wyobraźnię i stanowić szantaż emocjonalny. Białoruskie media podają, że firma przewozowa, która ich przewiozła na teren Białorusi, zobowiązała się, że pokryje ich bilety powrotne.

Jaki jest zatem stosunek Białorusinów z Poznania do Łukaszenki?
Jako naród nie jesteśmy spójni politycznie. Można się tylko domyślać, że skoro ci ludzie tutaj przyjechali i to często ze względów politycznych, to odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama.

Ilu Białorusinów jest w Polsce?
Jako Białoruskie Kulturalno-Naukowe Centrum w Poznaniu staraliśmy się dotrzeć do takiej informacji, ale nigdy nie udało nam się dokładnie oszacować, ponieważ liczbę studentów, można zliczyć, ale osób pracujących już nie, zwłaszcza że nie każdy pracuje na umowie cywilnoprawnej.

Mówimy bardziej o setkach czy tysiącach Białorusinów i Białorusinek?
Sądzę, że po wyborach prezydenckich na Białorusi w 2020 roku to liczba Białorusinów w Polsce i Poznaniu wzrosła, ponieważ nastąpił napływ ludności białoruskiej, ale nie znamy jej do końca. Z tym że z pewnością nie są to już setki, jak w ubiegłych latach, a tysiące Białorusinów i Białorusinek w Poznaniu.

Czyli to wynik wyborów prezydenckich na Białorusi wpłynął na napływ emigrantów?
Tak myślę, że to właśnie za sprawą tych wydarzeń. Wtedy doszła duża liczba ludzi z Białorusi, głównie ludzi zaangażowanych w politykę lub osób biorących aktywny udział w wydarzeniach politycznych, lub wydarzeniach ulicznych.

Jakie zawody najczęściej wykonują w Poznaniu?
Przeważnie są to ludzie z wykształceniem wyższym, którzy przyjeżdżają do Poznania i innych dużych miast w Polsce. Ich zatrudnienie często zależy od wyuczonego zawodu, przy czym muszą nostryfikować dyplom, bo białoruskie dyplomy muszą być poddane nostryfikacji. Na pewno jest też grupa ludzi, którzy wykonują pracę fizyczną, ale diaspora białoruska pod tym względem znacząco się różni od ukraińskiej, która przeważnie w Polsce, właśnie taką pracę wykonuje.

Ukraińcy przyjeżdżają do Poznania ze względu na lepsze zarobki niż w swojej ojczyźnie. Białorusini natomiast ze względów politycznych?
Przeważnie tak, ale nie tylko. Też są ludzie, którzy przyjeżdżają tutaj, ponieważ chcą lepiej zarobić lub zmienić miejsce zamieszkania. Białorusini w zasadzie są na całym świecie, oczywiście Polska jest najbliżej, stąd jest pierwszym wyborem, ale Białorusinów można też spotkać w Niemczech, we Francji w Stanach Zjednoczonych. Białoruska diaspora historycznie była bardzo duża. Po II wojnie światowej była liczna w Australii i Kanadzie, a nawet w Ameryce Południowej. Można powiedzieć, że Białorusinów się spotka wszędzie poza Afryką.

Czy między Białorusią a Ukrainą również dochodzi do ruchów migracyjnych?
Znaczącego ruchu nie ma między tymi państwami. Ukraina jest uważana za naród historycznie, językowo i kulturowo nam najbliższy, ale znaczących migracji ludności nie ma. Oczywiście przy granicy białorusko-ukraińskiej ludność jeździ w obie strony, żeby robić zakupy, ale nie osiedlają się. Jeżeli jakaś mniejszość białoruska jest na Ukrainie lub odwrotnie, to dlatego, że w czasach ZSRR byli tam delegowani do pracy w zakładach i pozostawali, dlatego Białorusini są np. we Lwowie, Kijowie czy też Odessie. Masowym zjawiskiem tego jednak nie można nazwać.

Jak wygląda poczucie bliskości Białorusinów z Polakami?
Na pewno z Polakami nas dużo łączy. Historycznie i kulturowo jest to kraj nam bliski. Jest to miejsce, gdzie Białorusinowi lub Białorusince naprawdę łatwo się zasymilować i zintegrować, nie ma przeszkód kulturowych lub cywilizacyjnych. W Polsce mieszka też duża mniejszość białoruska, ale autochtoniczna, ponieważ są ludzie, którzy urodzili się w Polsce i mają polskie paszporty, ale uważają się za Białorusinów. Tutaj mam na myśli tereny Podlasia. Jest zatem region, gdzie około 50000 mieszkańców jest wyznania prawosławnego i odnosi się do mniejszości białoruskiej. To są okolice Białegostoku, Hajnówka, Bielsk Podlaski i innych miejscowości blisko granicy. Często Białorusini, gdy tam trafiają, to są w Polsce, a czują się jak u siebie m.in. ze względu na podobną architekturę, kuchnię, krajobraz, kulturę.

Integracja w większych miastach przebiega bezproblemowo?
Ci, którzy jadą do dużych miast, czyli przeważnie do Warszawy, Poznania, Gdańska, Krakowa, czy Wrocławia też się szybko integrują, bo język jest zbliżony i chętnie się go uczą. Są ciekawi polskiej kultury i sądzę, że są też akceptowani przez Polaków, bo nie rzucają się szczególnie w oczy, szybko dostosowują się do tutejszego trybu życia.

Historycznie i kulturowo Polacy i Białorusini są blisko?
Tak. W II Rzeczypospolitej moi dziadkowie byli z Kresów Wschodnich, czyli teraz zachodniej Białorusi. Chodzili do polskiej szkoły, w kościele modlili się po polsku i wtedy uważało się, że są Polakami. Teraz inaczej się o tym mówi na Białorusi, jako o polonizacji dokonywanej na Białorusinach, więc są historyczne zaszłości, o których warto rozmawiać, żeby z przeszłością się wspólnie rozliczyć, ale na pewno nie są to tak dramatyczne tematy, jak np. Wołyń.

Jaki jest stosunek Białorusinów do Ukrainy i Rosji?
Bardzo różny. Formalnie większość ludzi patrzy na Rosję jak na sojusznika, ale pytanie: czym jest to spowodowane? Czy rzeczywiście takie mają przekonania, czy to tylko oficjalna prezentacja poglądów? Czy w Polsce wszyscy są za Unią Europejską, czy są za nią, bo stanowią jej część? Podobnie jest na Białorusi, procesy integracyjne z Rosją trwają od 25 lat i taki jest też oficjalny kierunek integracji między tymi państwami. Jeśli się zapyta Białorusinów na prowincji, to oni nie spoglądają na Rosję, jak na wroga. Sam naród rosyjski w ogóle nie jest Białorusi wrogi, kwestia bardziej systemu politycznego i pewnych działań Kremla i rusyfikacji, która trwa od kilkuset lat. Część aktywistów z sentymentem patrzy na Zachód i na kraje zachodnie i wówczas Rosja często staje się w ich oczach wrogim państwem.

Ostatnio była wiadomość, że Putin znowu planuje zaatakować Ukrainę. Jak na to reaguje się na Białorusi?
Na początku konfliktu między Rosją a Ukrainą w Donbasie i o Krym, to białoruskie podejście było pojednawcze. Było to widać nawet po oficjalnej stronie polityki zagranicznej, że Łukaszenka chciał być pomostem między Rosją a Ukrainą, a jednocześnie mimo bliskiej integracji z Rosją, Białoruś nie uznała aneksji Krymu, ani innych republik na Kaukazie, mimo pewnych oczekiwań ze strony Kremla. W ostatnim roku jednak w czasie wyborów Ukraina dołączyła do krajów zachodnich i nie uznała wyników wyborów, co zmieniło podejście w polityce zagranicznej Białorusi, która ogłosiła, że teraz inaczej może zacząć spoglądać na Krym i na inne kwestie.

Jak wygląda utrzymywanie stosunków rodzinnych z tymi, którzy zostali na Białorusi?
Różnie, niektórzy jeżdżą regularnie na Białoruś, a niektórzy sprowadzają najbliższych tutaj. Przed wydarzeniami związanymi z wyborami prezydenckimi to było łatwe i przyjemne. Po wydarzeniach ruch jest bardzo ograniczony. Zresztą to nie tylko te wydarzenia na to wpłynęły, ale też pandemia i to, że jest więcej obostrzeń i ruch w obie strony zmalał. Niektórzy też się boją jechać z powrotem, bo uciekali przed więzieniem lub przed wyrokami, więc na pewno nie będą ryzykować, tylko będą woleli przeczekać.

Czy rodzinie bliskiego, który uciekł ze względów politycznych, grożą represje ze strony państwa?
System tak raczej nie działa, że represje dotykają rodziny, poszukiwanego. To nie Korea Północna. Bardzo często jest tak, że załóżmy, syn siedzi w areszcie, jak np. Roman Protasiewicz, a jego rodzice normalnie chodzą do pracy, są pełnoprawnymi obywatelami, więc represje nie dotykają rodziny.

Jakie są główne cele Białoruskiego Kulturalno-Naukowego Centrum w Poznaniu?
Przeważnie działamy w kulturze. Największe nasze działania w ostatnim czasie są związane z muzyką. Prowadzimy zespół, który gra na skrzypcach i dudach. Często jeździmy na festiwale dudziarskie. Osobiście jestem zaangażowany w reprezentowanie kultury dudziarskiej na Białorusi i w całej Europie. Niedługo wyjeżdżam na Sycylię, gdzie organizujemy festiwal. Przed pandemią robiliśmy takie wydarzenia też na Białorusi, dokąd przyjeżdżali muzycy ze Szkocji, Belgii, Portugalii i innych krajów. Staramy się też wydać teraz różne książki lub pomagamy innym wydawnictwom. W swoim środowisku mamy też poza muzykami, malarzy, więc skupiamy się na sferze kulturalnej. W sobotę odbyła się prezentacja nowej książki znanego białoruskiego pisarza Uładzimira Niaklajewa.

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Maciej Szymkowiak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.