Ukraińskie rodziny rozdzielone przez wojnę. "Każdy dzień to strach"

Czytaj dalej
Fot. Piotr Lampkowski/facebook Fundacja Inter Pares
Małgorzata Oberlan

Ukraińskie rodziny rozdzielone przez wojnę. "Każdy dzień to strach"

Małgorzata Oberlan

Telefon i dostęp do internetu - o to od razu pytają kobiety z Ukrainy, gdy dotrą do bezpiecznej przystani. Drżą z niepokoju nie tylko o mężów czy braci, ale i rodziców. O starszych wiekiem zresztą codziennie zamartwiają się Ukraińcy, którzy mieszkają u nas od lat. Trudno opisać, co przeżywają, gdy tracą z nimi kontakt, a media właśnie informują o bombardowaniu ich rodzinnych miast.

Zobacz wideo: Waloryzacja 2022 - od marca podwyżki
[video]20637[/video]

- Mamo, kiedy wrócimy do domu? - pyta czteroletni Saszka. I pyta tak po kilka razy na dobę. "Niedługo" - powtarza Ludmiła. I bardzo stara się zachować spokój. Każdy kolejny dzień jej samej odbiera jednak pewność co do tego, w co wierzyła uciekając z Łucka.

Jak wiele ukraińskich kobiet, pakujących siebie i dzieci w dwie podróżne torby, opuszczała rodzinne miasto z myślą, że to tylko na trochę. Przecież ta wojna szybko się skończy. Teraz Ludmiła jest w Toruniu, razem z synkiem i niemowlęciem bujanym na rękach. Schronienia udzieliła jej pani Małgorzata. Nie znały się wcześniej.

- Po prostu poszłam do hotelu "Kopernik", gdzie mamy w mieście punkt recepcyjny i spotkałyśmy się. Nikogo u nas nie znała. Udostępniłam jej duży pokój w mieszkaniu, które odnajmuję (akurat nie miałam lokatorów). Jest jej naprawdę ciężko bez męża, o którego bardzo się boi - podkreśla torunianka. - Co mogę zrobić? Staram się przy niej być i dać jakoś ochłonąć...

My tutaj, a nasi mężowie i bracia walczą. Boże, miej ich w opiece

Telefon i dostęp do internetu - o to pytają ukraińskie matki zaraz po dotarciu do jakiejś spokojnej polskiej przystani. Chcą mieć kontakt z mężami, braćmi, pozostałymi krewnymi. "My tutaj, a oni walczą" i "Boże, miej ich w opiece" - mówią. Chcą i jednocześnie nie mogą czasami patrzeć na to, co relacjonują polskie media. Podglądają ukraińskie doniesienia. Rozpoznają czasem swoje ulice, place, dworce, budynki. Widzą ostrzał, zniszczenia, rannych...

- Niektóre kobiety i dzieci na początku nie chciały w ogóle wyjść z pokojów - nie kryje Alla Stolińska. To pochodząca z Ukrainy torunianka, która wraz z mężem prowadzi hostel "Przy szpitalu". Data 24 lutego 2022 roku odmieniła jej życie o 180 stopni. Stała się pomostem między potrzebującymi pomocy Ukraińcami a gotowymi udzielić im wsparcia. Matkom z dziećmi udostępniła kilka pokoi, otoczyła opieką, szuka im docelowych adresów na dłużej.

Kto trafił pod skrzydła Ally? Wiktoria z synkiem Marko, Wala też z chłopczykiem, Marina z dwójką starszych dzieci, Ludmiła ze swoim kilkulatkiem i wiele innych. Przybyły z Winnicy, Łucka, Dnietropietrowska, Nikopola. Każdej towarzyszy strach o zostawionych w Ukrainie bliskich. Pomagający im w Toruniu ludzie starają się zrobić, co możliwe, by pomóc w aklimatyzacji. Minionej niedzieli Alla Stolińska zabrała całą grupę do miejscowości Rodzone (powiat golubsko-dobrzyński).

To miejsce, w którym Fundacja Inter Pares prowadzi azyl dla porzuconych zwierząt. Wspólnym pomysłem fundacji i Ally było zorganizowanie tutaj ukraińsko-polskiego spotkania integracyjnego. Było ognisko, jedzenie, rozmowy, śpiewy nawet. -I warto było namówić matki i dzieci, by wyszły z pokoju. Warto było dla tego uśmiechu na twarzy kolejnego dziecka - mówi Alla.

Ojciec mówi mi: "Dlaczego mam swoją ziemię zostawić?"

Na los uchodźcy starsi wiekiem decydują się zdecydowanie rzadziej niż młodzi. Powodów jest kilka. "Ktoś musi pilnować domu" - mówią. Albo słusznie zauważają, że fizycznie mogą nie podołać trudom podróży, a potem długim godzinom na granicy. Szczególnie, jeśli już mieli kłopoty ze zdrowiem. -Tak jest w przypadku naszej mamy. Latem zdiagnozowano u niej nowotwór piersi. Jest słaba. Mówi, że nie wytrzyma podróży, nawet samochodem. Zresztą, teraz już nie wiemy, czy to w ogóle by się dało zorganizować - nie kryje łez Julia, emigrantka zarobkowa z Charkowa, od kilku lat mieszkająca w Toruniu.

Bywa jednak i tak, że sama idea ucieczki z Ukrainy budzi w starszym pokoleniu silny opór z jeszcze innego powodu. To złość na sytuację i rosyjskiego najeźdźcę. - "Dlaczego ja mam swoją ziemię zostawiać?" - pyta mnie ojciec. Łączę się z nim i z mamą oraz siostrą przez internet. Mamy videokontakt. Na razie u nich, na Zakarpaciu, jest cisza i spokój. Na razie... - mówi ksiądz Dymitr Leszko z greckokatolickiej parafii w Toruniu.

Duchowny sam czuje się w lepszym rodzinnym położeniu niż Ukraińcy, którzy teraz coraz liczniej przybywają na nabożeństwa. To jedyna taka parafia w rejonie Torunia. Dotąd grekokatolikom wystarczyły coniedzielne msze i spotkania przy herbacie. Teraz - stroskanych, a czasem przerażonych - przychodzi nawet trzykrotnie więcej. Msze i spotkania organizowane są zatem też w środy i piątki - taka jest potrzeba (Godzina 18.00, kaplica Caritas przy kościele pw. św. Maksymiliana Kolbego przy ul. Wyszyńskiego w Toruniu - ta rzymskokatolicka parafia od lat użycza gościny grekokatolikom).

Gdy na wojnie postanawiają walczyć młodzi. "Jest pełnoletni. Tak zdecydował..."

To w tej parafii 26 lutego żegnano zaledwie dziewiętnastoletniego Ukraińca, który postanowił dołączyć do walczących rodaków. -To był najmłodszy syn naszej parafianki. Trzeci, którego oddała dla obrony ojczyzny. Matce było i jest bardzo ciężko. Najmłodszy tak zdecydował i nie dał się zatrzymać. Dodam tylko, że pierwszy raz w życiu udzielałem błogosławieństwa osobie wyruszającej na wojnę. Proszę mi wierzyć, że dla mnie też było to trudnym przeżyciem - mówi ks. Dymitr Leszko.

Trudno opisać, jak drży o swoich trzech synów matka. W Toruniu prowadziła dotąd całkiem ustabilizowane życie. Jak przekazuje kapłan, kobieta zawodowo zajmuje się pośrednictwem pracy. Szczególnie przy niskim bezrobociu to dobry fach. Dzień 24 lutego 2022 roku odmienił jednak na zawsze również życie tej rodziny. "Dziś pierwszy raz w życiu pobłogosławiłem młodego wojownika" - napisał ksiądz Leszko na parafialnym facebooku. Dla matki to już jednak trzecie dziecko, o które się boi.

Lęk to także codzienność Anny - ukraińskiej matki, która w środę dotarła szczęśliwie do podtoruńskich Czerniewic. Towarzyszyła jej trójka dzieci w wieku od 9, 12 i 16 lat oraz cztery psy. W Ukrainie została natomiast córka, której narzeczony jest żołnierzem. -Jest pełnoletnia i taką podjęła decyzję, co matka bardzo przeżywa - mówił nam tuż po przybyciu rodziny ks. Leszek Stefański, proboszcz czerniewickiej parafii.

Kijów, Mariupol, Sumy, Irpień... Gdy słyszysz, że atakują cywili w twoim mieście

Poniedziałek, 7 marca rano. Kijów jeszcze trwa. Zgodnie z zapowiedziami, od godziny 8.00 rano (polskiego czasu) trwać ma na Ukrainie zawieszenie broni, aby umożliwić ewakuację ludności cywilnej przez korytarze humanitarne. Jednak sztab Połączonej Operacji Sił Zbrojnych Ukrainy informuje w południe, że Rosjanie przypuścili atak na korytarz humanitarny z Mariupola.

„Federacja Rosyjska zapowiada zawieszenie broni od godz. 10 czasu moskiewskiego”, by ewakuować cywilów z Kijowa, Sumów, Charkowa, Mariupola i Czernihowa – ogłosiła komórka resortu odpowiedzialna za „operacje humanitarne” na Ukrainie. Tym razem korytarze miały umożliwić ewakuację na tereny kontrolowane przez Ukrainę.

W Mariupolu z min i zapór oczyszczone zostały drogi wyznaczone jako trasy ewakuacji, „ale okupanci nie wypuścili dzieci, kobiet, osób starszych z miasta. Wróg rozpoczął atak właśnie w kierunku korytarza humanitarnego” – podano w komunikacie. Informację o ostrzale drogi ewakuacyjnej z Mariupola do Zaporoża potwierdziło BBC. Droga liczy 225 km. We wtorek próbowało ją pokonać osiem ciężarówek i 30 autobusów wiozących do Mariupola pomoc humanitarną. W drodze powrotnej miały zabrać cywilów z oblężonego miasta...

Pozostało jeszcze 15% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.