Szymon Szumala pierwszy tatuaż wykonał na... słoninie. Dziś zdobywa prestiżowe nagrody

Czytaj dalej
Izabela Mortas

Szymon Szumala pierwszy tatuaż wykonał na... słoninie. Dziś zdobywa prestiżowe nagrody

Izabela Mortas

Szymon Szumala, tatuażysta z Kielc w miniony weekend zdobył najważniejszą nagrodę na ogólnopolskim konwencie. Nam opowiada o swojej pasji, ciekawych początkach pracy i rosnącej modzie na tatuaże

Ma 27 lat, pochodzi z Kielc, a swoje studio - Golden Watch Tattoo w Kielcach prowadzi od 3 lat. Na koncie ma już kilkadziesiąt nagród za swoje prace, ostatnio zdobył kolejne na uznanym ogólnopolskim konwencie Tattoo Expo Opole. Najpierw został nagrodzony w kategorii „najlepszy rękaw”, w której zaprezentował kompozycję zwierząt, potem zwyciężył w jednej z najbardziej obleganych kategorii „tatuaż niedzieli”. Kobieta z mandalą i makami, którą wykonał na udzie kobiety podczas konwentu tak się spodobała jury, że została ponadto uznana najlepszą pracą całego wydarzenia.

Trening na słoninie
Na sukcesy Szymek pracował od około 8 lat. Tatuażem zainteresował się zaraz po ukończeniu gimnazjum. - Większość moich rówieśników szła do liceum, a ja zdecydowałem się na kształcenie zaoczne, wyjechałem do Norwegii, gdzie zacząłem pracę na budowie. Za granicą z nudów zacząłem sobie rysować. Zawsze miałem do tego pociąg. Jako dziecko lubiłem odwzorowywać postaci z mangi Dragon Ball, ostatnio nawet wykorzystałem te motywy w tatuażu. W Norwegii wróciłem do rysunków. Zacząłem oglądać w telewizji programy o tatuażu, temat od razu mnie zainteresował - opowiada.

Za zarobione w Norwegii pieniądze kupił profesjonalny sprzęt do tatuażu. Ale nie skorzystał z niego od razu. - Jeszcze jakiś czas rysowałem na kartkach, malowałem na ścianach. Ozdobiłem własny pokój wizerunkami samurajów. Moi znajomi byli w szoku, że w ogóle coś takiego robię. Potem wykorzystywałem ten malunek, by pierwszym klientom udowodnić, że potrafię. Mówiłem: „zobacz, jak mi wyszło, myślisz, że na ręce ci nie zrobię?” Teraz myślę, że byłem trochę szalony - opowiada.

Zanim zabrał się jednak za ludzkie ciało, najpierw tatuował na... słoninie. - Mama kupowała mi na bazarkach, a ja potem kładłem ją na biurku i w niej dłubałem - wspomina - To była żmudna praca, bo słonina jednak ciężko się tatuowała, strasznie się z nią męczyłem.

Nie na długo wystarczyło mu jednak cierpliwości. Szybko namówił kolegę na tatuaż... na klatce piersiowej. - Poszedłem od razu na głęboką wodę. Umówiliśmy się, że to będzie lew. Pamiętam, że całą noc nie spałem. Zaczęliśmy pracę o 6 rano i siedziałem nad tym około 8 godzin. Jakoś nam to wyszło, na tamten moment obaj byliśmy zadowoleni. Do dziś to wspominamy i nie mogę uwierzyć, że zrobiliśmy to tak spontanicznie - mówi Szymek.

I dalej poszło. W ciągu dnia pracował w call center, popołudniami i wieczorami umawiał się z pierwszymi klientami. Tatuował wszystko - szlaczek, napis, drobny wzór. Klientów przekonywał tym, że robił tatuaże za symboliczne pieniądze - byle poćwiczyć i mieć na materiały. W międzyczasie oglądał filmiki instruktażowe, rysował, sam zaczął się tatuować. - Z tym fachem jest o tyle trudno, że nikt nie chce przyjąć cię na praktykę. Ludzie nie chcą uczyć przyszłej konkurencji. Najcenniejszymi lekcjami były dla mnie moje własne sesje - kiedy jeździłem do uznanych artystów i robili mi tatuaże. Podpytywałem o wszystko, podglądałem ich pracę - przyznaje.

I tak tatuaż po tatuażu nabierał wprawy. Klientom jego prace się podobały, zaczęli go polecać. Gdy zleceń zaczęło lawinowo przybywać, otworzył jednooosobowe studio tatuażu. Dziś, po 3 latach funkcjonowania, w Golden Watch Tatto pracują jeszcze 4 inne osoby - tatuażysta, tatuażystka, menadżerka i specjalistka od piercing’u, a zleceń nie brakuje.

Papuga triumfem
Pierwszym poważnym konkursem, w którym wziął udział, był Tattoo Konwent w Katowicach. Swoją pracę - kolorową papugę wytatuowaną na przedramieniu zgłosił do jednej z najbardziej obleganych kategorii konkursowych - „tatuaż dnia”. - Tam nie udało mi się wygrać, ale wiedziałem, że praca jest niezła, dlatego wystartowałem z nią raz jeszcze, na kolejnym konwencie w Łodzi w kategorii „mały kolorowy”. Tam udało się zdobyć pierwszą nagrodę i to od razu pierwsze miejsce. Wtedy obiecałem sobie, że będę jeździł regularnie na konwenty i rywalizował o kolejne nagrody - opowiada.

Tak też zrobił. Za nim już kilkanaście ogólnopolskich wydarzeń tatuażowych, z których przywiózł dyplomy. Za pierwsze, drugie, trzecie miejsca w różnych kategoriach. W minioną niedzielę odniósł swój największy do tej pory sukces. - Wykonać pracę konwentu to jest już niezłe osiągnięcie. Rywalizowałem ze świetnymi artystami z całej Polski, było także kilku tatuażystów z zagranicy. Naszą pracę oceniali uznani właścicieli zagranicznych studiów, w tym doskonale znany w branży niemiecki artysta Randy Engelhard z Heaven of Colours - opowiada kielczanin.

Zrób raz, a popłyniesz
Tatuaż stał się obecnie niesamowicie modny. Kiedyś kojarzony z gangsterskimi środowiskami, domena mężczyzn, dziś całkowicie zmienił swoją postać - jest uniwersalną ozdobą, na którą decydują się kobiety i mężczyźni w każdym wieku, wykonujący przeróżne zawody. - To niesłychanie rozwijająca się branża. Motywy tatuażowe zdobią już ubrania, w telewizji wyświetlane są reklamy kremów do tatuażu. Jeszcze kilka lat temu nikt by o tym nie pomyślał. Tatuują się wszyscy - zarówno osoby po 20-tce, jak i dobrze po 60-tce. Dentyści, prawnicy, nauczycielki - nawet wykonywany zawód przestał być przeszkodą. Wystarczy ozdobić ciało w bardziej dyskretnym miejscu - mówi Szymek.

Ludzie tatuują się z przeróżnych powodów - chcą uczcić ważne wydarzenie w swoim życiu, na przykład urodziny dziecka, wyrazić swoje poglądy religijne, patriotyzm, ale też zwyczajnie myślą o ozdobieniu ciała. - Ku mojej radości takich klientów przybywa i takich, my, tatuażyści, lubimy najbardziej. Pozwalają nam puścić wodze fantazji, stworzyć prace, które są małymi dziełami sztuki - przyznaje nasz rozmówca.

Kielczanin nie ukrywa, że w ciągu swojej kariery wytatuował kilka prac szczególnie zapadających w pamięć. - Jedną z nich był tatuaż wykonany klientowi po śmierci jego brata, który zginął w wypadku. Mężczyzna chciał koniecznie, aby motywem przewodnim była godzina śmierci brata. Długo zastanawiałem się, jak zrobić z tego ciekawą kompozycję. Ostatecznie stworzyłem posąg anioła wbijającego miecz w zegarek ze wskazaną godziną. Takie tatuaże są piękne, ale zawsze niezwykle trudne, bo obarczone przykrą historią, dla której chcesz zachować pełen szacunek - mówi tatuażysta. - Ale są i przyjemniejsze historie. Wiele osób decyduje się na portrety dzieci. Nie chcemy wiernie kopiować ich ze zdjęć, ale stworzyć nowe dzieło. Ostatnio przygotowaliśmy z klientem tatuaż jego dziecka na podstawie zdjęcia z profesjonalnej sesji fotograficznej, które wplotłem w motywy kwiatowe, dorysowałem ulubioną zabawkę. Taki tatuaż jest dużo bardziej spersonalizowany i wyjątkowy - dodaje.

Tatuaże wciągają. - Jak zrobisz raz, na pewno wrócisz - z pełnym przekonaniem stwierdza nasz rozmówca. - Większość moich klientów wraca na następny, a ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, zaczynają pytać. Tatuaże stają się integralną częścią ciebie, utożsamiasz się z nimi. Ale oczywiście to ozdoba nie dla wszystkich. Zawsze apeluję o przemyślaną decyzję, a o takiej nie możemy mówić, gdy mamy kaprys, działamy pod wpływem chwili. Tatuaż to wybór na całe życie - kwituje Szymek.

Izabela Mortas

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.