Rafał Grzelewski z PAH: Najbiedniejsi płacą za nasze grzechy

Czytaj dalej
Katarzyna Kachel

Rafał Grzelewski z PAH: Najbiedniejsi płacą za nasze grzechy

Katarzyna Kachel

Kraje, choćby Afryki Subsaharyjskiej, odpowiadają tylko za 7 procent globalnej emisji CO2, natomiast mieszka w nich 900 milionów ludzi, których zmiany klimatu dotykają najdotkliwiej - mówi Rafał Grzelewski z Polskiej Akcji Humanitarnej.

Kobiety są czternastokrotnie częściej ofiarami katastrof klimatycznych niż mężczyźni. Z czego to wynika?
Są najbardziej zagrożoną grupą, jeśli mówimy w ogóle o kryzysach humanitarnych, wrażliwą na kataklizmy i nieszczęścia. Anomalia klimatyczne są kolejnym szokiem, który wystawia je na niebezpieczeństwo i niepewność. A kiedy za nazwą kryzys kryją się susze, powodzie, huragany, które zmuszają do nagłych, czasami nieplanowanych przemieszczeń, wyruszenia w daleką drogę - o wiele bardziej jest to obciążające dla kobiet, z reguły przecież słabszych fizycznie i mniej odporne.

A kwestia ról społecznych w tych krajach też na to wpływa?
W jakimś stopniu tak, #bardzo to zależy od kraju, bo w wielu miejscach to kobiety są tradycyjnie odpowiedzialne za dzieci, co stanowi dodatkowe obciążenie, także psychiczne. Często to one w pełni odpowiadają za opiekę i zorganizowanie domu, natomiast na mężczyznach spoczywa obowiązek utrzymania.

Jak podejmuje się decyzje o zostawieniu wszystkiego i wyruszeniu w nieznane?
Bardzo szybko. W obozach dla uchodźców wysłuchałem wiele takich historii i niemalże wszystkie były do siebie #podobne. Przychodzi nagle wielka fala powodziowa, przed którą nie ma żadnego ostrzeżenia, rzeki występują z brzegów albo pada tak obfity deszcz, że zmywa i niszczy wszystko. Nie ma wówczas czasu na pakowanie, przemyślane decyzje, co zabrać i co jest cenniejsze. Po prostu bierze się dzieci, najpotrzebniejsze rzeczy, które łatwo można przenieść, i ucieka się na tereny, które są suche, albo do obozu uchodźców, gdzie można otrzymać pomoc.

Resztę zabiera woda?
Tak zwykle się dzieje. Powódź niszczy wszystko, zabija zwierzęta gospodarskie, zalewa pola uprawne, zatruwa studnie. Woda długo zalega w danym miejscu, powodując gnicie roślin i degradacje gleby; bardzo ciężko później wrócić do swojego domu i odbudować przeszłość. Czasami trzeba na to wielu miesięcy, czasami to nie jest w ogóle możliwe i trzeba życie w innym miejscu zacząć właściwie od zera.

Ale powroty się zdarzają?
Zdarzają, bo ludzie są właścicielami albo mają prawo do ziemi, na której zamieszkiwali. To często ich jedyna własność, dlatego po kilku miesiącach, czasami roku próbują wracać. Czasami jednak tereny są tak zniszczone albo powodzie powracają tak często, że nie ma możliwości, by znów zamieszkać na znanych od pokoleń terenach. Trzeba wówczas znaleźć inny dom. Statystyki tych zjawisk nagłych są nieubłagane: suszy i powodzi nawracających na zmianę jest coraz więcej, dlatego to życie jest coraz bardziej naznaczone powracającymi zmorami, ucieczkami i powrotami.

Do 2050 roku nawet 1 mld osób może znaleźć się w strefie, gdzie nie da się żyć. Czy ludzkość jest na to przygotowana?
Mówimy o miliardzie ludzi, którzy znajdą się w strefie równikowej, w której przez wysokie temperatury (globalny wzrost o cztery stopnie) życie przestanie być możliwe. Będą musieli gdzieś uciekać i z pewnością będą to ucieczki dalsze niż te obecne. Jak podaje raport publikowany w „Science Advances” w wielu miejscach, które dotknie globalne ocieplenie, spędzenie zaledwie kilku godzin na zewnątrz będzie kończyć się śmiercią nawet tych zdrowych i silnych osób. To wielkie zagrożenie także dla mieszkańców wysp i wybrzeży, którzy przez podnoszenie się wód również zostaną zmuszeni do ucieczek - głównie do miast, bo tam będą szukać ratunku. Miasta nie są przygotowane na taką migrację, czeka je zatem mało przyjazna rzeczywistość, czyli tworzenie się wielkich, milionowych dzielnic nędzy na obrzeżach. To temat wciąż nowy i trudny, bo za decyzjami o przemieszczaniu w skali świata kryją się różne motywy - czasami trudno wyodrębnić ten jeden decydujący. Ludzie uciekają przed biedą, prześladowaniami czy brakiem dostępu do bieżącej wody. Zmiany klimatu często kryją się za wyborami albo je przyspieszają. Są opracowania, które mówią, że np. wojna w Syrii ma podłoże klimatyczne, #bo poprzedziła ją wielka susza, która zmusiła rolników do migracji do miast. Wzrosły wówczas ceny żywności, powiększyła się bieda, co stało się zaczynem niepokojów społecznych i doprowadziło do konfliktu. W jego wyniku ponad pięć milionów ludzi musiało uciekać z kraju. W Nigerii obserwujemy ostry konflikt między pasterzami z północy, którzy przemieszczają się na południe, bo ich ziemia zaczyna wysychać, Sahara przesuwa się na południe, brakuje terenów do wypasania zwierząt. Ludzie uciekają tam, gdzie są warunki - na tereny rolnicze, ale już przez kogoś zajęte - co jest zarzewiem konfliktu o bardzo brutalnym charakterze.

Ile ludzi rocznie opuszcza domy?
Około 20 milionów tylko z powodów klimatycznych. Dwa lata temu stanowiło to 70 procent wszystkich przemieszczających się osób na świecie. Rzeczywistość jest taka, #że w wielu krajach południa #te procesy wkraczają w bardzo ostrą fazę naprzemiennych suszy i powodzi. Nie ma takiego momentu, by można było spokojnie coś zasiać i zebrać plony. Wpływa to oczywiście na poziom głodu i niedożywienia, a przecież mówimy o regionach świata, gdzie głód to #rzeczywistość milionów ludzi. W Sudanie Południowym ten poziom jest rekordowy od lat #- dotyczy 65 procent społeczeństwa. Migracje są napędzane także przez brak wody pitnej, wiele krajów uzależnionych jest od rzek zasilanych przez lodowce górskie (np. Afganistan). Gdy topnieją, wysychają też naturalne źródła, a gospodarka zamiera. To wielka niesprawiedliwość, ponieważ kraje choćby Afryki Subsaharyjskiej odpowiadają za 7 proc. globalnej emisji CO2, natomiast mieszka w nich 900 milionów ludzi, których zmiany klimatu dotykają najdotkliwiej, i to oni są najmniej na te zmiany przygotowani.

Mają do nas żal?
Kiedyś, podczas wizyty w Sudanie Południowym, odwiedziłem jedną ze szkół i pytałem, jak oni na tę zmianę klimatu patrzą, czy nie mają w sobie złości. Płacą przecież najwyższą karę za nasze grzechy, czyli wybory konsumpcyjne dużych gospodarek. Odpowiedź mnie zaskoczyła, bo usłyszałem, że wszyscy mogą coś zrobić, by temu zapobiec. Ci uczniowie sadzili na swoim terenie drzewa.

Przez całe lata mówiło się, że Matka Ziemia jakoś sobie poradzi.
Ale czy my sobie poradzimy? Problem z klimatem można porównać do zawodnika na ringu bokserskim, który jest okładany coraz to nowymi ciosami. Jeszcze się trzyma na nogach, ale każde kolejne sierpowe go osłabiają, a w końcu mogą powalić. Nie możemy dopuścić do takiego momentu krytycznego. Nie jesteśmy całkowicie bezradni i to, co każdy z nas może zrobić, to przede wszystkim stawiać na tych decydentów, dla których ograniczenie emisji gazów cieplarnianych jest priorytetem w działaniu i wspierać tych, którzy już są ofiarami klimatu.

Co robicie jako PAH?
Pomagamy m.in. tym osobom, które musiały uciekać do obozów dla uchodźców: dostarczamy im wodę, środki czystości. Umożliwiamy przetrwać ten najgorszy czas. Nasze działania mają także przeciwdziałać powodziom: budujemy śluzy wodne, które nie tylko umożliwiają irygacje pól, ale też zmniejszają ciśnienie wody, co ogranicza ryzyko wylania, umacniamy brzegi rzek. W Sudanie Południowym docieramy motorówkami do powodzian, którzy utknęli na zalanych terenach; dostarczamy im tabletki do oczyszczania wody, moskitiery, narzędzia, koce, maty. Przekazujemy wiedzę, jak wykorzystywać zasoby naturalne, szkolimy, jak budować piece, które dłużej trzymają ciepło, więc trzeba mniej zużywać drewna. Uczymy także, jak zbierać drewno, by nie kaleczyć roślin. W Kenii, dzięki wsparciu z polskiej pomocy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, budujemy tamy piaskowe - sprytne rozwiązanie, które pozwala na gromadzenie wody z rzeki w porze deszczowej, z której można korzystać w porze suchej. Działamy i staramy się być tam, gdzie nas najbardziej potrzebują. Ta walka to mrówcze działanie, czasami nie widać spektakularnych efektów, ale one naprawdę istnieją i poprawiają ludzkie życie. Wygodniej na pewno jest myśleć, że w sprawie klimatu jesteśmy bezradni, ale każdy z nas ma odrobinę mocy, żeby pomóc Ziemi i ludziom, którzy przez klimat już teraz cierpią.

MOŻESZ POMÓC

Wesprzyj działania Polskiej Akcji Humanitarnej - poprzez strone http://www.pah.org.pl/dzien-ziemi
- przelewem na konto nr. 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 z dopiskiem „Pomagam razem z PAH”

Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.