Niezwykłe historie kielczan ratujących Żydów przed zagładą [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. ARCHIWUM
Tomasz Trepka

Niezwykłe historie kielczan ratujących Żydów przed zagładą [ZDJĘCIA]

Tomasz Trepka

Na wszystkie możliwe sposoby starano się fakt pomocy Żydom przez Kielczan ukryć i przemilczeć - mówi doktor Marek Maciągowski.

Tomasz Trepka: Skąd zainteresowanie kielczanami udzielającymi pomocy Żydom w latach II wojny światowej?
Marek Maciągowski: – W Kielcach pamięć o sprawiedliwych została przykryta wydarzeniami pogromu z 4 lipca 1946 roku. Ci, którzy zasłużyli się pozytywnie dla ludności żydowskiej w naszym mieście, pokazali swoją dobrą stronę, dzisiaj są mniej znani i zapomniani w przeciwieństwie do tych, którzy negatywnie wpisali się w historię kieleckiej społeczności żydowskiej. Zło pogromu zaciążyło nad wizerunkiem wszystkich kielczan. Powinniśmy mówić i pamiętać o ludziach pomagających Żydom w Kielcach, ponieważ było ich wielu.
Nie można tworzyć wizerunku miasta jako przykładu antysemityzmu. Kontakty polsko-żydowskie wyglądały u nas tak, jak w ośrodkach miejskich położonych w innych częściach kraju. Pamięć o tym, że w Kielcach panowało, większe niż gdzie indziej zło, zdecydowanie przeważa w świadomości. To nie jest prawdą. Historie kieleckich sprawiedliwych są prawie nieznane. Ludzie, którzy udzielali takiej pomocy nie chwalili się swoją działalnością. Powód był zazwyczaj wciąż jeden i ten sam – nikt tych opowieści nie chciał słuchać. Tematem pomocy Żydom nie była zainteresowana też władza komunistyczna. Na wszelkie możliwe sposoby starano się sprawę przykryć i przemilczeć. Natomiast sami Żydzi przekazywali relacje dotyczące głównie wydarzeń pogromowych oraz tego co działo się w relacjach polsko-żydowskich po 4 lipca 1946 roku. Nic dziwnego, że dominowała w nich narracja negatywna, nierzadko także bolesna, ukazująca Polskę i Polaków jako antysemitów.
Tymczasem w cieniu pozostają świadectwa i przykłady tych, którzy nieśli pomoc, narażając własne życie.

Pomoc ta przybierała różne formy?
Podstawową stało się dostarczanie żywności. Kiedy utworzono w Kielcach getto [w 1941 roku – redakcja], tego typu pomoc była jeszcze potrzebniejsza ze względu na izolację Żydów od reszty społeczności. Była to głównie wymiana towarowa, czyli handel, zagrożony surowymi karami i represjami. Utworzone przez Niemców getto korzystało z nielegalnych dostaw żywności. Do getta wprowadzono nawet żywą krowę.
Handel żywnością, choć wiązał się z zarobkiem – nie był w tym czasie niczym nagannym, bowiem gettu była ta forma pomocy bardzo potrzebna. Wiele osób pomagało też dostarczając za darmo produkty spożywcze swoim znajomym, ale nawet obcym osobom znajdującym się na terenie kieleckiego getta. Pomocy udzielali między innymi kolejarze, ale także niektórzy policjanci granatowi, przepuszczający handlarzy do getta. Za pomoc gettu zostało rozstrzelanych kilka osób.

Mimo to najtrudniejszą i najniebezpieczniejszą formą pomocy pozostawało ukrywanie Żydów…
– Za tego typu działalność groziły najsurowsze konsekwencje. Przykładem może być tutaj rodzina Brzozowskich z ulicy Zagnańskiej, która została rozstrzelana za przechowywanie Żydów. Podobny los spotkał Marię Komar, zastrzeloną razem z żydowskimi dziećmi. Sądzę, że w Kielcach takich przypadków znajdziemy jeszcze więcej. Wiele polskich rodzin wiedziało, że z nimi lub obok nich mieszkają Żydzi posiadający fałszywe dokumenty. Mimo zagrożenia, ukrywano te informacje.
W dalszym ciągu odkrywane są nowe fakty pomocy. Kilka lat tremu spotkałem w Kielcach Jana Kamińskiego, który przyleciał z Irlandii. Nazywał się Chaim Zybner. Z pociągu wykupił go i przechował krawiec Ignacy Malik z ulicy Focha [obecnie ulica Paderewskiego – redakcja]. Spotkałem się także z historią uciekinierów z getta, którzy przeżyli wojnę dzięki pomocy mieszkanki Niewachlowa, inna historia mówi o chłopcu wychowanym przez małżeństwo z przedmieścia Kielc. To nie są przykłady osób odznaczonych Medalami Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Tego typu przypadków udzielenia pomocy było w Kielcach znacznie więcej.

Skala pomocy udzielanej mniejszości żydowskiej była duża?
Ustalenie dokładnej liczby osób zaangażowanych w pomoc nie jest możliwe. Przykładem mogą być tu kolejarze, którzy trudniąc się handlem żywnością, dostarczali ją także ludności żydowskiej na teren kieleckiego getta. Nie wiemy, czy te produkty były wyrzucane dla osób umówionych, czy może liczono, że ktoś je odnajdzie i z tego rodzaju pomocy skorzysta. Nie uda nam się ustalić dokładnej skali tego typu akcji pomocowych czy osób ukrywających Żydów. W wielu przypadkach dysponujemy jedynie śladami oraz urywkami wspomnień. Tak samo dużo trudności nastręczy ustalenie liczby osób, którym udało się przetrwać wojnę dzięki pomocy mieszkańcom Kielc.
Są znane także relacje mówiące o tym, że rodziny kieleckie przechowywały kosztowności, drogocenne przedmioty sąsiadów, a następnie się z tego skrupulatnie rozliczyły. Oddawano z powrotem lub ich równowartość, w postaci żywności, pieniędzy lub innej pomocy materialnej – na przykład lekarstw. Postawy kielczan nie były wyłącznie negatywne.

Kim byli kielczanie pomagający ludności żydowskiej w okresie okupacji?
W ratowanie Żydów zaangażowane były osoby z wielu środowisk. Często były to polskie rodziny, które same nie miały wiele. NechamęTec, późniejszą profesor socjologii w Stanach Zjednoczonych, uratowała biedna rodzina z Herbów. Nie wyróżniało jej nic szczególnego, po za tym, że… miała poglądy antysemickie, ale jak trzeba było pomóc rodzinie żydowskiej, ryzykując przy tym własne życie, nie miała z tym żadnych problemów. To była pomoc za pieniądze, ukrywani płacili za mieszkanie i żywność, ale też groziła za to śmierć. Wśród osób ratujących życie Żydów byli prości robotnicy, rzemieślnicy, ale także ludzie wykształceni – granatowi policjanci, duchowni oraz nauczyciele. Mało kto wie, że, po wojnie oskarżany o antysemityzm, biskup Czesław Kaczmarek udzielił pomocy Mieczysławowi Lubelskiemu – znakomitemu polskiemu rzeźbiarzowi.

Jak potoczyły się losy Żydów, którym kielczanie pomogli przeżyć wojnę?
Żydzi, którzy otrzymali pomoc w naszym mieście często nie byli z Kielc. Przyjeżdżali tu z innych rejonów regionu, czy nawet okupowanego kraju. Nie zawsze były to osoby zamożne, mimo to otrzymywały potrzebny ratunek. Wśród nich byli uciekinierzy z getta, którzy nie mieli niczego.Wiemy o kilkunastu osobach, które przeżyły w naszym mieście wojnę. Mieszkańcy miasta szukali też pomocy na kieleckiej wsi, gdzie byli mniej rozpoznawalni, przez co łatwiej można było się ukryć.Większość Żydów, którym udało się uratować życie opuściło Polskę po pogromie 4 lipca 1946 roku. Początkowo, jeszcze kilka lat po wojnie, kontakty między społecznością polską, a żydowską były utrzymywane. Jednak później, wiele relacji zostało przerwanych, albo poważnie ograniczonych, zazwyczaj do rzadkiego kontaktu korespondencyjnego. Szczególnie było to wyraźne po zerwaniu stosunków dyplomatycznych między Polską Rzeczpospolitą Ludową, a Izraelem w 1967 roku. Sami komuniści też nie byli zainteresowani odkrywaniem prawdy o Sprawiedliwych.
Sądzę, że prawda o kielczanach pomagających Żydom powinna być upowszechniana. Przykłady godnych ludzkich zachowań powinny być udokumentowane i pozostać we wspólnej pamięci.

Tomasz Trepka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.