Marek Gołąbek – legenda świętokrzyskich boisk

Czytaj dalej
Fot. Kamil Markiewicz
Kamil Markiewicz

Marek Gołąbek – legenda świętokrzyskich boisk

Kamil Markiewicz

Marek Gołąbek to jedna z piłkarskich legend naszego regionu. Grał on w najlepszych klubach z Kielecczyzny, jak Błękitni, czy Korona. Obecnie broni on barw trzecioligowego Spartakusa Daleszyce

Marek Gołąbek to prawdziwa legenda świętokrzyskich boisk piłkarskich. Był ulubieńcem kibiców. Mimo, że to wychowanek Błękitnych Kielce, grając w Koronie Kielce zaskarbił sobie sympatię także fanów tego klubu. W piłkę nożną gra już ponad 20 lat i ciężko sobie wyobrazić ligowe rozgrywki bez jego udziału.

Próbował swoich sił w różnych sportach
Pierwszym klubem Marka Gołąbka byli Błękitni Kielce, gdzie rozpoczął treningi w wieku 9 lat, pod wodzą Wita Bryły. Nie wszyscy wiedzą o tym, że były piłkarz kieleckiego klubu w przeszłości trenował także tenis stołowy w Kolejarzu Kielce, biegi sprinterskie na krótkich dystansach w Budowlanych Kielce oraz jeździł na rowerze w Koronie Kielce.
- W trzeciej klasie szkoły podstawowej zacząłem trenować w Błękitnych, ale po roku przestałem uczestniczyć w zajęciach. Było to między innymi spowodowane tym, że musiałem dojeżdżać na treningi z Mąchocic, z których pochodzę. Później próbowałem swoich sił w różnych innych sportach. Najdłużej trenowałem lekkoatletykę. Specjalizowałem się w biegach na 100 metrów. Moim trenerem był Adam Jóźwik. Gdy rozpocząłem naukę w szkole średniej w Kielcach, wróciłem do treningów w Błękitnych, gdzie ponownie szkolił mnie trener Bryła. Na początku grałem w juniorach młodszych, a później juniorach. W drużynie seniorów zadebiutowałem w 1993 roku w Bucovii Bukowa, w trzeciej lidze, gdzie zostałem wypożyczony z Błękitnych. Mieliśmy wtedy fajną ekipę. Grał tam między innymi Janusz Cieślak, Sławek Malaga i Jacek Pawlik. W Bukowej miałem spędzić rok, ale po pierwszej rundzie wróciłem do klubu z Kielc, który walczył o utrzymanie w drugiej lidze (wówczas zaplecze ekstraklasy). Trenerem zespołu był Janusz Batugowski, który od razu zaczął na mnie stawiać. W barwach Błękitnych po raz pierwszy wystąpiłem przeciwko Unii Tarnów. Miałem wtedy 17 lat. Zagrałem całe spotkanie i to na nietypowej dla siebie pozycji, czyli prawej pomocy. W sumie w drugiej lidze rozegrałem szesnaście lub siedemnaście pojedynków - wspomina Marek Gołąbek.

Szansa na grę w ekstraklasie
Błękitnym z Markiem Gołąbkiem w składzie nie udało się utrzymać w drugiej lidze mimo, że w drużynie grało kilku ciekawych zawodników.
- Mieliśmy wtedy bardzo dobry skład. W naszym zespole byli między innymi Darek Dziubel, Krzysiek Dziubel, Michał Gębura, Tadek Łukiewicz czy Grzesiek Szwajewski. To był dla mnie dobry okres. Otrzymałem wtedy propozycję gry w Wiśle Kraków, w której pozytywnie przeszedłem dwutygodniowe testy. Niestety, jako młodego, zaledwie 18-letniego zawodnika, interesowała nie tylko gra w piłkę, ale także inne głupoty i ostatecznie transfer nie doszedł do skutku. Szkoda, bo trener Henryk Apostel widział mnie w swojej drużynie - mówił Gołąbek.

Trudne czasy po połączeniu
W 2000 roku Błękitni połączyli się z Koroną. To były trudne czasy dla obu klubów, które miały duże problemy finansowe, a także dla piłkarzy i kibiców, w szczególności dla tych z Błękitnych, ponieważ po fuzji klub pozostał przy nazwie Korona.
- To był dla nas bardzo trudny okres. Przed połączeniem były dwa biedne kluby. Po fuzji miało być całkiem inaczej, ale niestety rzeczywistość okazała się inna i wcale nie było tak kolorowo. Po połączeniu obu klubów na pierwszym treningu pojawiło się łącznie 45 piłkarzy. Trener Jacek Zieliński szybko dokonał selekcji. W większości w drużynie pozostali zawodnicy Korony. Z byłych graczy Błękitnych, oprócz mnie zostali między innymi Paweł Cieślikowski i Wojtek Styczyński. Szybko zaadaptowaliśmy się w nowym gronie, ponieważ znaliśmy się bardzo dobrze. Dobre czasy zaczęły się dopiero, gdy właścicielem klubu została firma Kolporter - powiedział Marek Gołąbek.

Szacunek do Wdowczyka
Najlepsze czasy Marek Gołąbek miał w okresie gry w Koronie, gdy klub przejęła firma Kolporter. Z kielecką drużyną walczył o awans do ekstraklasy. - Po przejęciu klubu przez Kolporter zaczął się dla nas dobry okres. W końcu nie musieliśmy się obawiać, czy zostaną wypłacone pensje. Wszystko zaczęło się układać. Trenera Tomasza Muchińskiego zastąpił Dariusz Wdowczyk, do którego mieliśmy duży respekt, bo był to tak zwany trener z nazwiskiem, który miał za sobą bogatą karierę sportową. Wywalczyliśmy awans do drugiej ligi i trener Wdowczyk ściągnął kilku doświadczonych zawodników. Wtedy w zespole grali między innymi Arek Bilski, Arek Kaliszan, Hermes. Tak na prawdę z 25-osobowej kadry, która wywalczyła awans zostało tylko 7 zawodników - powiedział Gołąbek.

Propozycje z Górnika, Amici i Legii
Dobra gra w drugiej lidze spowodowała, że zawodnicy Korony zaczęli otrzymywać propozycje z ekstraklasowych zespołów. Markiem Gołąbkiem interesowały się trzy drużyny, czyli Górnik Łęczna, Amica Wronki oraz Legia Warszawa.

- Bardzo dobrze grało mi się w Pucharze Polski. W sezonie 2003/2004 wyeliminowaliśmy z gry ekstraklasowe drużyny, jak Górnik Łęczna, Ruch Chorzów, Odra Wodzisław Śląski. W meczu z Ruchem udało mi się strzelić gola. W ćwierćfinale spotkaliśmy się z Legią Warszawa, z którą w Kielcach zremisowaliśmy 1:1, po bramce Kamila Kuzery. Po tym spotkaniu otrzymałem propozycję gry w stołecznym klubie, którego trenerem był Dariusz Kubicki. W Koronie zatrzymał mnie trener Wdowczyk, który prosił, żebym został i pomógł drużynie w awansie do ekstraklasy. W tym okresie po dobrych występach w pucharach otrzymałem także propozycje z innych mocnych drużyn. Między innymi z Górnika Łęczna, którego trenerem był Jacek Zieliński. Niestety ostatecznie nie było mi dane zagrać w najwyższej klasie rozgrywek. Po nieudanych próbach awansu z kieleckiego klubu odszedł trener Wdowczyk, którego zastąpił Ryszard Wieczorek. Ten szkoleniowiec przestał na mnie stawiać i po rozmowach z włodarzami klubu zostałem wypożyczony do trzecioligowego wówczas Kolejarza Stróże. Spędziłem tam półtora roku, które wspominam bardzo miło - zaznacza była piłkarz kieleckich klubów.

Julek, Julek nasz...
Marek Gołąbek, to typowy „Scyzoryk”, który cieszył się dużym uznaniem kibiców. Gdy pojawiał się na boisku z trybun było słychać „Julek, Julek nasz chuligan”. Pseudonim Julek otrzymał on grając w Błękitnych. Gdy pojawił się na pierwszych treningach, tak nazwał go Dariusz Kępa, któremu Gołąbek przypominał swoją posturą ówczesnego gracza Legii oraz reprezentacji Polski Juliusza Kruszankina.

Dobrze znany w regionie
Gołąbek jest bardzo dobrze znany w całym naszym regionie. Mimo, że ma już 40 lat, wciąż gra w piłkę. Obecnie broni barw trzecioligowego Spartakusa Aureus Daleszyce. Wcześniej grał na tym poziomie rozgrywek w Łysicy Bodzentyn i Wiernej Małogoszcz.
- Powoli zaczynam godzić się z tą myślę, że będę musiał zakończyć karierę, choć nie przychodzi mi to z łatwością. Przed kilkoma tygodniami rozegraliśmy sparing z Koroną, w której grał zawodnik, który podszedł do mnie i powiedział, że pamięta mnie, jak grałem w kieleckim klubie. Miał wtedy pięć lat i podawał nam piłki. Takich sytuacji jest więcej. W Spartakusie mamy fajny zespół, gdzie doświadczenie miesza się z młodością. W tym klubie po raz kolejny spotkałem się z graczami, z którymi już występowałem, jak Darek Kozubek, Tomasz Palka, Damian Gil, Robert Bętkowski czy Arek Bilski, który jest naszym trenerem - mówił Gołąbek.

Szkoli młodych zawodników
W Daleszycach Mark Gołąbek rozpoczął pracę z młodymi adeptami piłki nożnej. Jest szkoleniowcem drużyny młodzików.
- Od dwóch lat szkolę młodych piłkarzy. Odnajduję się w tym. Nie wiem, czy chciałbym prowadzić zespół seniorów, co jest bardzo trudnym zadaniem - zaznacza piłkarz Spartakusa.

Kamil Markiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.