Czego prezes nie dostrzega. Rozmowa o Strajku Kobiet

Czytaj dalej
Fot. Adam Jankowski
Roman Laudański

Czego prezes nie dostrzega. Rozmowa o Strajku Kobiet

Roman Laudański

Rozmowa z dr. Sławomirem Drelichem, politologiem i etykiem z UMK w Toruniu.

- Jarosław Kaczyński wkurzył kobiety.
- PiS po raz kolejny wyprowadził ludzi na ulice. Tym razem z dużo większym rozmachem niż poprzednio. Moim zdaniem jednak w obecnych demonstracjach nie należy widzieć kolejnego protestu przeciwko władzy. To raczej forma obrony swoich praw oraz przede wszystkim obrony życia prywatnego przez obywateli. Na naszych oczach dokonuje się lub już dokonała pewna przemiana świadomościowa. Dotyczy ona postrzegania seksualności i życia rodzinnego, w tym takich spraw, jak aborcja, rozwody, związki jednopłciowe. Polacy są już inni niż jeszcze 20 czy 30 lat temu. Mam wrażenie, że nie dostrzega tego prezes Jarosław Kaczyński, a powinien.

Czego prezes nie dostrzega. Rozmowa o Strajku Kobiet
Jacek Smarz - Nie dopuszczono do żadnych konsultacji z przedstawicielkami środowisk kobiecych, nie tylko feministycznych. A skoro nie odbyła się taka debata, to musiał nadejść moment przesilenia, a w takich momentach mocniejszy język pozwala na wyraźniejsze werbalizowanie emocji i oczekiwań - uważa dr Sławomir Drelich z UMK.

- Patrząc na hasła formułowane dosadnie i wprost przez kobiety, to jest to protest przeciwko PiS. Hasło: “Kot może zostać, reszta wypier….ć” jest bardzo czytelne. Ten stanowczy i prosty przekaz chyba najbardziej zdumiał PiS.
- Czy przez pięć lat rządów PiS strona rządowa chciała włączyć się w jakąkolwiek poważną debatę z obywatelami na temat spraw ich życia prywatnego? Nikt ze strony rządowej nie chciał rozmawiać poważnie o aborcji czy stworzeniu innej niż małżeństwo formy związków cywilnych. Nie było także rzeczowej i merytorycznej debaty opartej chociażby na danych dotyczących podziemia aborcyjnego czy turystyki aborcyjnej. Zupełnie jakby te zjawiska nie istniały. Nie dopuszczono do żadnych konsultacji z przedstawicielkami środowisk kobiecych, nie tylko feministycznych. A skoro nie odbyła się taka debata, to musiał nadejść moment przesilenia, a w takich momentach mocniejszy język pozwala na wyraźniejsze werbalizowanie emocji i oczekiwań. Wystarczy znać trochę historię XX wieku, aby wiedzieć, że taki język zawsze towarzyszył gwałtownym zmianom, a także posługiwały się nim wszystkie rewolucyjne ruchy społeczne i polityczne. Ten język mnie ani nie zbulwersował, ani nie zaskoczył.

Czytaj więcej w dalszej części rozmowy.

Pozostało jeszcze 71% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Roman Laudański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.