Byli piłkarze ręczni Korony w większości radzą sobie w życiu...

Czytaj dalej
Paweł Kotwica

Byli piłkarze ręczni Korony w większości radzą sobie w życiu...

Paweł Kotwica

- Wielu ludzi z tej drużyny, w zasadzie większość, poradziła sobie w życiu bardzo dobrze. Pokończyli studia, pracują na wysokich stanowiskach, jak Jacek Wołowiec, kilku prowadzi własne biznesy. Widać, że piłka ręczna sporo ich nauczyła – mówi drugi trener drużyny ze zdjęcia, wcześniej również prowadzący ją jako pierwszy szkoleniowiec, Wojciech Dębski.

Było sporo chłopaków z Kielc i okolic
– Oczywiście, była też grupa rozrywkowa – śmieje się Dębski. – Ale to były inne czasy, w drużynie grało sporo chłopaków z Kielc, kilku wyszło spod mojej nauczycielskiej ręki, jak Krzysiek Latos czy Tomek Stodulski – dodaje Dębski.

W ówczesnej drużynie Korony było sporo wychowanków kieleckiego klubu – Jacek Wołowiec, Krzysztof Latos, Tomasz Olesiński, Tomasz Stodulski, Marek Boszczyk, Jerzy Sowiński... Druga duża grupa to pochodzący z nieodległych miast – Radomia (Dariusz Wcisło, Tomasz Malmon, Krzysztof Mistak), Ostrowca Świętokrzyskiego (Artur Lipka), czy Końskich (Marek Przybylski).

Kilku grając w Kielcach wypromowało się na tyle, że trafili do reprezentacji Polski – Henryk Luberecki, Sowiński, Mistak, Przybyski, Latos, dwaj ostatni zagrali nawet na mistrzostwach świata. Jako były reprezentant z łódzkiej Anilany trafił do Kielc Zbigniew Robert, od którego rozpoczęły się kielecko-płockie „święte wojny”. Podczas meczu w Płocku w sezonie 1992/93, wyrwano mu bark, potem w Kielcach nastąpił rewanż i tak się zaczęły wojny kielecko-płockie.

Pracował na lotnisku i się nudził, więc dzwonił do kolegów

- Jeszcze paręnaście lat temu miałem częsty kontakt z „Bedancem” (pseudonim Zbigniewa Roberta - przyp. PK). Pracował na lotnisku we Frankfurcie, nudził się, miał do dyspozycji służbowy telefon i dzwonił do mnie co drugi dzień - mówi bramkarz tej ekipy Krzysztof Latos, dziś kierownik hali na kieleckiej Dąbrowie. Latos karierę kontynuował w Tunezji i Niemczach, zakończył w MKS Końskie. Przez jakiś czas był trenerem, dziś jest kibicem. Z Tunezji, gdzie grał w zespole Etoulie Sportive de Sahel, musiał po dziewięciu miesiącach uciekać, bo wybuchła tam wojna i rozgrywki zawieszono.
Większość zawodników rozjechała się po świecie, kilku do dziś żyje w Niemczech. Paru mieszka w Kielcach. Jak Jacek Wołowiec, od wielu lat kielecki radny, nauczyciel (wychował pięciu olimpijczyków przedmiotowych), pracownik kuratorium, teraz dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli. Żona Jolanta jest nauczycielką, syn Dawid w 2014 roku zdobył z Vive brązowy medal mistrzostw Polski juniorów. Córka Magdalena będzie lekarzem medycyny sportowej.

Szyje suknie ślubne, syn ubiera futbolistów amerykańskich
Wcisło wrócił do Radomia, Lipka do Ostrowca. Niektóre przyjaźnie z tamtych czasów przetrwały te 30 lat. Mieszkający w Niemczech Tomasz Malmon utrzymuje serdeczne kontakty z Dariuszem Wcisłą, który ma firmę szyjącą suknie ślubne. Pomaga mu podczas targów ślubnych w Niemczech, jego córki wychodziły na wybieg w sukniach z pracowni Wcisły.

– Darek był w Koronie moim „ojcem chrzestnym”. Razem jeździliśmy z Radomia do Kielc na treningi, najpierw pociągiem, a potem jego autem. Cieszę się, że nasza przyjaźń przetrwała tyle lat – mówi Malmon, który mieszka w niemieckim Fredenbeck. Prowadzi tam drugą drużynę seniorów i zespół juniorów, ten drugi wspólnie z …22-letnią córką Aleksandrą. Druga córka, Nikol (19 lat), też przez jakiś czas trenowała handball, teraz jest na stażu w Waszyngtonie, zdała maturę, chce zostać prawniczką.
W 2009 roku Malmon pierwszy raz od 15 lat był na meczu w Kielcach, przyjechał na mecz Ligi Mistrzów z Gorenje Velenje.

– Jestem szczęśliwy i dumny, że Vive odnosi teraz takie sukcesy. Ogromnie się emocjonowałem ostatnim finałem Ligi Mistrzów. Kiedy zespół z Kielc przegrywał w nim już różnicą dziewięciu bramek bałem się, że będą ze mnie drwili koledzy w pracy, bo zawsze podkreślam tutaj, że jestem związany z Kielcami. Ale wszystko po niesamowitej końcówce skończyło się fantastycznie i mogłem iść do pracy z podniesioną głową – śmieje się Malmon, który kiedyś zapowiadał się na świetnego ...tenisistę stołowego. A nieodżałowany trener Edward Strząbała mówił o nim, że minął się z powołaniem, bo miał taką wydolność, że powinien biegać maratony.

Dariusz Wcisło jest częstym gościem na meczach Ligi Mistrzów w Kielcach. – Ostatnio mam trochę więcej czasu, więc będziemy z żoną przyjeżdżali częściej – zapewnia.
Jego syn Bartosz (żonaty z kielczanką, Kingą Piecabą, byłą piłkarką ręczna i modelką) produkuje, również w Radomiu, odzież sportową, ubiera między innymi piłkarzy ręcznych Azotów Puławy i KPR RC Legionowo, ale specjalizuje się w strojach do futbolu amerykańskiego - dostarcza je do wielu europejskich klubów, głównie ligi szwajcarskiej. Bartosz występował w programie modowym TVN Project Runway. Młodszy syn Bernard studiuje prawo w Warszawie. Dariusz Wcisło ma dwoje wnucząt, chłopca i dziewczynkę.

Córka gra w Nowym Sączu, syn w Berlinie
- Bywałem w Kielcach, ale na mecz się nie wybrałem. Nie mam kontaktów z chłopakami z tamtej drużyny, pourywały się – przyznaje Henryk Luberecki, który od 20 lat mieszka pod Frankfurtem nad Menem. Prowadzi tam firmę budowlaną i trenuje trzecioligowy TV Grosswallstadt, z którym 17 lat temu kielecki zespół …grał w europejskich pucharach. Dzieci Lubereckiego grają w piłkę ręczną. 20-letni syn Jacek w drugim zespole Fuechse Berlin, jest lewym rozgrywającym. Córka Angelika (26 lat) jest piłkarką ręczną Olimpii-Beskidu Nowy Sącz, grającej w Superlidze.

– Syn był o krok od gry w pierwszej drużynie, ale złapał kontuzję. Ale może jeszcze dostanie szansę. Córka jest właśnie na testach w zespole z Berlina – mówi Henryk Luberecki. – Czasy bardzo się zmieniły, klub z Kielc odnosi teraz ogromne sukcesy na miarę europejską – dodaje.
Codzienny kontakt z piłką ręczną ma mieszkający w Kielcach Tomasz Olesiński - przez wiele lat z Grzegorzem_Budzioszem sędziowali w ekstraklasie, teraz jest delegatem_Związku Piłki_Ręcznej w Polsce i trenerem.

Na chwilę wrócił na Krakowską. Niewiele się zmieniło
Krzysztof Mistak mieszka we Wrocławiu, jest trenerem pierwszoligowego Moto-Jelcza Oława. Kilka tygodni temu był z tą drużyną na meczu z Vive Tauronem II. Spotkanie odbyło się w hali przy ulicy Krakowskiej, w której grywał ćwierć wieku temu.
– Hala niewiele się zmieniła, ale w Kielcach toczy się już zupełnie inna historia piłki ręcznej. Ale z przyjemnością wracam pamięcią do tamtych czasów i drużyny trenera Strząbały – mówił nam Mistak, który po odejściu do Śląska Wrocław, klubu wojskowego, zaczął być pieszczotliwie nazywany przez kieleckich kibiców „Sierżantem”.

Z piłki ręcznej do projektowania ogrodów
Bardzo ciekawa jest historia Artura Łukasiewicza. Po zakończeniu gry w piłkę ręczną zajął się projektowaniem i wykonywaniem ogrodów. – To było moje marzenie i pasja – mówi. Kupował również stare domy, remontował je i sprzedawał. Potem w wypadku we Francji stracił nogę. Dziś mieszka w Błoniu pod Warszawą. Ale dalej jest aktywny, porusza się na protezie i na wózku. Nazywany przez kolegów „Kasza” nie ma związków z hand-ballem.
– Od 1992 roku nie byłem na żadnym meczu piłki ręcznej. Nie utrzymuję kontaktów z chłopakami z tamtej drużyny. Ale jestem ciekawy, co u nich słychać, jak sobie radzą. Kiedyś przypadkowo, w drodze na wczasy do Egiptu, spotkałem się z Darkiem Wcisłą. – dodaje.

Pracuje we Francji jako technik ...w cyrku
Chyba najoryginalniejszą pracę ma Krzysztof Łyś. Pracuje jako technik w … paryskim cyrku. To cyrk stacjonarny, sezonowy, funkcjonujący jesienią i zimą.
– Cyrk nazywa się Cirque Phenix. Organizujemy między innymi imprezy zamknięte dla znanych osób, jak były prezydent Francji Nicolas Sarkozy, aktorka Catherine Deneuve, czy piłkarze nożni Paris Saint Germain – mówi Krzysztof Łyś. Drugą połowę roku spędza w domu, który kupił pod rodzinnym Zamościem. Po wyjeździe z Kielc grał w Azotach Puławy i_Padwie Zamość, grę zakończył po kontuzji kolana, której doznał grając w barwach Padwy w ...hali przy Krakowskiej w Kielcach, w dniu swoich urodzin, 19 stycznia.
Są tacy, z którymi kontakt się urwał. Marek Boszczyk, najstarszy zawodnik w drużynie ze zdjęcia (miał wówczas już 40 lat), znany z niesamowitych rzutów z biodra, nieraz niemal z połowy boiska, po latach spędzonych w Belgii wrócił do Kielc, ale, jak mówią byli koledzy z drużyny, unika kontaktów.

Jerzy Sowiński, były bramkarz reprezentacji Polski, wyjechał do Niemiec i nikt z kolegów nie ma z nim łączności. – Kiedyś przyjechał na mecz mojej drużyny, bo graliśmy niedaleko miejscowości, w której mieszka. Wiem, że pracuje w zakładzie mechanicznym – przypomina sobie Malmon.
Na zdjęciu go nie ma, bo był wtedy operowany po kontuzji. Nie ma również Andrzeja Tłuczyńskiego, legendy kieleckiego szczypiorniaka. – Grałem wtedy we Francji. Przed sezonem 1989/90 pojechałem z Koroną na obóz do Zakopanego. Pamiętam te krótkie spodenki Wojtka Dębskiego – śmieje się Tłuczyński, który w 1993 roku zdobył z Iskrą Kielce pierwszy złoty medal mistrzostw Polski w historii klubu.

Legenda trenera Strząbały wciąż żyje
Spośród uwiecznionych na zdjęciu nie żyje legendarny trener Edward Strząbała. Zmarł pięć lat temu. Na jego pogrzebie było wielu byłych zawodników, również z naszego zdjęcia. Dla nich, jak i dla kieleckich kibiców, Strząbała pozostanie legendą, człowiekiem, od którego zaczęła się w Kielcach piłka ręczna na wysokim, europejskim poziomie. – Z tamtych czasów jest tyle fajnych wspomnień, że można by było napisać książkę. To byłby hit wydawniczy – śmieje się Wcisło.

Gdzie są i co robią chłopcy z tamtych lat

Prezentujemy losy piłkarzy ręcznych, grających w Koronie Kielce na przełomie lat 80. i 90.

Paweł Kotwica

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.