Anna Piotrowska

Rocznica agresji sowieckiej na Polskę. Prof. Jan Żaryn: Okupacja bezbożnictwa. Chamstwo i zbójectwo na polskich ziemiach

Kolumny piechoty sowieckiej wkraczające do Polski 17 września 1939 roku. Fot. Fot. Wikipedia/ Domena publiczna Kolumny piechoty sowieckiej wkraczające do Polski 17 września 1939 roku.
Anna Piotrowska

– 17 września, w odróżnieniu od 1 września, to data rozpoczynająca nie tylko II wojnę światową, ale także dominację powojenną Sowietów nad Polakami, dominację bezbożnej ideologii nad światem wartości – podkreśla w rozmowie z portalem i.pl profesor Jan Żaryn, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego. Według historyka, Sowiet wkraczający we wrześniu 1939 roku na ziemie wschodnie wniósł ze sobą chamstwo i zbójectwo, będące w charakterze jego państwowości.

Mijają dokładnie 83 lata od ataku ZSRR na Polskę. 17 września 1939 r., łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji, Armia Czerwona wkroczyła na teren II Rzeczypospolitej Polskiej, realizując ustalenia zawarte w tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow. Jak ten haniebny atak na Polskę, określany "nożem wbitym w plecy", zmienił losy naszego narodu? Czego z rąk okupantów doświadczyli Polacy mieszkający na Kresach? Czym charakteryzowały się działania Sowietów?

Unicestwienie narodu za zgodą świata

– Bez wątpienia zarówno 1 września, jak i 17 września 1939 roku dla ówczesnego pokolenia, które żyło i po 123 latach niewoli tworzyło po raz pierwszy wolną Polskę, były datami przełomowymi, które zmieniły ich dotychczasowe życie – wskazuje prof. Jan Żaryn. – Dla Polaków żyjących w II Rzeczypospolitej, którym wydawało się - i mieli do tego prawo - że będą wyłącznie beneficjentami tych zmagań powstańczych wieku XIX, nagle okazało się, że sami muszą udźwignąć bagaż doświadczeń poprzednich pokoleń. Widać to we wspomnieniach bardzo wielu polskich rodzin, przedstawicieli tych rodzin, jak z dnia na dzień zmieniło się życie. Poczynając od ówczesnych dzieci, które wychowywały się w bezpiecznych warunkach lat przedwojennych i miały świadomość pełnego bezpieczeństwa. Nagle runęła ta rzeczywistość, która miała być niezmienna. I z drugiej strony, ludzi dorosłych, którzy zdali sobie sprawę, że historia po raz kolejny postawiła przed nimi zadania, które dźwigali dzielnie ich dziadowie, ojcowie i trzeba teraz im sprostać. Nikt nie wiedział wówczas, kto mógłby zaświadczyć o tym, że te zmagania będą trwały tak długo - kilkadziesiąt lat – dodaje historyk.

Dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej zwraca tu uwagę, że 17 września, w odróżnieniu od 1 września, to data rozpoczynająca nie tylko II wojnę światową, ale także "dominację powojenną Sowietów nad Polakami, dominację bezbożnej ideologii nad światem wartości, czyli chrześcijańskim światem wartości, który w narodzie polskim obowiązywał". – Jest to więc data, która przypomina nam nie tylko o krótkim trwaniu straszliwej wojny, ale także długim trwaniu narodu, który za zgodą świata był bezprzykładnie poddawany unicestwieniu egzystencjalnemu – podkreśla profesor.

[polecany] 23814585 [/polecany]

Polacy, których nie da się zniewolić

Rok 1939 przyniósł Polsce dwie zbrodnicze okupacje: niemiecką i sowiecką. Choć różniły się one od siebie, miały jednak cechy wspólne. Jak wskazuje prof. Żaryn, do podobieństw należał przede wszystkim charakter obu totalitaryzmów. – Oba miały znamiona absolutnej walki z polskością, z polską kulturą, z polskim dziedzictwem i także wyrastały z pogańskiego świata. Były więc nastawione na niszczenie człowieka, rodziny, narodu, a więc tych bytów, które stanowiły podstawę myślenia i funkcjonowania w ramach cywilizacji chrześcijańskiej – tłumaczy historyk.

Czym zaś charakteryzowały się działania Sowietów? Co żołnierz Armii Czerwonej wkraczając na wschodnie ziemie wniósł ze sobą?

– Okupacja sowiecka, za pierwszego Sowieta, czyli lata 1939-1941, to przede wszystkim okupacja, która z jednej strony ma na celu wyniszczenie elit w sensie fizycznym. Ale nie wszystkich, tylko tych wybranych. Tych, którzy według Sowietów, nie nadawali się na resocjalizację komunistyczną. To przede wszystkim: polscy żołnierze, ci którzy zostali wzięci do niewoli i zamordowani w liczbie ponad 22 tysięcy, którzy - jak czytamy w notatce z 5 marca 1940 roku wysłanej do Stalina przez Berię - nie nadają się na resocjalizację, bo ich polskość jest tak głęboka, że żaden komunizm nie zmieni tkwiącego w nich polskiego charakteru – mówi Jan Żaryn.

Nasz rozmówca podkreśla, że bestialstwo wobec polskich oficerów było oczywiście zemstą za rok 1920, jednak przede wszystkim "było to uświadomienie sobie przez Sowietów, że istnieje taka kategoria Polaków, których nie da się zniewolić".

Wśród rosyjskich działań - obok mordów - profesor wymienia skierowane przeciwko narodowi polskiemu deportacje, które odbywały się w latach 1940-1941. – Drugą co do wielkości grupą narodowościową byli Żydzi, i o tym też należy pamiętać. Jednak ten wybór narodowości polskiej był oczywiście celowy. To byli przedstawiciele świata, który tworzył kulturę zarówno w długim trwaniu Kresów, jak i krótkim Polski odrodzonej – wskazuje prof. Żaryn.

Deportowano przede wszystkim przedstawicieli świata, który wiązał się z istnieniem instytucji państwa, a więc pracowników administracji publicznej czy funkcjonariuszy policji. – Ten świat miał zaniknąć. Tzn. ci ludzie, którzy w dwudziestoleciu międzywojennym tworzyli państwo polskie na tamtych terenach – podkreśla.

W sposób szczególny w aspekcie tym doświadczone zostało też duchowieństwo, zakony, a także - mówi profesor - "przedstawiciele ziemiaństwa, tego najbardziej tkwiącego w pamięci Rosjan jako nosicieli polskości w długim trwaniu, także XIX-wiecznym, Kresów".

– To miała być ludność, która miała zostać wyrwana z tej ziemi raz na zawsze, aby już nie nosiła ta ziemia cech ciągłości kulturowej sięgającej I Rzeczypospolitej. A więc te wywózki, deportacje miały swój charakter celowy i to taka czystka etniczno-kulturowa, której się Rosjanie dopuszczali – podsumowuje nasz rozmówca.

Mniejszości narodowe. Donosicielstwo i agentura

Na tym jednak nie koniec. Dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej mówi także o sposobie, w jaki Rosjanie próbowali wykorzystać do swoich celów mniejszości narodowe: białoruską, ukraińską i żydowską. Celem tych działań była pacyfikacja jakichkolwiek przejawów polskości i konspiracji na tych terenach.

– Mam tu przede wszystkim na myśli donosicielstwo, agenturę, która niewątpliwie była bardzo ważnym ramieniem dla NKWD, które wkraczało wraz z administracją sowiecką na teren zabrany II Rzeczypospolitej. Wśród tej agentury niewątpliwie bardzo drastyczną, haniebną rolę spełniały różne środowiska, ale przede wszystkim skomunizowanej mniejszości żydowskiej, zdolnej do tego, żeby się jak najszybciej podporządkować nowej racji stanu, czyli państwa sowieckiego – mówi.

Historyk zauważa, że niestety, na polu propagandowym sowieckiej maszynie poddała się również część polskiej inteligencji. – Bo Sowieci, w przeciwieństwie do Niemców, szukali kolaborantów i ich znaleźli. Znaleźli ich wśród Polaków, którym pozostawiono margines swobody, pod warunkiem, że to "Czerwony Sztandar", ta gadzinówka, będzie ustalała reguły przekazu kulturowego i cywilizacyjnego, a więc potępienie II Rzeczypospolitej, wynoszenie pod niebiosa dorobku społeczno-gospodarczego Sowietów i sprawiedliwości ludowej, która od tej pory miała zapanować – tłumaczy.

– Dużo większą ofertę Sowieci mieli jednak dla mniejszości narodowych. Ukraińcy, Białorusini zostali obdarzeni prawem do tego, żeby te części Polski zostały włączone do republik ukraińskiej i białoruskiej, co miało znamiona zjednoczenia ziem. Ten fatalny przekaz propagandowy w przypadku Ukrainy był tak silny, że kiedy Ukraina odzyskiwała niepodległość w latach 90., można było pojechać do Lwowa i zobaczyć konsekwencje istnienia tam sowieckiej władzy przez wiele dziesięcioleci - jedna z ulic nosiła imię 17 września – dodaje historyk.

Okupacja bezbożnictwa. Chamstwo i zbójectwo

Zdaniem profesora, za wroga numer jeden - obok polskości - Rosjanie obrali wówczas Kościół katolicki, będący nośnikiem cywilizacji i kultury Zachodu. – Zsowietyzowanie tych ziem nie byłoby możliwe, zdaniem bolszewików, (to pokazała również historia Operacji Polskiej NKWD z lat 1937-38), bez fizycznego unicestwienia przestrzeni kościelnej i ludzi Kościoła – wskazuje Jan Żaryn.

Jak przejawiało się to w praktyce? – Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że sowiecka okupacja lat 1939-1941, a potem oczywiście ta druga okupacja od 1944 roku, obejmująca Kresy to okupacja bezbożnictwa, czyli państwa, które ideologicznie, ale także prawnie, było przygotowane do tego, żeby unicestwić zarówno Kościół rzymskokatolicki, jak i unicki. A więc te wyznania, które były tępione ze względu na ich uniwersalizm, ale także ze względu na ich funkcjonowanie w tej katolickiej tradycji całej spuścizny europejskiej, która dla kołchozowo-sowieckiego reżimu była nie do przyjęcia. Zarówno jeśli chodzi o prawa religijne, jak i prawa dotyczące rozumienia własności, jednostki i praw jednostki, rozumienia rodziny i jej praw. To wszystko wypracowała cywilizacja zachodnia i nosicielem tego był na tych ziemiach Kościół. To było oczywiście odwrotne do tych rozwiązań ustrojowych i prawnych, nie tylko ideologicznych, które nosił za sobą Sowiet wkraczający na tereny polskie. W praktyce to oznaczało przede wszystkim wprowadzenie dekretu o religii z 1918 roku, który niszczył prawo własności, zabór własności kościelnej, zakonnej, parafialnej, niszczenie struktury kościelnej. Jedyną dozwoloną strukturą była parafia. Było to niszczenie ciągłości struktury Kościoła katolickiego na tych terenach – tłumaczy prof. Żaryn.

Historyk przypomina, że duchowieństwo znajdowało się zarówno na listach katyńskich, jak i było ofiarami wywózek i deportacji. Jako przykład tego ostatniego Jan Żaryn wymienia tu postać ks. Tadeusza Fedorowicza. Nasz rozmówca przywołuje też świadectwa sióstr benedyktynek z Łomży, czy niepokalanek z Kresów, które opisywały niesłychane barbarzyństwo rosyjskich żołnierzy.

– Opowiadały o niszczeniu kultury, cywilizacji, ale także takiej codziennej przestrzeni, która zamieniała się w chamstwo i niszczycielską, dewastującą tę przestrzeń konsekwencję. To niszczenie kultury także na poziomie krajobrazowym: niszczenie chodników, ulic, ogrodów, posiadłości zakonnych, klasztornych, domów zakonnych, powszechna kradzież. To jest na taką skalę niszczycielską, że nie sposób tego ogarnąć, jeśli się nie rozumie charakteru tej państwowości. Państwowości, która niesie w sobie jednocześnie zbójectwo i chamstwo. To wchodzi na teren Kresów – mówi profesor.

– Wisienką na torcie jest to, że zarówno w pierwszym, jak i szczególnie drugim okresie Sowiet, odbywają się masowe aresztowania tych, którzy pozostali jeszcze na tej ziemi. Mam tu na myśli przede wszystkim księży Diecezji Łódzkiej z księdzem Adolfem Szelążkiem i jego wikariuszami, w tym m.in. błogosławionym księdzem Władysławem Bukowińskim. Oni zostali aresztowani na przełomie 1944 i 1945 roku. Mamy tu do czynienia z całą konsekwencją czyszczenia terenów polskich z katolicyzmu i posługą duszpasterską ludzi Kościoła ukrytą, konspiracyjną, a obejmującą de facto cały obszar Związku Sowieckiego. Tam, gdzie łagiernicy trafiali, tam trafiał kapłan i pozostawał dzięki temu ten dorobek chrześcijańskiej cywilizacji w tych konspiracyjnych warunkach nadal dorobkiem żywym – wskazuje dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.

Lata mijają, a Rosja się nie zmienia?

Tegoroczna rocznica napaści Sowietów na Polskę przypada w okolicznościach wyjątkowych. Tuż za naszą wschodnią granicą przed Rosjanami bronią się dziś Ukraińcy. W kontekście tym pojawiają się głosy, że Rosja, jak i jej cele nie zmieniły się przez te wszystkie lata, od 1939 roku. Czy rzeczywiście tak jest? Z takim stwierdzeniem nasz rozmówca nie do końca się zgadza.

– Wydaje mi się, że Rosja, jak każde inne państwo, się oczywiście bardzo zmienia. Tak samo ludność Rosji się zmienia. To nie jest takie łatwe porównywanie wszystkiego do wszystkiego. Pokoleniowo - rzecz jasna - my się wszyscy zmieniamy – uważa prof. Jan Żaryn. Jednocześnie historyk zwraca uwagę na pewne stałe punkty odniesienia.

– I takim stałym punktem jest mocarstwowość. Rosja ma tendencje do bycia mocarstwem i nie umie, nie potrafi, nie chce, a być może nie może się pozbyć tej pozycji, która - tak samo jak innym mocarstwom - nakazuje jej uprawiać politykę imperialną – mówi.

– Ta mocarstwowość rosyjska, jak i jej imperializm i granice tego wyzwania, które Rosja posiada, są wkomponowane w rozumienie własnej historii i własnego dziedzictwa. To pewien punkt odniesienia, który musimy brać pod uwagę, jako narody które się temu sprzeciwiają, które mają prawo do wolności, do niepodległości. My - rzecz jasna - jesteśmy naturalnym przeciwnikiem tej tradycji mocarstwowo-imperialnej – kontynuuje.

Rosyjski patriotyzm. Redefinicja?

Odnosząc się do trwającego obecnie konfliktu, historyk zwraca uwagę na szczególny charakter ukraińskich ziem, mających kluczowe znaczenie dla rosyjskich ambicji.

– Wydaje się, że Ukraina stanowi specjalny na mapie świata obszar bezpośrednich wpływów rosyjskiej mocarstwowości, ponieważ jest obszarem narodu, który ma niezwykle cenne surowce, potencjał ludnościowy i utrata tego terytorium dla Rosji jest utratą dużo boleśniejszą niż utrata państw bałtyckich czy nawet Polski. Ukraiński problem - jak to swego czasu stwierdził Roman Dmowski w cyklu artykułów z 1930 roku - nie jest kwestią lokalną, a globalną. To bardzo trafna ocena, którą także dziś możemy wyartykułować. Kwestia ukraińska i niepodległość tego państwa jest kwestią zniszczenia możliwości mocarstwowych Rosji i jednocześnie postawienia jej wobec tezy - dla niej być może nie do przyjęcia, a dla nas Polaków oczywistej - że czas imperializmu i mocarstwowości Rosji na tym odcinku globu ma się definitywnie ku końcowi i Rosja musi zredefiniować swoją pozycję na terenie geopolitycznej mapy świata – podkreśla profesor Żaryn. I dodaje: "Ale czy to będzie łatwe? Czy Rosja to kiedykolwiek zrozumie? Tego nie sposób przewidzieć".

W ocenie historyka, nie jest to bowiem kwestia Władimira Putina, obecnego dyktatora.
– To dużo głębszy problem dotyczący czegoś, co paradoksalnie także można wpisać w definicję - dla nas niezrozumiałą, bo nam obcą - pojęcia patriotyzmu. Ale nie polskiego, tylko rosyjskiego. Więc jak zdefiniować po nowemu patriotyzm rosyjski dla samych Rosjan, tak żeby oni to zaakceptowali? No, ja nie mam takiej łatwej odpowiedzi, a warto oczywiście się nad tym zastanawiać i patrzeć jak Rosja współczesna, te nieliczne środowiska opozycyjne, zapatrują się na pojęcie w tradycji rosyjskiej istniejącego patriotyzmu i jak są gotowi na dokonanie zmian w definiowaniu swojej miłości do ojczyzny – podsumowuje prof. Jan Żaryn.

[video]30991[/video]

lena

Anna Piotrowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.