Małżeństwo psychologów się rozwodzi. On, biegły sądowy od przemocy, po kryjomu zabrał ich dzieci. Mimo postanowienia sądu, nie oddaje ich

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Łukasz Cieśla

Małżeństwo psychologów się rozwodzi. On, biegły sądowy od przemocy, po kryjomu zabrał ich dzieci. Mimo postanowienia sądu, nie oddaje ich

Łukasz Cieśla

On jest biegłym sądowym, psychologiem specjalizującym się w sprawach przemocy. To od jego opinii, w różnych sprawach, zależy los innych rodzin. W styczniu, w tajemnicy przed żoną, zabrał ich dwoje maleńkich dzieci. Wyjechał do swojej mamy. Potem żonie, również psychologowi, zaczął wydzielać widzenia. Bo zarzuca jej alkoholizm. Gdy po prawie roku poznański sąd wyraził inne zdanie i nakazał mu wydanie dzieci matce, nie zastosował się do wykonalnego postanowienia. Jego zdaniem sąd i zespół biegłych się mylą, a mężczyzna w takich sprawach jest na straconej pozycji.

Nazwijmy ich Adamem i Ewą. Ich raj dawno się skończył. A może wcale się nie zaczął. Małżeństwo było burzliwe. W tym, że było źle, są akurat bardzo zgodni. Ale doczekali się córki, czterolatki. I syna, obecnie dwulatka.

Adam zapewnia, że wcale nie porwał dzieci i nie wywiózł potajemnie z domu, żona zmyśla. Przecież 29 stycznia złożył w sądzie pozew o rozwód. Przecież dopiero dzień później wyjechał z dziećmi z domu pod Poznaniem.

Dodajmy jednak, że żonie o niczym nie powiedział. Dodajmy też, że pozew złożył w biurze podawczym sądu. Zanim otwarto kopertę i wyszło na jaw, co zamierza, był już 300 kilometrów dalej. W rodzinnej wiosce. U swojej mamy.

Jak porozumieć się po rozwodzie z byłym partnerem? Zobacz film:

Jej wersja: Niedojrzały mąż miał inny model rodziny. Mówił, że to niesprawiedliwe, że to ja rodziłam, a nie on

O tej historii usłyszeliśmy od znajomego Ewy. Łapie się za głowę, gdy opowiada o szczegółach sprawy. W jego oczach zachowanie jej męża pełne jest perfidii. A przecież Adam jest biegłym sądowym, powinien świecić przykładem. Ocenia innych. Każdy z nas może na niego trafić.

Po rozmowie ze znajomym Ewy, spotykam się z nią. Panią psycholog, trenerką biznesu, która od prawie roku czeka na powrót dzieci.

- On nie był niby złym ojcem, szczególnie po narodzinach pierwszego dziecka. Ale mężem był kiepskim - zaczyna Ewa. - Poznaliśmy się na studiach, zawsze czułam u niego jakąś tajemnicę. Nie powinnam się z nim wiązać. Miał wybuchy złości i agresji, którą wyładowywał na przedmiotach albo na sobie. Skopał busa, którego kierowca się spóźnił, zrobił kilkadziesiąt dziur w ścianach w naszym mieszkaniu, które potem sam szpachlował albo gryzł własną dłoń, co mnie szczególnie przerażało. Często wpadał w płacz, po kilka razy dziennie. Gardził ludźmi, których nie lubił. Jest bardzo związany z matką. Przede wszystkim okazał się niedojrzałym człowiekiem. Kryzys w małżeństwie nastąpił w 2018 roku, po urodzeniu syna, naszego drugiego dziecka. Stawałam się dla niego przezroczysta, jak powietrze. Dla niego liczyły się tylko dzieci. Mówił, że to niesprawiedliwe, że to ja rodziłam, a on nie mógł. W domu samemu bawił się ich zabawkami. Zamiast spędzić wieczór ze mną, wolał oglądać „My little pony” albo słuchać dziecięcej muzyki, gdy spały. Gdy raz wyciągnęłam go do teatru, oglądał ich zdjęcia i mówił, że za nimi tęskni i chce wracać do domu. A ja byłam coraz bardziej samotna. Wpadłam w depresję. Po trzech latach na macierzyńskim myślę, że zaczęłam przesadzać z winem, latem 2019. Prosiłam go o pomoc, ale dał mi zerowe wsparcie. Dopiero przy pomocy rodziny i psychiatry zaczęłam stawać na nogi. Jeszcze we wrześniu 2019 roku odzyskałam kontrolę nad życiem. Dla niego to było bez znaczenia, wręcz mu to przeszkadzało.

Ewa uważa, że stało się tak, bo mąż miał inną wizję ich rodziny. Bez niej w roli jego żony i matki ich dzieci.

- W jego domu rodzinnym było tak, że ojciec nadużywał alkoholu i pod groźbą sprawy karnej matka kazała mu się wyprowadzić. I on to zrobił, usunął się. Mąż często mi opowiadał, że taki model też by mu odpowiadał. Czyli on mieszkałby ze swoją mamą i naszymi dziećmi, a ja byłabym poza tym. Takim gościem. Sądzę, że dlatego zaczął reżyserować nasze życie i się nade mną znęcać. Biegły sądowy i prawnik, który mnie codziennie torturuje, to mi się nie mieściło w głowie - przekonuje podczas spotkania.

Czytaj też: Czy potrafimy rozwodzić się z klasą? Rozmowa z sędzią poznańskiego Sądu Okręgowego

Opowiada, że jej mąż wprowadził plan A, a potem plan B. Ten pierwszy, przekonuje Ewa, zakładał, że sama się wyprowadzi.

Ewa od stycznia czeka aż dzieci wrócą do domu. Biegli i sąd stanęli po jej stronie wskazując, że dzieci mają wrócić do niej. Ale jej mąż, biegły sądowy,
Pawel F. Matysiak Ewa od stycznia czeka aż dzieci wrócą do domu. Biegli i sąd stanęli po jej stronie wskazując, że dzieci mają wrócić do niej. Ale jej mąż, biegły sądowy, się nie zgadza. Żonę uważa za alkoholiczkę i nie wykonuje postanowienia poznańskiego sądu.

- Mąż podle wykorzystał depresję i mój kilkutygodniowy kłopot z alkoholem z sierpnia 2019 roku. Nagrał mnie pijaną w restauracji, jak byliśmy tam razem z dziećmi. Wiem, źle zrobiłam. Ale zamiast pomocy, zaczął mnie upokarzać oraz przesłuchiwać, wręcz zmuszać do powiedzenia: jestem alkoholiczką. Nagrywał to, o czym nie wiedziałam. Nigdy nie powiedziałam, że jestem alkoholiczką mimo wielomiesięcznego znęcania. Nie jestem nią. Wyciągał ode mnie rzeczy, które chciał usłyszeć. Jest również absolwentem prawa. Z czasem poczułam, że chce zdobyć dowody, by szantażem zmusić mnie do wyprowadzki. Pojawiła się przemoc. Budził mnie w nocy, polewał wodą, świecił latarką w oczy i puszczał film z restauracji. Tu nie ma miejsca dla alkoholików - mówił. Gdy zrozumiał, że stanęłam na nogi, uznał najwidoczniej, że czas na plan B. 30 stycznia tego roku nagle zniknął z dziećmi. Wyjechał do swojej mamy.

Ona wynajęła detektywa, by zdobyć dowody na romans męża. "Wychodził późnym wieczorem, zawsze pod ten sam adres"

Ewa od lutego zacznie słać pisma do sądu. Odpowiedź na pozew rozwodowy męża, wnioski o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi. Przecież 30 stycznia, jak podkreśla, mąż ograniczył jej władzę rodzicielską. Najpierw siedział z nimi u swojej mamy, potem razem z nimi wrócił do Poznania. Wynajął mieszkanie. Żonie i matce dzieci zaczął ustalać widzenia.

W pismach do sądu Ewa podkreśla, że mąż zrobił wszystko potajemnie i metodycznie odsuwa ją od dzieci. Jak już wpuści na widzenie, stara się odwrócić uwagę dzieci. Przy pomocy matki. Babcia, w przebraniu motyla, raz nawet wleciała do pokoju. By czteroletnia córka, potrafiąca mówić, nie powiedziała, co się dzieje w czterech ścianach. Albo wszyscy w pokoju bawią się ciastoliną: dzieci oraz trzech skłóconych dorosłych.

Z kolei dwuletni syn, pisze Ewa do sądu, wczepia się w nią, nie chce puścić i krzyczy „do mamy”. Mężowi zarzuca też, że non stop wmawia jej alkoholizm. Domaga się, by przed spotkaniem z dziećmi zrobiła alkotest. Poniża nie pozwalając skorzystać z toalety i każe skorzystać z wiadra. Na dworze.

Czytaj też: Burzliwy rozwód małżonków z Wszemborza. Dorota nagle zniknęła po rozmowie z mężem. Co się z nią stało?

W pismach próbuje też przekonać męża, że „mała stabilizacja”, do której doprowadził, jest złudna. Żaden sąd nie przyklepie tego, by matka odwiedzała dzieci niczym ciocia na imieninach. Zarzuca mu, że gra maluchami niczym w rozgrywce pokera, jest perfidny i cyniczny.

I chcąc zadać kłam twierdzeniom o swoim rzekomym alkoholizmie, zgłasza się na badanie. Specjaliści orzekają, że Ewa miała okresowy problem z alkoholem, ale nie ma objawów uzależnienia. Mąż będzie potem wskazywał, że to prywatna opinia. On zdobył inną, która mówi co innego o żonie.

- Mąż idzie w zaparte i zafiksował się z tym alkoholem. Jeśli pan do niego pójdzie, na pewno powie, że jestem skończoną pijaczką i na pewno pokaże pamiętny film z restauracji z sierpnia 2019 roku.

Ewa podejrzewa również, że mąż chce ją usunąć, bo ma romans. Twierdzi, że gdy jego matka zostawała z dziećmi w wynajętym mieszkaniu, on w nocy czmychał pod inny poznański adres. Zazwyczaj między godziną 22 a 4 nad ranem. Mąż wszystkiemu zaprzecza. Ale Ewa jest pewna swego, bo wynajęła detektywa.

Detektyw Ewy: - Tak, mamy dowody, że ten pan nocami stale pojawiał się pod pewnym adresem. Jeśli będzie trzeba, potwierdzimy to przed sądem.

Jego wersja: żona upijała się przy dzieciach do nieprzytomności. Działam dla dobra córki i syna

Z mężem Ewy umawiam się w poznańskim mieszkaniu, które wynajął dla dzieci, siebie i swojej mamy. Wpuszcza do środka. Dzieci bawią się w pokoju obok, pod opieką babci. My zamykamy się w drugim. Towarzyszy nam kot.

- Żona jest alkoholiczką i upija się przy dzieciach do nieprzytomności. To wszystko jest potwierdzone na nagraniach, ale załatwiła sobie prywatną opinię, że jest inaczej. Boję się, że dzieci pod jej samodzielną opieką mogą wypaść przez okno, wybiec na ulicę. Jestem przerażony, że instytucje nie zwracają na to uwagi – mówi.

- Pana żona zarzuca, że jako naukowiec specjalizuje się pan w przemocy, a sam ją stosuje wobec niej i dzieci.

- Nieprawda.

- Żona ma żal, że odcina ją pan od dzieci.

- Pozwalam jej przychodzić, ale ona często z tego nie korzysta. Odwołuje około połowy spotkań - odpowiada.

- Chciałby pan, żeby to żona zabrała dzieci i ograniczyła panu prawa rodzicielskie? - dopytuję.

- Nie chciałbym być w takiej sytuacji. Ale nie zgadzam się, że ograniczyłem jej prawa. Zanim wyjechałem, prosiłem ją o leczenie i wyprowadzkę. Nie zrobiła tego. Uprzedzałem, że w takim razie ja to zrobię. Prawdą jest, że podjąłem sam tę decyzję, ale działałem dla dobra dzieci.

Czytaj też: Jak przeprowadzić dziecko przez trudny czas rozwodu rodziców? Rozmowa z psychologiem Maciejem Olsztyńskim

Adam od stycznia kieruje pisma do sądu. Skarży się w nich, że żona nadużywa alkoholu i jej alkoholizm stał się przyczyną rozpadu małżeństwa. Ona, tak to widzi, wypiera ten problem. Nie jest w stanie należycie zająć się dziećmi. Kiedyś groziła nawet samobójstwem. A jak już przychodzi na widzenia, czuć od niej alkohol, przekupuje dzieci słodyczami, narzuca im bardzo długie pożegnania, proponuje mało rozwijające zabawy. I wymyśla niestworzone historie na jego temat, posuwa się do fatalnych zagrywek: sugeruje, że molestuje córkę albo że chciał zabić żonę. Przyszła nawet kiedyś do jego miejsca pracy i wyzywała od porywaczy dzieci.

By udowodnić wersję o jej pijaństwie, zgodnie z przewidywaniem Ewy, podczas naszego spotkania Adam odtwarza mi film z restauracji. Widać na nim, że jego żona nie kontaktuje, jest zamroczona. Wyciąga też stenogramy z ich małżeńskich rozmów. I przekonuje mnie:

- Ona piła od zawsze. Tak tygodniowo ze cztery wina albo po kilka piw dziennie. Prosiłem, by przestała i się leczyła. Mój błąd, że dawałem się zbywać. Pyta się pan czy mój ojciec pił? Pił, ale dużo mniej niż żona. Okłamywała twierdząc, że sobie z tym radzi

- opowiada mi Adam.

On też wynajął detektywa, który miał przyłapać żonę na piciu: Detektyw: wszystko zeznam w sądzie

Kolejnym dowodem ma być zdjęcie kartonu, który znalazł w ich wspólnym mieszkaniu. W nim puste butelki po winie i kilku puszkach piwa. Adam nie wie, z jakiego dokładnie okresu pochodzi ten „skład”. Może z kilku miesięcy.

Zgadza się z żoną w jednym. Po urodzeniu się drugiego dziecka, skupił się na synu i starszej córce. Przecież żona, jak mówi, ciągle piła.

Ewa od stycznia czeka aż dzieci wrócą do domu. Biegli i sąd stanęli po jej stronie wskazując, że dzieci mają wrócić do niej. Ale jej mąż, biegły sądowy,
Pawel F. Matysiak

- Wycofała się z opieki nad dziećmi. W 2019 roku piła codziennie do nieprzytomności, a ja prosiłem o leczenie i mówiłem, że albo ona się wyprowadzi, albo ja. Nie sądziłem, że to tak daleko wszystko zajdzie. Czasami, gdy się budzę, nie mogę w to wszystko uwierzyć. Receptę mam jedną: ona idzie się leczyć. Jak dojdzie do siebie, dzielimy się opieką nad dziećmi, zabiera je do siebie.

Zaprzecza jej słowom, że odseparował dzieci od świata i rówieśników. Chodzi z nimi na spacery. Może pokazać zdjęcia. Wcale nie jest więc tak, że zabarykadował je w domu. Do przedszkola na razie ich jednak nie puści. Boi się, że żona przyjdzie i je stamtąd zabierze.

Adam też wynajął detektywa. Do śledzenia Ewy. Opowiada, że jego tajny wysłannik nakrył żonę, jak ta wychodzi z pracy, idzie do sklepu, kupuje „małpkę” i szybką ją opróżnia. Daje mi numer do detektywa, który ma to wszystko potwierdzić.

Czytaj też: Na czym polega praca detektywa?

Detektyw Adama: - Nie mogę komentować sprawy, muszę zachować tajemnicę wynikającą ze zlecenia. Ale w sądzie powiem, co widziałem.

Wersję o alkoholizmie Ewy przedstawia nam również jej znajoma. Tak się nam przedstawia. Rozmawialiśmy z nią dzień przed publikacją artykułu. Zapewnia, że nie odzywa się z inspiracji Adama, którego właściwie nie zna i nie wie, jakim on jest człowiekiem. Nalega, by nie pisać o niej, kim jest oraz jak ma na imię. Zapewnia, że chodzi jej o dobro małych dzieci i rzetelne przedstawienie sprawy.

- Ewa nadal ma bardzo poważny problem z alkoholem, tylko maskuje to przed otoczeniem i manipuluje ludźmi. Popijała jeszcze jesienią tego roku.

Biegli i sąd nie dopatrzyli się alkoholizmu u matki. To jej przyznano dzieci. Ojciec, biegły sądowy, kwestionuje ocenę sądu

Po wielu miesiącach patowej sytuacji, w listopadzie sąd wydał pierwsze orzeczenie. Korzystne dla Ewy, która zaznacza, że sąd zbadał wszystkie dowody. Sąd nie dopatrzył się u niej alkoholizmu.

Najpierw skierował rodzinę na badanie do Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów (OZSS). W sierpniu zespół stwierdził, że oboje rodzice posiadają podobne kompetencje rodzicielskie, a miejsce dzieci, biorąc pod uwagę ich wiek i potrzeby, jest przy mamie.

Czytaj też: Dzieci chcą wysłać matkę do psychiatryka. W tle konflikt o rodzinne gospodarstwo rolne i ziemię

Ojciec ma mieć spotkania co drugi weekend, w środowe popołudnia, a w święta naprzemiennie.

Nad rodziną nadzór ma objąć kurator z uwagi na problemy małżonków i wcześniejsze, okresowe picie matki. Z kolei u Adama biegli zauważyli braki w empatii.

Ewa od stycznia czeka aż dzieci wrócą do domu. Biegli i sąd stanęli po jej stronie wskazując, że dzieci mają wrócić do niej. Ale jej mąż, biegły sądowy,
Łukasz Gdak

Mimo tej opinii, dzieci nadal są przy przy nim. Choć postanowienie wydał również sąd. Nakazał, by dzieci wróciły do matki. Postanowienie z listopada ma rygor wykonalności. Ewa uzyskała ponadto decyzję sądu, że wydanie córki i syna ma nastąpić najpóźniej do czwartku 17 grudnia. Tego dnia będzie czekała na dzieci, by po prawie roku nieobecności mogły wrócić do domu pod Poznaniem. Ale prawdę mówiąc liczy się z tym, że mąż znowu się nie zastosuje.

- On wie, że łamie postanowienie sądu, ale gra na czas. Obawiam się, że pójdzie na całość i przyparty do muru, wkrótce gdzieś z nimi ucieknie. Gdzie ich będę szukać? - pyta Ewa.

Konflikt małżonków skończy się zabraniem dzieci przez kuratora i policję?

Tymczasem Adam przekonuje, że wcale nie musi wydać dzieci. Postanowienie postanowieniem, ale on musi dbać o dobro córki i syna. Jego zdaniem sąd udaje, że nie widzi alkoholizmu jego żony.

- Prawo zobowiązuje mnie do dbania o dobro dzieci. Dlatego ich nie wydaję. Postanowienie sądu jest wykonalne, ale nie jest prawomocne. Zaskarżyłem je. Poza tym sąd powinien wydać orzeczenie po rozprawie, a jej nie było. Chyba że jest zagrożone dobro dzieci. Wtedy powinien wydać postanowienie w ciągu siedmiu dni, o co wnosiłem. Jednak sąd wydał postanowienie zabezpieczające po 10 miesiącach – zaznacza.

Kwestionuje też opinię biegłych. Uważa ją za nierzetelną i niezgodną z zasadami sztuki.

- Stwierdzili, że brakuje mi empatii. Nie zgadzam się z tym. Dla pań z OZSS, gdy zobaczą kobietę, sprawa jest już właściwie zakończona. Takich spraw jest wiele, że ojcowie są na straconej pozycji. Proszę się tym zainteresować. Panie z OZSS w sprawie alkoholizmu żony oparły się wyłącznie na jej prywatnej opinii. Nie pozwalały mi o tym mówić w czasie badania. Wzięły też nas na badanie, które polegało najpierw na konfrontacji naszych stanowisk. Taka konfrontacja nie jest narzędziem diagnostycznym. Potem wypełnialiśmy kwestionariusze, bez żadnego nadzoru. Druga strona mogła sprawdzać w internecie, co należy odpowiedzieć, by dobrze wypaść. Z córką rozmawiano tylko pięć minut, a syna w ogóle nie badano. I to wszystko. Ponadto sąd powinien zlecić niezależną opinię w sprawie alkoholizmu żony. Czy wyobraża sobie pan odwrotną sytuację? Kobieta wyprowadza się z dziećmi od pijącego męża? Wszyscy by powiedzieli, że jest bohaterką.

Zapewnia jednak, że jeśli sąd wyda prawomocne orzeczenia, nie będzie uciekał. Wtedy wyda dzieci. I będzie umierał ze strachu czy pod opieką matki, jego zdaniem osoby nieodpowiedzialnej, nie dojdzie do tragedii.

Ewa nie zamierza czekać aż mąż napisze wszystkie odwołania i sprawa przeciągnie się o kolejne miesiące. Jak mówi, postanowienie jest wykonalne.

Jeśli mąż będzie się ociągał, wystąpi do sądu o odebranie dzieci w asyście kuratora i policji. I zaznacza, że pozwoli mu na częsty i swobodny kontakt z córką i synem. Dzieci potrzebują obojga rodziców.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Łukasz Cieśla

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.