Polska bieda mieszka tuż obok nas

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Maria Mazurek

Polska bieda mieszka tuż obok nas

Maria Mazurek

Małżeństwo żyjące od 10 lat w altance na działkach, bo on ulegl wypadkowi i stracił nogi. Starszy pan, któremu po opłaceniu rachunków zostaje złotówka dziennie na życie. Nie myślcie, że bieda w Polsce nie istnieje

Program 500+ znacznie poprawił sytuację rodzin wielodzietnych. Ale wciąż są grupy ludzi, którzy żyją za 1,60 zł dziennie

Żyją po sąsiedzku. Zapytani o największe marzenie, wymieniają: kości na zupę, mydło, grube skarpety, kawę rozpuszczalną. Zwykłe przedmioty są dla nich luksusem. Uwięzieni w biedzie, samotności, chorobie, długach. Mieszkają w zimnych, nieremontowanych kamienicach, gdzie wieje wiatr. W altanach, bo spotkało ich nieszczęście, stracili mieszkanie i nie mieli się gdzie podziać. Stłoczeni z ojcem, matką i siedmiorgiem rodzeństwa w jednym pokoju.

Najgorsze w biedzie jest to, że tak cholernie trudno z niej wyjść.

Raport o biedzie przygotowany przez zespół „Szlachetnej Paczki” poraża. Co szósta rodzina żyje bez łazienki. Co druga ma zaległości z pożyczkami. Co piąta rodzina wielodzietna żyje w jednym pokoju. W co szóstej rodzinie dotkniętej chorobą lub niepełnosprawnością, na jedną osobę przypada dziennie 1,60 zł. Słownie: złotówka i sześćdziesiąt groszy. To za mało, żeby kupić bochenek chleba.

Historia jednego kożucha

Prawie tydzień temu świąteczne paczki trafiły do blisko 19 tysięcy rodzin w całej Polsce. Ksiądz Jacek Stryczek z Krakowa wymyślił tę inicjatywę 16 lat temu.

Idea jest dość prosta: wolontariusze odwiedzają rodziny (lub pojedyncze osoby) zgłoszone przez różne instytucje. Takie wizyty są dwie. Wolontariusze rozmawiają, dopytują, wypełniają ankietę. Decydują, kto i jakiej potrzebuje pomocy. Umieszczają spis tych rodzin na stronie internetowej.

Później do akcji wkraczają darczyńcy - firmy, rodziny, grupy przyjaciół . Kompletują paczki z tym, czego potrzebuje dana rodzina. Najczęściej w takim podarku znajduje się ciepła odzież, meble, jedzenie, przybory szkolne dla dzieciaków, środki czystości czy pielęgnacyjne, sprzęt gospodarstwa domowego. Czasem coś ekstra: zabawka dla dziecka, jakiś kosmetyk.

Ale nie to w tej akcji jest najważniejsze. - Najważniejszy jest impuls, który dostają rodziny. Bieda upokarza, podcina skrzydła, wpędza w błędne koło. Też psychiczne. Wolontariusze czasem dają bodziec, by to koło przerwać. By stanąć na nogi - mówi jedna z liderek wolontariuszy, Halina Sandomierska.

Ta kobieta wie najlepiej, co mówi. Nie tylko dlatego, że jako wolontariuszka napatrzyła się na te rodziny, nawzruszała, napłakała, naprzytulała. Wie to z autopsji. Bo dziś ma: własne mieszkanie, dobry samochód, świetną pracę, gdzie jest doceniana przez szefa. Ale nie zawsze tak było.

Sześć lat temu, z dnia na dzień, odeszła z dwójką dzieci od męża. Miała ważny powód, o którym nie chce mówić. Została bez dachu nad głową, bez środków do życia, bez pracy. Grunt walił jej się pod nogami. Rodzina się od niej odwróciła, nie uwierzyła jej.

- Ten wolontariusz ze „Szlachetnej Paczki”, który się u mnie zjawił - przecież obcy człowiek! - okazał mi najwięcej ciepła, uwagi. Dał nadzieję. Ta wizyta i ta paczka naprawdę zmieniła moje życie - opowiada Halina Sandomierska.

Wtedy, sześć lat temu, dostała ze „Szlachetnej Paczki” kożuch. Nie odda go do końca życia.

Duże rodziny: dobra iskierka

W tym zatrważającym raporcie przebija się jednak iskierka optymizmu. Ta liczba 19 tysięcy obdarowanych rodzin jest o prawie dwa tysiące mniejsza niż w zeszłym roku. Przyczyna jest prosta: program 500+.

Agnieszka Czapla ze stowarzyszenia „Wiosna”, jedna z osób, które przygotowywały i redagowały raport: - W tym roku poprawiła się sytuacja rodzin wielodzietnych, do których dotarli nasi wolontariusze. Dlatego mieliśmy ich dwa razy mniej, niż w roku poprzednim. A u tych rodzin, którym pomogliśmy, wielodzietność nie była jedynym czynnikiem biedy. Zawsze było „coś jeszcze”, jak na przykład ciężka choroba czy niepełnosprawność w rodzinie. Wtedy, rzeczywiście, te 500 złotych na dziecko może być kroplą w morzu potrzeb - mówi Agnieszka Czapla.

Przykładem jednej z wielu rodzin, które odżyły po wprowadzeniu programu, jest pani Irena, samotna matka, i trójka jej dzieci. Najmłodszy synek - niepełnosprawny. Cierpi na porażenie mózgowe. Nie chodzi, nie mówi wyraźnie.

Halina Sandomierska (ta od kożucha i happy endu) pierwszy raz odwiedziła ją jako wolontariuszka rok temu.

- Stary dom w małej wsi, gdzie autobus przyjeżdża raz dziennie. Wielka bieda - opowiada. - Poprosiłam panią Irenę, bym mogła skorzystać z łazienki. Nie chciała. To wzbudziło moje podejrzenia: może nas oszukuje, chowa tam jakiś sprzęt, może są tam męskie kosmetyki, które wskazują, że jednak samotnie tych dzieci nie wychowuje? Wolontariusz musi być czujny, więc te myśli były naturalne. W końcu jednak pani Irena, po tym, jak nalegałam, wpuściła mnie do łazienki. Na palecie stała włączona pralka, z której lała się woda. Na podłodze były podłożone szmaty. Śmierdziało stęchlizną. Okazało się, że kobieta nie chciała mnie wpuścić, bo po prostu wstydziła się - opowiada Halina.

Pani Irena nawet nie prosiła o pralkę, nie wymieniła jej wśród sprzętu, który potrzebuje. - Robiła wszystko, by wiązać koniec z końcem, żeby dzieci nie głodowały. Zbierała grzyby, a nocami wyszywała piękne obrusy - wspomina wolontariuszka.

Halina odwiedziła ją również w tym roku. - Widać, jak te pieniądze z rządowego programu zmieniły ich życie. Jak świetnie ta samotna matka potrafiła je wykorzystać. Zrobiła do domu podjazd dla niepełnosprawnego syna, wysłała go na rehabilitację. Dzieciak rzucił mi się w ramiona. Okazało się, że znacznie wyraźniej mówi, ma zdecydowanie luźniejsze mięśnie, dało się go posadzić mi na kolana. Jasne, że ta kobieta, głównie przez chorobę jednego dziecka, wciąż potrzebuje pomocy, że ten program w takich przypadkach nie załatwia całkowicie sprawy. Ale pomaga, naprawdę pomaga - mówi.

Poza tym wolontariusze pokazali pani Irenie, że swoje hafty może wystawiać na portalach intrernetowych: allegro, olx. Kobieta wreszcie ma kupców na swoje rękodzieło. Chce jej się żyć.

Starość i samotność

Agnieszka Czapla z „Wiosny”: - Dzięki temu, że poprawiła się sytuacja rodzin wielodzietnych w Polsce, mogliśmy skupić się na poszukiwaniach biedy gdzie indziej. Taka grupą, której sytuacja jest w naszym kraju szczególnie trudna, są seniorzy - mówi.

Trochę faktów z raportu:
- Co trzeci senior nie ma łazienki
- Co trzeci senior wydaje na leki więcej niż 2 0 proc. swoich dochodów, a na mieszkanie - więcej niż 50 proc.
- Co trzeci senior nie może wydać na życie więcej niż 7 złotych dziennie, by nie popaść w długi.
- 38 proc. seniorów, co wiąże się z tym poprzednim, ma zaciągnięte pożyczki.

Przykładowi seniorzy, którym pomogli wolontariusze i darczyńcy „Szlachetnej Paczki”:
Pani Zofia, 83 lata, skromna emerytura i długi, które zaczęły się od zaciągnięcia pożyczki na nagrobek dla zmarłej siostry, która była dla niej ostatnią bliską osobą. W jej mieszkaniu są nieszczelne okna, jedno całkowicie wybite. Wieje jak na polu. Pani Zofia nie ma nikogo, na leki wydaje miesięcznie 300 złotych. Piecyk elektryczny, który ogrzewa mieszkanie, uruchamia na dwie godziny dziennie - stać ją na tylko tyle.

Pani Czesia, też samotna; mąż popełnił samobójstwo, syn leży w szpitalu psychiatrycznym. Kobieta cierpi na osteoporozę, nie jest w stanie wyjść z domu, myje się w zlewie, bo nie potrafi wejść do wanny. Ma 5 tys. złotych długów. Na śniadanie dostaje od sąsiada szklankę mleka, popija nią jedną kromkę chleba.

Pani Danuta, która całe życie pracowała na czarno, więc teraz utrzymuje się jedynie z zasiłku. Może wydać tylko 50 grodzy dziennie. Zapytana o najpilniejsze potrzeby, prosi o mydło.

Agnieszka Czapla: - Starsi ludzie wzruszają mnie najbardziej. Są szczególnie pokrzywdzeni: emerytura nie zapewnia im godnego życia, często na nic już nie czekają, nie mają zdrowia i sił, by wyjść z domu. Bywają bardzo samotni, bo ich przyjaciele już nie żyją albo też są przykuci do łóżka. Dzieci czasem są daleko lub w ogóle ich nie ma - opowiada.

Dlatego, ciągnie Agnieszka Czapla, te osoby czekają na wolontariuszy w sposób szczególny. Czasem ważniejsze od wsparcia materialnego jest to, by im sprawdzić czy podpowiedzieć, gdzie w okolicy są bezpłatne zajęcia dla seniorów, co proponują takim ludziom pobliskie domy kultury. Czasem taka prosta pomoc pomaga wyprowadzić tych ludzi z samotności; sprawia, że znów mają po co żyć, ubierać się, wstawać.

Z myślą o takiej formie pomocy powstała „Paczka seniorów”, nowy projekt Wiosny.

- Nigdy nie zapomnę jednej starszej kobiety, u której byliśmy - opowiada Agnieszka Czapla. - Samotnie wychowuje dwóch chłopców, którzy są jej wnukami. Nie miała w swoim domu podłączonej wody, więc stara, schorowana, z rozrusznikiem serca nosiła wodę ze studni. Miała marzenie, żeby przed jej śmiercią podłączyli jej wodę, żeby nie zostawiać chłopaków bez niej. Szybko zniknęła ze strony „Szlachetnej Paczki”, co oznacza, że znalazła darczyńcę. Ale się zdziwiłam, jak okazało się, że jest nim Urząd Gminy - opowiada Agnieszka Czapla.

- Okazało się, że nie dość, że urzędnicy gminni załatwili jej przyłącze wody, to sami, prywatnie, złożyli się na paczkę. Później chcieli się z nią spotkać, ale ona się wstydziła. Takie osoby - starsze, schorowane, zaniedbane - często myślą o sobie źle, źle się same ze sobą czują. Wolontariusze zabrali ją więc... do salonu fryzjerskiego. Zrobili jej nawet profesjonalny makijaż. Czy wyobraża sobie pani, jaka to była dla tej kobiety radość? - opowiada pracownica „Wiosny”.

Niesprawiedliwy start

Kolejną grupą, której wolontariusze mogli w tym roku bliżej się przyjrzeć, są osoby startujące w dorosłość - a mające ten start utrudniony.

Chodzi o młodych ludzi wychodzących z domów dziecka lub chcących wyrwać się z patologicznego środowiska. Bywają też inne nieszczęścia, które trudno nawet sobie wyobrazić.

Halina Sandomierska: - Pielęgniarki środowiskowe zgłosiły do programu 22-letniego Mateusza, który sam opiekuje się chorą na wirusowe zapalenie watroby mamą i pięcioletnią siostrą. Wybrałam się odwiedzić go. Na klatce schodowej były fekalia, smród, brud, okropność. I otworzył on: uśmiechnięty, życzliwy 22-latek. Zaraz przybiegła jego siostrzyczka, piękna i kochana dziewczynka, taki słodki aniołeczek. W pokoju na łóżku leżała ich matka. Nie było z nią kontaktu, była w stanie dosłownie agonalnym. Okazało się, że ojciec córeczki zostawił ją bez środków do życia, chorą. Rodzina została eksmitowana do mieszkania socjalnego w parszywej dzielnicy, takiej, do której nawet strach się zapuszczać - opowiada Halina Sandomierska.

Okazało się, że ten 22-latek stał się głową rodziny, wziął na siebie ciężar opieki nad chorą matką (trzeba zmieniać jej pampersy, karmić, myć, przekładać z boku na bok) i malutką siostrzyczką, dla której jest jednocześniej bratem, ojcem i matką. Mateusz nie wiedział nawet, o co prosić (nie wiedział również, co to jest „Szlachetna Paczka”). Wolontariusze sami zauważyli, że jego siostrzyczka ma za małe łóżeczko; że trzeba załatwić nowe, bo z tego wystają jej nóżki.

- Mateusz zapytany o to, czego sobie życzy, długo myślał, po czym odpowiedział, że potrzebuje kości na zupę, żeby gotować siostrzyczce pożywne dania - opowiada Halina Sandomierska. - Najbardziej urzekło mnie jednak to, że on był cały czas uśmiechnięty. Że nie narzekał. Że jak zapytałam go, jak sobie z tym wszystkim radzi, to odpowiedział tylko: No przecież jakoś muszę to wziąć na siebie, nikt inny tego nie zrobi za mnie.

Łzy

Wolontariusze: jest ich kilkanaście tysięcy w całej Polsce. Niektórzy - tak jest często - płaczą ze wzruszenia, przekazując rodzinie paczki od darczyńców. Inni się powstrzymują. Na ogół zżywają się z rodzinami, często później podtrzymują kontakt, odwiedzają.

Zetknięcie z biedą, z ludzką krzywdą, nieszczęściem, samotnością i chorobą potrafi zmienić życie. Daje do myślenia i pozwala docenić to, co mamy.

Maria Mazurek

Jestem dziennikarzem i redaktorem Gazety Krakowskiej; odpowiadam za piątkowe, magazynowe wydanie Gazety Krakowskiej. Moją ulubioną formą jest wywiad, a tematyką: nauka, medycyna, życie społeczne. Jestem współautorką siedmiu książek, w tym czterech napisanych wspólnie z neurobiologiem, prof. Jerzym Vetulanim (m.in. "Neuroertyka" i "Sen Alicji"), kolejne powstały z informatykiem, prof. Ryszardem Tadeusiewiczem i psychiatrą, prof. Dominiką Dudek. Moją pasją jest łucznictwo konne, jestem właścicielką najfajniejszego konia na świecie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.