rozm. Szymon Zięba

W edukacji drogowej najważniejsza jest praca u samych podstaw

W edukacji drogowej najważniejsza jest praca u samych podstaw Fot. Przemek Świderski
rozm. Szymon Zięba

Rozmowa z Jerzym Górą, sekretarzem Pomorskiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Politycy chcą, by kary dla piratów drogowych i pijanych za kierownicą były drakońsko zaostrzone. Rząd zaakceptował ministerialny projekt. To dobra zmiana?
Jeżeli chodzi o nietrzeźwych kierowców, to jak najbardziej tak. A jeżeli chodzi o piratów drogowych, to najpierw musielibyśmy sobie zdefiniować, co konkretnie to określenie znaczy...

Na przykład kierowcę, który nie zatrzyma się mimo sygnałów od policjantów i „świadomie zmusi policję do pościgu”.
Propozycja regulacji w tym kontekście mówi o popełnieniu przestępstwa, zagrożonego karą do 5 lat więzienia.

W takim wypadku moim zdaniem warto, by kara była ostrzejsza. Mówiąc wprost: gdyby taka osoba nie miała na sumieniu nic poważnego, byłaby „czysta”, to by się zatrzymała. Praktycznie wszystkie takie „gonitwy” kończą się wykazaniem, że albo kierowca był pijany, albo nie miał uprawnień, albo jechał kradzionym samochodem. Nikt nie ucieka, bo przekroczył prędkość o 20 kilometrów na godzinę. Musiał mieć coś „cięższego” na sumieniu.

Z drugiej strony uważa Pan, że kierowca pijany albo odurzony, powodując wypadek, który doprowadził do „poważnego uszczerbku na zdrowiu” powinien trafić do więzienia? Nie lepiej, by np. kary szły w kierunku wysokości odszkodowań, przymusu pokrycia kosztów leczenia?
Oczywiście, lepiej byłoby gdyby taki kierowca musiał odpracować swoją winę, w ten sposób zadość czyniąc poszkodowanemu czy rodzinie ofiary wypadku. Niestety, w tym wypadku problemem jest nieuchronność kary. Nie każdy bowiem sprawca z zasądzonym wyrokiem, obligującym do pokrycia kosztów leczenia, wypłaty np. rodzaju renty i tak dalej, wywiąże się z tego obowiązku. Proszę spojrzeć, ilu mamy np. dłużników alimentacyjnych, którzy - choć mają pieniądze - starają się wykazać, że nigdzie nie pracują. Tu byłoby podobnie. W takim wypadku trzeba postawić na nieuchronność i surowość kary, nawet jeżeli ma być to więzienie.

Czyli lepiej karać zamiast edukować?
Edukacja to zupełnie inna sprawa. I nie chodzi tu o dorosłych kierowców, którzy - jeżeli popełniają błędy - to i tak uważają, że jeżdżą najlepiej. Chodzi o młodzież, dzieci i potrzebę większej liczby godzin w szkołach poświęconych zasadom jazdy i kulturze jazdy. Ważne też, by te zajęcia - które byłyby osobnym przedmiotem - prowadziły odpowiednio przeszkolone osoby. W edukacji drogowej najważniejsza jest praca u samych podstaw.

Rozmawiał Szymon Zięba

rozm. Szymon Zięba

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.