Przenosiny stolicy, czyli historia nie taka, jaką znamy ze szkoły

Czytaj dalej
Fot. brak
Julia Kalęba

Przenosiny stolicy, czyli historia nie taka, jaką znamy ze szkoły

Julia Kalęba

W 1609 roku dwór Zygmunta III wszedł na barki i Wisłą popłynął do Warszawy. Nie pierwszy raz i, jak sądzono, nie ostatni. Rozmowa z prof. Zdzisławem Nogą, mediewistą, nauczycielem akademickim na Uniwersytecie Pedagogicznym im. KEN w Krakowie.

Według jednej z legend do zmiany stolicy doprowadził eksperyment alchemiczny Zygmunta III Wazy. Podobno król spędzał noce nad doświadczeniami i nie unikał substancji łatwopalnych. Jeden nieudany eksperyment miał w 1595 roku wywołać pożar zamku, który zmusił dwór do przeprowadzki. Jest w tym ziarno prawdy?

Niewielkie. Historia o Zygmuncie IIII Wazie przypadkowo podpalającym Wawel jest interesującą opowieścią i pomiędzy opowieści bym ją włożył. Faktem jest udokumentowany pożar Wawelu, do którego doszło w 1595 roku. Wiemy też, że w XVI wieku na krakowskim zamku miały miejsce doświadczenia alchemiczne, ale nie sposób udowodnić ich związków z pożarem. Z pewnością można za to stwierdzić, że jeżeli król myślał o zmianie siedziby, to kryzys na Wawelu był do tego dobrą okazją.

Pożar stał się pretekstem do zmiany stolicy?

Zacznijmy od tego, że aż do XVIII wieku nie istniał żaden przepis, który by mówił: stolicą Polski jest Kraków czy Warszawa. Takie patrzenie na te dwa miasta jest konsekwencją współczesnego myślenia o stolicy jako centrum, w którym skupia się życie społeczne, polityczne, administracyjne oraz centralne organy państwa. W wieku XVI możemy co najwyżej mówić o miejscu rezydencji królów czy innych specyficznych funkcjach, które te miasta pełniły. Nie było jednej stolicy, więc nie było czego przenosić.

Ale jednak król wyprowadził się z Krakowa i osiadł na stałe w Warszawie.

Tylko trzeba pamiętać, że gdy w marcu 1596 roku wyjechał na sejm do Warszawy, nikt wówczas nie wiązał z tym żadnej zmiany „stolicy”. Zygmunt III Waza wyjeżdżał też z Krakowa wcześniej. Zresztą potem wracał na Wawel i znów wyjeżdżał na sejmy do Warszawy w 1606, 1607, 1609 r. Na Wawelu urodził się 22 marca 1609 roku Jan Kazimierz. Dwa miesiące później, 28 maja 1609 roku król wraz z królową wyjechał na Litwę. Opuszczając Kraków, nie wiedział, że już więcej tu nie wróci. Ani on, ani jego dwór, ani poddani, słowem: nikt nie spodziewał się, że już więcej żaden polski władca nie zamieszka na stałe na Wawelu.

Jak to, nie żegnano króla?

Przeglądałem kiedyś liczące ponad 300 stron rachunki miasta Krakowa z 1609 r. Życie miasta toczyło się zwykłym rytmem i nic nie wskazywało na radykalną zmianę. Jak co roku lonerzy - odpowiedzialni za finanse gminy dwaj rajcy - zbierali dochody i płacili za roboty wykonane w mieście. W maju 1609 roku słudzy miejscy pracowali przy młynówce i „przekopach” na Łobzowie, potem wykonywali podobne prace w Rakowicach. Kilku robotników rąbało drewno w cegielni. Inni słudzy miejscy łatali prowizorycznie dziury na ul. Floriańskiej. Cieśla miejski z pomocnikami od wtorku, 2 maja do soboty ciosał drzewo na dach nad bramą Wiślną. Następnie od poniedziałku, 9 maja przez prawie trzy tygodnie pięciu cieśli pracowało przy dachu w cegielni miejskiej. Pod koniec miesiąca cieśle przenieśli się na odcinek murów miejskich za kościołem św. Franciszka i naprawiali najpierw zadaszenie, a od 30 maja montowali dach na wieży.

Mogli widzieć opuszczającego Wawel króla?

Zapewne. W codziennym rytmie pracowali też murarze. Przez cały maj furmani miejscy dowozili piasek i wapno do remontowanej bramy Wiślnej. Wywozili błoto spod małej wagi i kramów żelaznych. Zachorował im koń i trzeba było zapłacić za leczenie i maści - 6 groszy. W codziennym rytmie działała w maju 1609 roku także kancelaria miejska. Odnotowano zwykłe wydatki na papier, wosk czerwony, puszkę do zabezpieczenia pieczęci. Kilka złotych wydano na dokumenty w urzędzie grodzkim. Jedynym niezwyczajnym wydatkiem był zakup za 5 groszy kółek do umocowania w oknach kancelarii firanki, która miała chronić przed słońcem. Słowem - wyjazd dworu z Krakowa przeszedł bez echa i kosztów, nawet tak zwyczajnych przy powrotach monarchy na Wawel, gdy witano go uroczyście przy dźwiękach muzyki, za którą trzeba było zapłacić, i co byłoby odnotowane w rachunkach. A tymczasem nie wydano na to ani grosza. W 1609 roku dwór Zygmunta III wszedł na barki i Wisłą popłynął do Warszawy. Nie pierwszy raz i, jak sądzono, nie ostatni. Król był prawie ciągle w podróży.

Dlaczego?

Wtedy wyjechał w związku z tocząca się wojną z Moskwą. Inne wyjazdy z Wawelu wynikały z potrzeb państwowych. Były też wypady na polowania, na przykład do Niepołomic. Od wczesnego średniowiecza władcy byli w nieustannej podróży. Znacznie łatwiej było, jeżeli przemieścił się dwór królewski czy książęcy, niż żeby poddani jeździli do króla. Pozostawała także kwestia aprowizacji. Na zamkach zbierano daniny, zboże, żywność, a władca przemieszczający się z jednego zamku do drugiego miał się czym pożywić. Król nigdy nie przebywał cały czas na Wawelu. On wędrował po kraju. Czasami - jak Batory - prowadził wojny na wschodzie, innym razem jak Zygmunt August pozostawał w Wielkim Księstwie Litewskim, którego szlachtę z wielu powodów wolał od szlachty polskiej. W Polsce znajdowało się wiele królewskich siedzib, w których mógł się zatrzymać władca.

Jakie miasta miał jeszcze do wyboru Zygmunt III Waza?

Wilno, główne miasto Wielkiego Księstwa Litewskiego. Funkcje stołeczne pełniły też Piotrków i Lublin jako siedziby trybunału. W Warszawie odbywała się część sejmów. Kraków od zawsze dzielił te stołeczne, jak byśmy dziś je nazwali, funkcje z innymi miastami. Ale wiódł wśród nich prymat. Na Wawelu odbywały się chrzty, koronacje, śluby władców, ich pogrzeby.

Pożar strawił Wawel w 1595 roku, a Zygmunt III Waza wyjechał z niego dopiero po 14 latach. Nie mógł od razu przeprowadzić się do Warszawy?

Mógł. Ale tego nie zrobił, od razu podjął decyzję o odbudowie zamku królewskiego i zatrudnił do tego włoskich artystów.

W takim razie pożar nie był powodem jego przeprowadzki?

Nie był. Od pewnego już czasu władcy przebywali na Wawelu coraz rzadziej ze względów strategicznych - wynikało to z polityki państwa przeorientowanej na północny wschód i wojen, które wówczas prowadzili. Pamiętajmy, że w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, złożonej z Korony i Litwy, Kraków leżał na obrzeżach. Kraj prowadził wojny ze Szwecją, z Moskwą. Łatwiej było śledzić sytuację z Wilna.

Jakim miastem była Warszawa, kiedy w 1609 na barce płynął do niej Zygmunt III Waza?

Dużo mniejszym niż Kraków. Szacuje się, że mieszkało w niej ok. 6 tysięcy osób. W czasach Zygmunta III Wazy największym miastem Rzeczypospolitej był Gdańsk, a po nim Kraków, Wilno, Poznań i Lwów.

Dlaczego król wybrał Warszawę, a nie Gdańsk albo wysunięte najbardziej na północ Wilno?

Warszawa była geograficznym środkiem, tam od czasu unii z Litwą odbywały się sejmy, do Krakowa było Litwinom za daleko. Okoliczności sprawiły, że Warszawa stała się jedną z najważniejszych rezydencji króla. Ale jeszcze nie stolicą, nawet nie głównym miastem. Jeszcze w 1789 roku w konstytucji, czyli uchwale Sejmu Czteroletniego, jest mowa o ulgach podatkowych Krakowa „jako stolicy Królestwa Polskiego”. Dopiero w konstytucji sejmu odbytego w Grodnie w 1793 roku Warszawa została nazwana stolicą. Ale Kraków nie utracił całej stołeczności. Np. kontynuowano tu tradycję triumfalnych wjazdów po zwycięskich bitwach. Król czy wodzowie przejeżdżali od kościoła św. Floriana drogą królewską na Wawel, uroczyście witani przez mieszkańców miasta. Co prawda Zygmunt III Waza po zdobyciu Smoleńska w 1611 roku wjechał do Warszawy, ale już w 1621 roku królewicz Władysław wrócił z bitwy pod Chocimiem do Krakowa.

A jednak wyjazd króla w 1609 roku nie mógł pozostać bez konsekwencji dla miasta. Co dla mieszkańców oznaczała przeprowadzka dworu do Warszawy?

Rzeczywiście poczuli ją w kieszeniach kupcy krakowscy, którzy stracili bardzo dobrych klientów. Dotąd byli nimi nie tylko król, jego rodzina, dworzanie, ale także poddani z różnych stron kraju, którzy przybywali do władcy na Wawel załatwić swoje sprawy. Szli od bramy miasta, przez rynek, ulicą Grodzką na Wawel. I to nie byli biedni ludzie. Nie bez kozery przy ulicy Grodzkiej znajdowała się większość krakowskich warsztatów złotniczych.

Kraków zaczął się rozwijać wolniej, a Warszawa przyspieszyła?

Tak było w istocie - Kraków zaczął powoli tracić swoje znaczenie i swoje bogactwo. To wynikało z jednej strony z faktu, że nie przebywał tu dwór królewski, z drugiej nie bez znaczenia pozostawała zmiana szlaków handlowych. Pierwsze symptomy kryzysu są zauważalne już na początku wieku XVII. Punktem krytycznym stała się wielka zaraza w 1652 roku i chwilę później „potop” szwedzki, w którym miasto mocno ucierpiało i już nigdy nie podniosło się do dawnej świetności. Warszawa natomiast, na początku XVII wieku mniejsza od Krakowa, szybko się rozwinęła i w XVIII wieku rzeczywiście wyrosła na największe polskie miasto.

Julia Kalęba

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.