Pomoc w rytmie wojskowego życia. Czym zajmuje się wojsko w czasie pandemii?

Czytaj dalej
Roman Laudański

Pomoc w rytmie wojskowego życia. Czym zajmuje się wojsko w czasie pandemii?

Roman Laudański

Mierzą temperaturę przed szpitalami, pomagają w depeesach, wklepują dane w sanepidach, kontrolują kwarantannę, a ostatnio wspierają placówki opiekuńczo – wychowawcze. Na takie fronty walki z pandemią trafili żołnierze Obrony Terytorialnej.

Kiedy dzwoni tzw. telefon wsparcia, możesz pomóc lub odmówić. – Na ile możemy, staramy się wspierać potrzeby mieszkańców – zapewnia szeregowa Marzena Karczewska z 8. Kujawsko – Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Kiedy na kwarantannę zaczęli trafiać wychowawcy placówek opiekuńczych z Gostycyna i Żalna, rozdzwoniły się telefony do żołnierzy OT.

Jedno zdanie

Szeregowa Marzena Karczewska mieszka w Janowcu Wielkopolskim. Na co dzień żona i matka dwóch nastoletnich córek. Pracuje jako wychowawca w domu dziecka „Słoneczna przystań” w Kołdrąbiu (gmina Janowiec Wielkopolski). Ukończyła resocjalizację i kiedyś chciała pracować w więziennictwie. Życie potoczyło się jednak inaczej i zaczęła pracę w domu dziecka, gdzie przebywają wychowankowie w wieku od 6 do 22 lat.

– Do Wojsk Obrony Terytorialnej wstąpiłam dzięki mojemu wychowankowi – opowiada. – Uczył się w klasie mundurowej Zespołu Szkół Zawodowych w Gąsawie i złożył wniosek o wstąpienie do WOT. Byłam u niego na wywiadówce, bo jako wychowawcy z domu dziecka chodzimy na wywiadówki do naszych podopiecznych. Także z wizytami do lekarzy, czy na Dzień Mamy czy Dzień Taty do małych dzieci. Na wywiadówce zachęcano, aby wstępować do WOT-u, nawet pani wychowawczyni przyznała, że sama by się zapisała, ale już nie te lata.

Po wywiadówce rozmawiała z podopiecznym i podzieliła się z nim myślą o ewentualnej przygodzie w WOT. Miała tylko jedną wątpliwość – wiek (42 lata) i czy dałaby sobie radę. – Pani spokojnie by sobie poradziła! – odpowiedział, i to zdanie nie dawało jej spokoju.

– Ciągle do mnie wracało, aż pewnego dnia złożyłam wniosek – opowiada Marzena Karczewska. – To wychowankowi zawdzięczam, że jestem w WOT. Wystarczyło jedno zdanie, które sprawiło, że założyłam mundur.

Obawy o formę były na wyrost, bo Marzena przyznaje, że uwielbia siatkówkę, aerobik, dużo ćwiczy z dziećmi, grają razem w piłkę nożną czy w tenisa stołowego. Nie tylko chodzi na spacery, ale także dużo jeździ rowerem. – Ciągle jestem aktywna – uśmiecha się.

Wniosek złożyła w Wojskowej Komendzie Uzupełnień w Inowrocławiu.

– Zapytałam wtedy, czy zgłaszają się osoby w moim wieku. Usłyszałam: spokojnie, nawet starsze. Chwilę wcześniej była pani pielęgniarka dwa lata starsza od pani.

Najpierw badania u specjalistów, którzy orzekli, że jest zdrowa i że może podjąć służbę. Później rozmowa kwalifikacyjna (pytali m.in., dlaczego chce wstąpić i na jakim stanowisku służyć), a na końcu testy psychologiczne. Komisja zaproponowała jej stanowisko ra-townika. – Zgodziłam się.

Szeregowa Marzena Karczewska: – Pierwszy raz w życiu trzymałam w ręce broń, wcześniej nawet nie strzelałam z wiatrówki. Może w dzieciństwie z procy – uśmiecha się. – Nie wiedziałam, czy mogę być strzelcem. Podobnie z nawigacją i znajomością mapy. Ale wszystkiego można się nauczyć. Każde szkolenie rotacyjne pokazuje, w czym się lepiej czuję, co idzie mi gorzej. Specjalizację można zmienić. W momencie wcielenia nie wiedziałam, w czym się sprawdzę.

Na pierwsze szkolenie trafiła w grupie ponad stu osób na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku. 17 grudnia przysięga wojskowa. Połowa szkolenia w Toruniu, druga – w Inowrocławiu.

– Podoba mi się wojskowa dyscyplina – przyznaje. – Wszystko było nowe, ale jednocześnie ciekawe. Co było najtrudniejsze? Początek strzelania. Coś ekscytującego, emocjonującego, ale czułam obawy.

Z jednej strony to niebezpieczne, a z drugiej –wielka odpowiedzi-alność. Czujesz adrenalinę, ale liczy się także czas, bo padł rozkaz i musisz go wykonać.

Żołnierze WOT dostali całoroczną rozpiskę weekendowych szkoleń rotacyjnych. Po roku miało ponownie odbyć się szkolenie dwutygodniowe, ale z uwagi na pandemię zostało przeniesione na inny termin, a na nich czekały zadania związane z epidemią.

Kacper

Szeregowy Kacper Dąbkowski wspiera podopiecznych w placówce opiekuńczo – wychowawczej w Żalnie. – Mieszkam w Grudziądzu, mam 19 lat, uczę się w klasie maturalnej technikum budowlanego – opowiada. – Przysięgę w WOT miałem w lutym, a służbę przygo-towawczą rozpocząłem jeszcze w styczniu.

Zdaniem Kacpra Dąbkowskiego pomysł, by zostać żołnierzem, podejmuje się w dość wczesnym wieku, np. kiedy mały wnuczek słucha opowieści dziadka o wojsku. – Cały czas chodziło mi po głowie, żeby się spróbować – opowiada. – Dziadek opowiadał o wojsku, jako małolat byłem na przysiędze u kuzyna w dęblińskiej Lotniczej Akademii Wojskowej i ta ceremonia również utkwiła mi w głowie. Myślałem o organizacjach proobronnych, ale wtedy powstał WOT. Kiedy dowiedziałem się, że są tam również uczniowie, po ukończeniu 18 lat zaniosłem papiery do grudziądzkiego WKU. Służba przygotowawcza, tzw. „szesnastka”, odbywała się podczas ferii zimowych. Nie było problemów z bronią, ponieważ prywatnie już kiedyś strzelałem. Instruktorzy znakomici, wszystko dobrze tłu-maczyli. Oczywiście musieliśmy wejść w rytm życia w wojsku, ale dyscypliny i porządku nauczyłem się w domu. Wiadomo, wojsko to jest wojsko. Czy coś wcześniej ćwiczyłem? Amatorsko MMA, biega-nie i siłownia. Sprawdzian z wuefu (bieg na trzy kilometry, brzuszki, pompki) wypadł dobrze. Jak opowiada Kacper, szkolenie w WOT zaczyna się „szesnastką”, następnie odbywa się szkolenie rota-cyjne przez dwa dni w miesiącu, szkolenie zintegrowane przez dwa tygodnie, w następnym roku dochodzi szkolenie specjalistyczne i kolejne. Niestety, pandemia pokrzyżowała szyki.

Marzena

Jeszcze podczas pierwszej fali pandemii stanęła wraz z innymi żołnierzami WOT przed szpitalem w Żninie. Mierzyli temperaturę i prosili o wypełnianie ankiet. – Codziennie przez osiem dni na 12 godzin ubieraliśmy kombinezony ochronne, maseczki, przyłbice i rękawice. – Fizyczna sprawność i mocne nogi pomagały wytrwać taki dyżur – opowiada. – Trzeba było też pomagać pacjentom. Przydało się odpowiednie podejście, uspokojenie nerwowych reakcji. Jak łączyłam pracę ze służbą? Zamieniałam się dyżurami, które później musiałam odrobić. Jeśli ktoś miał urlop, to z niego korzystał.

Następnie w mieszanym ośmiogodzinnym patrolu ze żnińską policją sprawdzała osoby na kwarantannie. Później z pomocą administra-cyjną żołnierze WOT pospieszyli do sanepidu w Nakle. – Z 30 pracowników zostało sześciu, z czego tylko dwie na epidemiologii – wspomina. – A papierów napływało mnóstwo. Wprowadzaliśmy dane do komputera.

Kacper

Pierwsze zadanie związane z pandemią dotyczyło wsparcia w toruńskich „Opatrunkach”. W aptekach były braki, dlatego 82 i 81 batalion 8. Kujawsko – Pomorskiej Brygady OT wspierał pra-cowników w załadunku gotowych produktów. – Choć jesteśmy przeszkoleni z zakresu bojowego, to bardzo dobrze, że możemy wspierać mieszkańców w sytuacjach kryzysowych jak powódź czy epidemia. Później w policyjno – wojskowych patrolach w Świeciu i na Śląsku (dopiero tworzyła się dolnośląska brygada OT) kontrolowali przebywających na kwarantannie. Kacper tłumaczy, że przy zdalnym nauczaniu nie było problemu ze służbą poza Grudziądzem – najpierw lekcje, a na zmianie popołudniowej wojsko. – Nawet kiedy jestem w placówce w Żalnie, od 8.00 do 14.00 zdalnie uczestniczę w lekcjach, a po południu lub nocą przejmuję zmianę – tłumaczy. – Nic nie odbywa się kosztem szkoły – zapewnia.

Podczas wakacji, wraz z innymi żołnierzami WOT wspierał też grudziądzki szpital mierząc temperaturę i przeprowadzając wywiady z osobami przychodzącymi do lekarza.

Marzena

– Od lat pracuję w domu dziecka, wiem, że potrafię pomóc, dlatego kiedy zadzwonił telefon z prośbą o wsparcie Placówki Opiekuńczo – Wychowawczej w Gostycynie nie odmówiłam. Do wieczora miałam dyżur w swojej pracy. Rano stawiłam się w Inowrocławiu, skąd przewieziono nas do Gostycyna. Czterech wychowawców było już na kwarantannie. Trzeba było zająć się trzynaściorgiem wychowanków w wieku od trzech do siedemnastu lat. Dla mnie to chleb powszedni. Szybko poznałam dzieci, placówkę i ruszyłam do codziennych zajęć. Śniadania i kolacje przygotowywaliśmy na miejscu. Jedna z dziewczyn uczyła się w gastronomiku. Miała ugotować zupę grzybową i wszystkie etapy zilustrować zdjęciami. Ugotowaliśmy grzybową. Następnego dnia w ramach zadania do-mowego robiliśmy pierogi leniwe. – Zrobiłam dzieciakom racuchy, chłopcy poprosili o naleśniki, na niedziele było ciasto z jabłkami. Wchodząc do takiego domu wnosisz cząstkę siebie, ale jakąś cząstkę zabierasz też ze sobą. Ja będę ich wspominać, a oni, mam nadzieję, też mile będą wspominać mnie – podkreśla Marzena Karczewska. – WOT kojarzy mi się z wojskiem, ale sama idea naszej formacji to przecież wspieranie lokalnego społeczeństwa, także w trudnych momentach. Czasem wystarczy z kimś porozmawiać, podać herbatę. Pozawojskowe wsparcie też jest spełnieniem.

Kacper

– Przecież pomoc w domu dziecka wymaga ode mnie tylko od-robiny dobrej woli, nie koliduje z nauką, to dlaczego miałbym się nie zgodzić – tłumaczy szeregowy Kacper Dąbkowski. – Wspieramy wychowawców, a kiedy zostaje jeden na trzy doby, to ktoś musi go zastąpić choćby na nocnej zmianie. Tu jest czternaścioro podopiec-znych w wieku od 9 do 21 lat. Na nocnej zmianie pilnujemy porządku, pomagamy w kuchni przy posiłkach, czasem gramy w piłkę. Żołnierz w takiej placówce jest atrakcją. Rozmawiamy, opowi-adamy o służbie.

Rok w mundurze

– Rodzina cały czas mnie wspiera – uśmiecha się szer. Marzena Karczewska. – Córki są już samodzielne, nie potrzebują takiej opieki jak kilkulatki z domu dziecka. Jestem przekonana, że najbliżsi są dumni z tego, co robię.

Przez ten rok służby u Marzeny nie pojawiła się myśl o zdjęciu munduru. – Coraz bardziej mnie to wciąga. Wydaje mi się, że coraz więcej też umiem i jest we mnie coraz więcej ciekawości co dalej.

Gdyby spojrzała na siebie sprzed wojska i spojrzała na siebie obec-nie, to są dwie różne Marzeny, czy ciągle ta sama?

– Ta sama, ale silniejsza – podkreśla. – Bardziej spełniona.

Szer. Kacper Dąbkowski po maturze raczej zwiąże swoje losy z armią, ale o planach na razie nie chce mówić.

– Dużo skorzystałem na służbie w wojsku – zapewnia Kacper. – Poznałem żołnierzy po misjach, z ogromnym doświadczeniem i wiedzą. Dzielą się tym z nami. Stałem się również bardziej od-powiedzialny za drugiego człowieka, za to, co dzieje się w kraju. Uczę się, pracuję i służę dla ojczyzny. Myślę, że niektórzy koledzy pójdą w moje ślady. Bardzo pozytywnie zareagowali na moje wstąpienie do WOT. Tu można ukończyć dużo różnych kursów ho-norowanych także w cywilu. Dziękuję rodzicom, nauczycielom i dyrekcji mojej szkoły za wsparcie i wyrozumiałość.

Roman Laudański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.