Jak uratować kawiarnię? Ziarno pod drzwi, azot na wynos

Czytaj dalej
Fot. FB
Małgorzata Oberlan

Jak uratować kawiarnię? Ziarno pod drzwi, azot na wynos

Małgorzata Oberlan

W marcu stanęła na podium Mistrzostw Polski Baristów. W kwietniu miała świętować rocznicę swojej małej kawiarni na starówce w Toruniu. Ale przyszedł koronawirus i Kamila Adamiec zaczęła walkę o byt. Na razie wygrywa.

Pewnie, że lubi zwyciężać. Ma 26 lat, ale już kilka znaczących tytułów na koncie. W 2018 roku została mistrzynią zawodów Brewers Cup, czyli parzenia kawy metodami alternatywnymi (puchar pyszni się na kawiarnianej półeczce). W szczecińskim Pucharze Latte Art 2018 zajęła III miejsce. No, i najważniejsze - w marcu tego roku, w Łodzi, stanęła na podium Mistrzostw Polski Baristów.

Zdobywając laury w Łodzi, a było to 7 marca, Kamila Adamiec mogła już coś podejrzewać. O wirusie mówiło się już głośno. 13 marca w całym kraju bary, restauracja i kawiarnie musiały zamknąć drzwi dla klientów. Możliwa stała się tylko sprzedaż na wynos lub z dowozem do domu.

Pierwsza reakcja? Siąść i płakać. W kwietniu „Projekt Nano”, czyli malutka kawiarnia Kamili Adamiec na starówce w Toruniu, miała obchodzić roczek. Czy 26-letnia baristka, od roku na rynku, może mieć oszczędności na przetrwanie kilku miesięcy kryzysu? Nie. Ale może mieć odwagę, pomysły i wolę walki. Łez zatem nie było.

„Zostałam dostawcą ziarna”

Wystarczyło jej kilka dni w domu i kontakt z bywalcami kawiarni, by obmyślić zmianę strategii. Pozamykani w czterech ścianach kawosze dopytywali ją o ziarno.

Zostałam więc jego toruńskim dostawcą prosto pod drzwi zamawiającego. Później do ziarna dołączyliśmy sprzęty do parzenia kawy, a do nich kilka słów od nas, które miały pomóc w samodzielnym przygotowaniu naparu. Okazało się, że wiele osób wykorzystuje czas kwarantanny jako ten, w którym warto zdobyć nowe umiejętności. Dobra kawa w domu idealnie wpasowała się w ten klimat, a my robiliśmy co w naszej mocy, żeby dodać do tego coś od siebie - opowiada Kamila Adamiec.

Do dziś „Projekt Nano” kontynuuje tę akcję, ale od ponad miesiąca znów działa też metodą „na wynos”. To stwarza dodatkowe możliwości.

- Przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności staramy się teraz naszych gości rozpieszczać jak tylko się da, żeby możliwie najmocniej zrekompensować im konieczność wypicia kawy w papierowym kubku czy brak możliwości spędzenia w kawiarni dłuższej chwili - podkreśla baristka.

Azot na ciepłe dni

Na czym polega to rozpieszczanie? W ciepłe dni lokal oferuje przynajmniej kilka wersji kawy na zimno, np. rzadko spotykane espresso na świeżym soku z pomarańczy i nitro.

- To czarna kawa „podłączona” pod azot, dzięki czemu zyskuje konsystencję piwa stout’owego - niczym popularny na całym świecie Guinness - objaśnia Kamila Adamiec.

W lodówce jej kawiarenki zawsze można znaleźć świeżutkie domowe ciasto. Znając już upodobania gości, lokal powtarza wyrób tych słodkości, które przez ostatni rok cieszyły się największą popularnością.

- Poszerzyliśmy też ofertę sprzętów do parzenia kawy, które można u nas kupić (torunianie złapali bakcyla!). A na nasze półki i bar ściągamy kawy wyselekcjonowane w naprawdę skrupulatny sposób - wylicza katalog pieszczot młoda baristka.

Co będzie dalej? To pytanie Kamila Adamiec i pracująca z nią baristka Katarzyna Lewandowska zadają sobie codziennie, jak każdy przedsiębiorca w gastronomii. Zwykły maj oznaczałby na gotyckiej starówce Torunia tłumy turystów: szkolne wycieczki z opiekunami, zagranicznych turystów, weekendowych gości krajowych. Ale ten maj jest inny, koronawirusowy...

Nadzieja w tych stoliczkach

Dla każdego lokalu na starówce w sezonie najważniejszy jest tzw. ogródek. Tutaj przesiadują klienci, na tym się zarabia. W okresie pandemii ogródki stają się kluczowe. Jeśli nawet rząd da zielone światło i będzie można wrócić do standardowej obsługi gości wewnątrz restauracji czy kawiarni, to goście i tak najbezpieczniej będą czuć się na zewnątrz.

„Projekt Nano” w minionym sezonie miał ogródek skromny, w postaci małych stoliczków wystawionych na wąski chodnik ulicy Podmurnej.

Właśnie zaczęliśmy starać się o zgodę Miejskiego Zarządu Dróg na rozstawienie przed kawiarnią ogródka. Wiemy, jak ogromnym wsparciem byłby on dla nas w trakcie wszelkich obostrzeń. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak czekać na dobre wieści - kończy Kamila Adamiec i szybko wraca za bar.

Jest środek słonecznego dnia. Ulica Podmurna prawie pusta. Ale przed jej kawiarenką (tak, tak!) stoi kolejka. Zamaskowani goście zachowują dystans i karnie czekają. Wychodzą z kawą na wynos i papierowymi torbami, kryjącymi w sobie dobre kawowe ziarna i świeżo upieczone ciasta.

- Dlaczego tu przyszliśmy? To pani nie wie, kto prowadzi kawiarnię? - odpowiada mi pytaniem na pytanie para 30-latków.

I to już jest sukces , którego po roku działalności każdy może baristce pozazdrościć.

Arcydzieła grzechu warte

Ile kawiarni, tyle pomysłów na przetrwanie pandemii. Oczywiście, pomijając te - a uczyniło to część nawet najbardziej renomowanych lokali - które zamknęły się do „odwołania”.

Kawiarnia „Landschaft” w Bydgoszczy postawiła nie tylko na kawę na wynos (standard, przyznajmy), ale i na wypieki. Tutaj, trzeba przyznać, nie ma sobie równych.

Torty okolicznościowe, które dotąd przygotowywał lokal na zamówienie, zawsze budziły zainteresowanie i podziw. Cukiernikom nigdy nie brakowało pomysłów. Jednak w marcu i kwietniu przeszli samych siebie. Prezentowane na Facebooku „Landschaftu” torty z okazji urodzin dzieci to prawdziwe arcydzieła.

Oczywiście, okazją do pracy i zarobku była także Wielkanoc. Tuż po niej ekipa kawiarni meldowała: „Święta, święta i po świętach. Co się napiekliśmy placków, to nasze! W międzyczasie spalił się nam robot, potem piekarnik magicznie przestał piec. Takie to nasze szczęście, że wszystko przestaje działać w najmniej odpowiednim momencie. Ale co możemy zrobić? Nie poddajemy się i walczymy dalej! Nadal możecie zamawiać vouchery - za 20, 50 i 100 zł. Ciągle możecie zamawiać ciasta i torty z dowozem pod drzwi. Dostarczamy bezkontaktowo i bezpiecznie. W masce, rękawiczkach”.

Jak widać, nawet złośliwość rzeczy martwych nie podcięła bydgoszczanom skrzydeł. A wspomniane w meldunku vouchery to pomysł, który pojawił się w wielu miejscach kraju. Opłacone usługi czy towary na przyszłość bądź wykupione jako prezent dla kogoś, okazały się ratunkiem dla małej gastronomii. Rzecz jasna tej, która zapracowała na uznanie i sympatię klienteli.

Zakręcone w Krakowie

Poradziły sobie z pandemią także krakowianki, prowadzące w tym mieście Zakręconą Kawiarenkę. Mama i córka - Joanna Jankiewicz i Zuzanna - błyskawicznie przestawiły swoją pracę na dostawy domowe. Odbiorcy byli szczęśliwi, bo to jedno z nielicznych miejsc, które oferuje wypieki szczególne...

„Wszystko bez glutenu, bezpieczne dla celiaków i wszystko bez cukru! Wiele bez nabiału, jajek, zbóż, orzechów czy innych alergenów” - podkreślają krakowianki.

Znalezienie takiej niszy na rynku popłaca nawet wtedy, gdy na jakiś czas zamknąć trzeba drzwi lokalu. Przysmaki dla alergików mają wzięcie. Tym bardziej, gdy nie są to jałowe wafle czy marchewkowe ciasto bez polotu.

Zakręcona Kawiarenka to pracownia wypieków artystycznych i tradycyjnych dla osób na diecie bezglutenowej, bezmlecznej, bezcukrowej, wegańskiej, paleo, keto czy AIP. Codziennie z naszej zakręconej kuchni wychodzą świeże pieczywo, ciasta, babeczki, ciasteczka oraz zindywidualizowane wypieki, aby każdy alergik mógł rozkoszować się smakiem” - reklamuje się lokal na krakowskim Kazimierzu. I też wypatruje końca pandemii.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.