Jacek Jaśkowiak: Jeżeli PiS szybko zrejteruje i wywiesi białą flagę, jestem gotów wracać do biznesu

Czytaj dalej
Fot. Robert Woźniak
Błażej Dąbkowski

Jacek Jaśkowiak: Jeżeli PiS szybko zrejteruje i wywiesi białą flagę, jestem gotów wracać do biznesu

Błażej Dąbkowski

- Rzeczywiście komunikowałem, że moja obecność w życiu publicznym zakończy się po dwóch kadencjach i w 2023 roku wrócę do biznesu. Natomiast w wielu rozmowach m.in. z Borysem Budką, a wcześniej Grzegorzem Schetyną padało pytanie, czy nie mógłbym rozważyć zmiany swoich zawodowych planów. Chcę zobaczyć, co będzie się działo przez najbliższe trzy lata - tłumaczy w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

W kraju oraz w Wielkopolsce jest wiele organizacji zrzeszających samorządowców. Dobrze funkcjonują Związek Miast Polskich, czy Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolski. Po co Panu Stowarzyszenie Wielkopolska – kierunek Europa, które powołano pod koniec listopada?

Jacek Jaśkowiak: Przede wszystkim to nie jest moje stowarzyszenie. To wspólna inicjatywa samorządowców oraz przedstawicieli różnych środowisk. Są wśród nas m.in. osoby działające w takich strukturach jak Młodzi Demokraci, czy Młodzi Nowocześni. Łączy nas przekonanie, że należy budować siłę regionu. Zamierzamy o to walczyć wspólnie, także z tymi, którzy kiedyś byli członkami Platformy Obywatelskiej lub startowali z jej list, ale w pewnym momencie doszło do tarć między nimi, a partią. Zauważyłem ogromny potencjał współpracy Poznania z poszczególnymi gminami, nie tylko w ramach Metropolii Poznań, ale także porozumień międzygminnych. Widać to m.in. na przykładzie Wągrowca, którego burmistrz również jest członkiem stowarzyszenia. Codziennie do Poznania dojeżdża stamtąd ponad 4 tysiące osób. Mamy więc spore pole do współpracy. Możemy usiąść i zastanowić się, jak moglibyśmy ten transport usprawnić i co możemy zrobić razem dla mieszkańców naszych gmin. Jeżeli jako duże miasta nie zrozumiemy potrzeb powiatów i nie zaczniemy szukać płaszczyzn współpracy, podział na Polskę wielkomiejską i powiatową będzie się pogłębiał.

Stwierdził Pan niedawno, że Wielkopolska nie ma silnej reprezentacji politycznej na poziomie ogólnopolskim i chcecie to zmienić właśnie dzięki stowarzyszeniu. Tylko jak to zrobić, jednocześnie nie przekształcając się w partię polityczną?

Współpraca z mniejszymi samorządami wykreuje więzi między nami. Pozwoli też poznać wzajemne oczekiwania i problemy. Wówczas uczestnicząc np. w negocjacjach z zarządem PKP, będę mógł wspomnieć o potrzebach wielkopolskich gmin i zadbać o lepsze połączenia także dla nich. To wiąże się z korzyściami również dla Poznania, ponieważ osoby korzystające z transportu publicznego nie wjadą do naszego miasta samochodami. Dodatkowo jestem wiceprzewodniczącym wielkopolskiej Platformy, mam też dosyć dobre relacje z Borysem Budką, Rafałem Trzaskowskim czy Marcinem Kierwińskim. Gdy będą tworzone listy na wybory samorządowe i parlamentarne, będę miał dzięki współpracy w ramach stowarzyszenia lepsze rozeznanie w regionie i wiedzę, gdzie jest silny samorządowiec. Pozwoli nam to uniknąć niepotrzebnego wystawiania w takim okręgu kandydata Koalicji Obywatelskiej i pokaże siłę regionu. Będziemy chcieli realizować nasze cele polityczne, m.in. poprzez wzmocnienie wpływu naszych polityków na sytuację w kraju. Kiedy rządziła Platforma jako Wielkopolska nie mieliśmy żadnego ministra, a w województwie łódzkim było ich trzech. Proszę spojrzeć, jaki dworzec PKP ma Łódź, a jaki funkcjonuje w Poznaniu.

Czytaj też: Od lipca brakuje czwartego wiceprezydenta Poznania. To gra na "wymęczenie" Mariusza Wiśniewskiego?

Można przewrotnie powiedzieć, że PiS odwrócił te sytuację. Wielkopolska miała nawet swoją wicepremier Jadwigę Emilewicz, dodatkowo cały czas na stanowisku pozostają Marlena Maląg czy Szymon Szynkowski vel Sęk.

Rzeczywiście, mieliśmy wicepremiera, ale pani Emilewicz jest przecież krakowianką. My musimy przez następnych kilka lat wykreować polityków o takiej rozpoznawalności, by nie powtórzyła się sytuacja z niektórymi europosłami, którzy w Wielkopolsce nie mają nawet swoich biur poselskich. Należy zadbać o to, abyśmy byli mocni nie tylko gospodarczo, ale również mieli mocniejszą reprezentację we władzach krajowych. Chodzi mi nie tylko o ministerstwa, także zarządy kluczowych spółek Skarbu Państwa.

Czyli stowarzyszenie ma być kuźnią kadr.

Nieprzypadkowo pojawili się w nim młodzi ludzie – Milena Kowalska, Andrzej Prendke, Marcin Gołek czy Konrad Zaradny. Przed każdymi wyborami mówi się, że należy stawiać na młodych, a na listach do parlamentu widzimy od lat te same twarze. Nie chcemy, by znów powtórzyła się ta sama sytuacja. Pamiętam, jak na prośbę Grzegorza Schetyny musiałem prosić moją byłą żonę, by wystartowała do Sejmu i pociągnęła całą listę KO w Poznaniu, ponieważ istniało ryzyko, że nasza „jedynka” przegra z „jedynką” PiS-u.

Do grona młodych, ambitnych, pracowitych polityków i samorządowców należy też zastępca prezydenta Poznania i szef poznańskiej PO Mariusz Wiśniewski. Dlaczego nie dostał zaproszenia do przyłączenia się do stowarzyszenia?

Nie chciałem tworzyć organizacji, która byłaby częścią Platformy. Mariusz Wiśniewski jest szefem struktur miejskich i zastępcą prezydenta. Ma sporo pracy w urzędzie, a do tego dochodzą obowiązki związane z działalnością polityczną. Celowo ograniczam liczbę osób bezpośrednio związanych z jedną partią. Nie chcę, by powstanie stowarzyszenia ktokolwiek interpretował jako rozłam w PO, czy tworzenie wewnętrznej „spółdzielni”.

Nie jest przypadkiem tak, że powstanie stowarzyszenia jest kolejną żółtą kartką pokazaną szefowi wielkopolskich struktur PO posłowi Rafałowi Grupińskiemu? Tak przynajmniej tę inicjatywę odczytuje część działaczy.

Poinformowałem Rafała Grupińskiego o powstaniu naszej organizacji. Podobnie postąpiłem wobec Borysa Budki i Rafała Trzaskowskiego. Przypomnę, że Marcin Gołek jest też jednocześnie pełnomocnikiem stowarzyszenia Rafała Trzaskowskiego na Wielkopolskę. Rafał Grupiński, choć oczywiście przyjeżdża do Poznania, mieszka jednak w Warszawie, tam znajduje się jego ośrodek życiowy, a Stowarzyszenie ma charakter regionalny, nie będzie żadną konkurencją dla samej Platformy. Wielokrotnie rozmawiałem z Leszkiem Wojtasiakiem, z którym dobrze znamy się z zarządu wielkopolskiej Platformy. Zastanawiamy się, dlaczego wielu niezależnych samorządowców wywodzących się z PO w partii już nie ma. Chcemy poznać odpowiedź na to pytanie. Właśnie dlatego dążymy do tego, by powstał kodeks dobrych praktyk, dotyczący współpracy partii politycznych z samorządami. Nie może się ona sprowadzać tylko do wywierania presji na kwestie personalne.

Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak nie wyklucza, że będzie się ubiegał o swoją trzecią kadencję.
Robert Wozniak Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak nie wyklucza, że będzie się ubiegał o swoją trzecią kadencję.

Nierzadko wytykał Pan błędy PO i jej działaczom. Tak było choćby w przypadku byłego europosła, a dziś radnego sejmiku Filipa Kaczmarka, bohatera „afery mieszkaniowej”. Wiele osób może teraz zapytać o ścisłą współpracę z byłym członkiem zarządu województwa Leszkiem Wojtasiakiem, który składał nieprawdziwe oświadczenia majątkowe.

Z Leszkiem Wojtasiakiem poznałem się przed wyborami w 2014 r. Był wtedy przeciwnikiem mojej kandydatury. Po tych kilku latach mogę jednak powiedzieć, że bardzo szanuję jego kompetencje, inteligencję, wiedzę na temat województwa i niepotrzebnych sporów na linii PO - samorządy. To także człowiek, który potrafi wyciągać odpowiednie wnioski z popełnianych błędów i dotrzymuje słowa. Jest to ważne nie tylko w biznesie, ale również w polityce. Oczywiście sporo nas także różni – Leszek jest przede wszystkim bardziej konserwatywny niż ja. Łączy nas jednak pragmatyzm polityczny i świadomość, że w polityce potrzebna jest świeża krew.

Sprawdź także: Czy Jacek Jaśkowiak zaszczepi się publicznie przeciwko COVID-19? "Jeśli to będzie w ramię, a nie w pupę, to nie widzę żadnych przeszkód"

Czy podjął już Pan decyzję o starcie w kolejnych wyborach samorządowych? Wcześniej mówił Pan, że po dwóch kadencjach zrezygnuje z kierowania Poznaniem.

Rzeczywiście komunikowałem, że moja obecność w życiu publicznym zakończy się po dwóch kadencjach i w 2023 roku wrócę do biznesu, natomiast w wielu rozmowach, między innymi z Borysem Budką, a wcześniej Grzegorzem Schetyną padało pytanie, czy nie mógłbym rozważyć zmiany swoich zawodowych planów. Chcę zobaczyć, co będzie się działo przez najbliższe trzy lata, skupić się na zarządzaniu miastem i budowaniu siły regionu. Niestety, pandemia koronawirusa, a także polityka PiS wobec samorządów sprawiła, że byłem zmuszony przesunąć cele, które wyznaczyłem sobie na dwie kadencje. To element, który może wpłynąć na moją decyzję. Z przyjemnością wróciłbym do biznesu, by pracować mniej i więcej zarabiać, ale polityka to gra zespołowa. Jeżeli obecne, rekordowo wysokie poparcie dla mnie się utrzyma, to pewnie nie chciałbym tego zostawiać. Nie byłbym w porządku wobec poznanianek i poznaniaków, uciekając w takiej sytuacji do tego, co wygodniejsze i przyjemniejsze.

Więc PiS tak szybko może się nie pozbyć Jacka Jaśkowiaka z polityki.

Jeżeli PiS szybko zrejteruje i wywiesi białą flagę, jestem gotów szybko wracać do biznesu (śmiech).

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Błażej Dąbkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.