Developres Rzeszów może zagrać nawet w Lidze Mistrzyń

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Łukasz Pado

Developres Rzeszów może zagrać nawet w Lidze Mistrzyń

Łukasz Pado

Developres osiągnął w pięć lat więcej w żeńskiej siatkówce niż którykolwiek kobiecy klub z Rzeszowa w historii. Lepsza na Podkarpaciu była tylko Stal Mielec. Aż trudno uwierzyć, że 4 lata temu rzeszowska ekipa występowała w 2 lidze

- Od początku chciałem w tym klubie być, byłem zdeterminowany. Idąc do prezydenta Ferenca na pierwszą rozmowę, nie zauważyłem takiego jednego schodka i się przewróciłem, to była jednak dobra wróżba - wspomina Wiesław Kozieł, wiceprezes KS Developres. - Potem prezydent poznał mnie z panem Walasem i tak się zaczęło.

KS Developres jutro będzie obchodził piątą rocznicę założenia. Zespół rozpoczął zmagania od drugiej ligi, w której zajął miejsce Patrii Sędziszów. Potem w ciągu dwóch lat awansował o dwa szczeble rozgrywkowe. Awans do Orlen Ligi w 2014 roku był pierwszym, historycznym sukcesem siatkówki żeńskiej w Rzeszowie, która nigdy nie miała klubu w ekstraklasie.

- Jak pierwszy raz trafiłam do Rzeszowa, to grałam w Zelmerze Rzeszów. Walczyłyśmy wtedy, pod wodzą trenera Strzelczyka, o awans do 1 ligi, która była najwyższą w kraju. Byłyśmy blisko, ale się nie udało. Cieszę się, że mogę tu wrócić - mówiła przed sezonem Katarzyna Mróz, kapitan drużyny, która sięgnęła po brąz.

Te pierwsze pięć lat wbrew pozorom nie było łatwe. Przez klub przewinęło się kilkadziesiąt zawodniczek. Lorenzo Micelli jest już piątym trenerem zespołu. Przed nim byli Tomasz Kamuda, Marcin Wojtowicz, Mariusz Wiktorowicz i Jacek Skrok. Choć Włoch pracuje z nich wszystkich najkrócej, osiągnął największy sukces.

- Cieszę się, że trafiłem do takiego zespołu i do tego miasta, gdzie siatkówka jest tak lubiana - mówi Micelli.

Po dwóch pierwszych sezonach Developres zderzył się ze ścianą, jaką okazała się Orlen Liga. Działacze i zawodniczki przekonały się, że zabawa się skończyła. Klub zapłacił frycowe, przez dwa sezony kończąc rozgrywki na przedostatnim miejscu. Drastyczne zmiany w składzie przed obecnym sezonem przyniosły skutek. Z dawnej kadry zostały tylko cztery siatkarki. Postawiono na sprawdzone w Orlen Lidze zawodniczki. Do Rzeszowa trafiła m.in. Katarzyna Mróz z ekipy mistrza Polski Chemika Police, a także Anna Kaczmar i Klaudia Kaczorowska, wicemistrzynie z Atomem Trefl Sopot. Do tego doszła Adela Helić, jedna z najlepszych atakujących w lidze w poprzednim sezonie, i doświadczona Bułgarka Kremena Kamenowa. Skład uzupełniono młodymi siatkarkami, które miały stanowić wsparcie dla pierwszej szóstki.

Trener Jacek Skrok nie miał łatwo. W pierwszych pięciu meczach Rzeszów wygrał tylko raz. Sytuację w tabeli poprawił wygrany walkower za mecz z MKS-em Dąbrowa Górnicza (na boisku 0:3). Z czasem było jednak coraz lepiej i drużyna awansowała na czwarte miejsce w tabeli.

Rok 2017 rozpoczął się również mało udanie, bo od porażki z Dąbrową Górniczą 0:3 u siebie. Potem przyszła wygrana m.in. z Budowlanymi Łódź, ale były też złe momenty. Po wygranej z Muszynianką Skrok musiał opuścić na kilka dni zespół. Jego syn potrzebował nerki, by dalej żyć. Oddał mu ją właśnie trener Developresu. Operacja udała się, ale Skrok nie wrócił już na ławkę trenerską. Zastąpił go Lorenco Micelli. Sprawa mocno odbiła się na wizerunku klubu. Wieść o tym, że w Rzeszowie zwolniono szkoleniowca (oficjalnie trener jest na zwolnieniu lekarskim - przyp. red.) po tym, jak ten oddał nerkę synowi, obiegła cały kraj.

O dziwo, był to przełomowy moment dla zespołu, który w międzyczasie wypadł z najlepszej czwórki. Developres pod wodzą włoskiego trenera wygrał sześć meczów ligowych z rzędu, co było rekordem klubu w najwyższej lidze. Dodatkowo drużyna zagrała w Final Four Pucharu Polski i, co najważniejsze, odzyskała miejsce wśród najlepszych drużyn w Orlen Lidze. Awans do półfinału nasze siatkarki zapewniły sobie na kolejkę przed końcem sezonu zasadniczego.

Apetyty wzmocniła wygrana z Impelem 3:0 w ostatnim meczu rundy zasadniczej. W tym czasie Chemik Police przegrał aż trzy mecze z rzędu i pojawiły się głosy, że rzeszowska ekipa może zrzucić z tronu samego mistrza Polski.

Tak się nie stało. Mistrzynie pokazały klasę, sprowadziły zespół z Podkarpacia na ziemię, ale nie wybiły jej całkiem marzeń o medalu. Skazywane na kolejne pożarcie rzeszowianki ponownie ograły u siebie Impel Wrocław, tym razem 3:2. Ten mecz dodał im pewności siebie, a u rywalek pogłębił zniechęcenie po przegranym półfinale. We Wrocławiu nasz zespół zagrał najlepszy mecz w sezonie. Znacznie mocniejszy kadrowo, finansowo Impel był bez szans, i to na swoim terenie. Rzeszowianki grały jak z nut, nie dając rywalkom szans. Wygrana 3:0 ostatecznie przypieczętowała brązowy medal.

- Dla mnie jest to niesamowite uczucie, pierwsze takie zwycięstwo, pierwszy sukces, pierwszy medal. Niesamowita sprawa. Były łzy, śmiech i radość wszystko na raz. Był krzyk, wrzask, trudno to opisać

- mówi Lucyna Borek, libero naszego zespołu.

- Wracaliśmy z Warszawy ze spotkania. Kiedy usłyszałem w radiu co się stało, kazałem kierowcy zatrzymać się przy najbliższej restauracji. Wypiliśmy z moim zastępcą kilka szampanów - mówił podczas spotkania z siatkarkami prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc. - Nasz powrót też był wesoły i długi - wtórował mu wiceprezes Kozieł.

Ten ostatni wrócił do domu lżejszy o swój charakterystyczny wąsik.

- To był zakład z prezesem Walasem. Przez moment myślałem, że wszyscy o tym zapomnieli. Niestety, dziewczyny kupiły mi maszynkę i musiałem się na sucho haratać w łazience - opowiada Kozieł.

Brak wąsa nie mógł zostać niezauważony. Nazajutrz konferencja prasowa rozpoczęła się od pytania „Kto prezesowi zgolił wąsy?”.

Drużyna Developresu zrobiła sobie i kibicom super miłą niespodziankę
Krzysztof Kapica Spotkanie siatkarek Developresu z kibicami po zdobyciu brązowego medalu.

Swoje pięć minut mieli również najwierniejsi kibice. Po konferencji prasowej siatkarki były do ich dyspozycji. Robiono sobie zdjęcia, były autografy, prezentowanie medali, pucharu i wspólne rozmowy, a na koniec wspólna fotografia całego zespołu z kibicami.

Władze klubu są oszczędne w deklaracje na temat przyszłości klubu, a siatkarki kategorycznie odmawiały odpowiedzi na pytania, czy zostają na następny sezon.

- Nie mogę mówić, taką mamy umowę z klubem - zarzekała się Klaudia Kaczorowska. W podobnym tonie wypowiadały się inne zawodniczki. Pewne jest jedynie, że w klubie zostanie Lorenzo Micelli, który parafował umowę na najbliższe dwa sezony już wcześniej.

Pewne jest, że klub z Rzeszowa otrzyma też ofertę gry w europejskich pucharach. Na razie nie wiadomo, czy będzie to Liga Mistrzów czy Puchar CEV.

- Jeszcze ostatecznej decyzji odnośnie występu w europejskich pucharach nie podjęliśmy, ale myślę, że będzie ona na tak, bo chcemy się pokazać w Europie - tłumaczy prezes KS Developres Rafał Mardoń.

- Myślimy o przyszłości, ale to temat na następny czas. Teraz jest czas na to, by świętować. Będą premie dla zawodniczek, bo takie są zapisane w umowach. Chciałbym w przyszłości mieć więcej powodów do wypłacania takich nagród.

- Na pewno będziemy chcieli w przyszłym sezonie przynajmniej utrzymać to podium - dodaje Wiesław Kozieł. - Oczywiście będziemy walczyć o jak najwyższe miejsce. Mamy swoje informacje o innych klubach. Jest tasowanie, zawodniczki przechodzą z klubu do klubu. Jeśli to, co się mówi jest prawdą, to ta liga będzie stawać się bardziej wyrównana, a my będziemy mieć większe szanse na dobre miejsca. W przyszłym tygodniu będziemy mówić o zmianach w kadrze.

Chęć zostania w klubie wyraziła m.in. Katarzyna Żabińska. To jedyna zawodniczka rodem z Rzeszowa, która gra w Developresie od samego początku.

- Na pewno chciałabym zostać, cieszę się, że mieszkam w Rzeszowie i gram w tutaj w klubie, ale okaże się, jak będzie. Marzy mi się mecz na Podpromiu przy pełnych trybunach - powiedziała siatkarka.

Po sukcesie Developresu nie brakowało głosów, że siatkarki utarły nosa kolegom po fachu z Asseco Resovii. Spekulacje te ucina nieco Lucyna Borek.

- Nie chcę, by tak to odbierano. Kibicowałyśmy naszym siatkarzom przez drogę do Wrocławia, bo oni grali wtedy w Jastrzębiu. Będziemy kibicować im i trzymać za nich kciuki w rewanżu, by i oni mogli cieszyć się z brązu - skwitowała nasza libero.

Łukasz Pado

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.