Myślę, że św. Krzysztof woła do naszych kierowców i pieszych o większy rozsądek

Czytaj dalej
Fot. Robert Gąsiorek
Łukasz Winczura

Myślę, że św. Krzysztof woła do naszych kierowców i pieszych o większy rozsądek

Łukasz Winczura

Rozmawiamy z ks. Damianem Migaczem o tym, kiedy grzeszymy na drodze, a także jakimi jesteśmy kierowcami, księży rzecz jasna nie wyłączając.

Za którym razem zdał ksiądz egzamin na prawo jazdy?

Za pierwszym.

Nie wierzę. Teorię i praktykę, kopertę?!

Tak, bo kończyłem Technikum Samochodowe w Nowym Sączu. To elitarna szkoła, więc nie mogłem jej przynieść wstydu.

Myślałem, że powie ksiądz, że nazwisko Migacz zobowiązywało...

(śmiech) Coś w tym też pewnie było.

Przyzna ksiądz, że biskup wykazał się poczuciem humoru, mianując księdza duszpasterzem kierowców.

Ale migacz to bardzo ważna część w samochodzie. Bo kiedy włączamy się do ruchu, włączamy wszak kierunkowskaz, czyli właśnie migacz. A historia z moją posługą, którą pełnię dla kierowców była taka, że fundacja, która prosiła o kapelana, wskazała na mnie. A ksiądz biskup przychylił się do tej prośby.

Ile punktów ma ksiądz na koncie?

Jestem czyściutki. Zero. Ale od razu wyprzedzę kolejne pytanie. Ostatni mandat zapłaciłem dziesięć lat temu. Wyprzedzałem TIR-a na autostradzie A1, w miejscu, gdzie było ograniczenie prędkości. A, że to było na długiej prostej, docisnąłem gaz. Przekroczyłem prędkość o 50 km. Zapłaciłem bodaj 400 złotych i dostałem pięć punktów. Nie targowałem się.

Duchowni to dobrzy kierowcy?

Tak. Bo trening czyni mistrza, a kapłani dużo poruszają się samochodem. Jeżdżą do szkoły, do kurii, z posługą sakramentalną do chorych, załatwiają różne kwestie organizacyjne. I oczywiście odwiedzają rodziców, bo najczęściej dom rodzinny znajduje się dość daleko od parafii, w której dany ksiądz pracuje. Dużo tego jest.

Panuje opinia, że kapłani za kółkiem mają „ciężką nogę”.

Zapewniam, że nie wszyscy. Jeśli czasem mocniej nacisną na gaz, to wynika to z nawału obowiązków, a nie jakiejś ułańskiej fantazji czy „kozaczenia” na drodze.

Porzekadło mówi: nigdy nie kupuj auta od księdza i lekarza. Prawda czy fałsz?

Coś może być na rzeczy. Jedno jest jednak pewne, ksiądz sprzedając auto nie będzie kłamał na temat jego stanu technicznego. Ale jeśli ktoś chce kupić auto od księdza, to może faktycznie niech raczej trzy razy się zastanowi.

Mówi się, że najczęstszym grzechem kierowców jest siadanie za kółkiem po spożyciu alkoholu i szarżowanie na drodze. Co ksiądz dopisałby do katalogu win kierujących?

To zagadnienia związane z moralnością. Definicja grzechu mówi, że jest to świadome złamanie przykazania Bożego. Myślę, że najczęściej dochodzi do łamania V przykazania: „Nie zabijaj”. Przecież nietrzeźwa osoba siadająca za kierownicę może stać się potencjalnym zabójcą. Pirat drogowy, który uważa się za pana jezdni, stwarza śmiertelne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także innych użytkowników drogi.

Czytaj więcej:

  • Jak w naszym kraju jest z kulturą jazdy?
  • Osoby, które dają przyzwolenie na jazdę po pijanemu, nie odwodząc delikwenta od chęci jazdy, popełniają grzech zaniechania?
Pozostało jeszcze 49% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Łukasz Winczura

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.