Krzyczącej kobiety-polityka nie akceptujemy

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Jakubowski
Roman Laudański

Krzyczącej kobiety-polityka nie akceptujemy

Roman Laudański

Rozmowa "Gazety Pomorskiej" z dr. Magdaleną Mateją, medioznawcą z UMK w Toruniu o wystąpieniach premier Beaty Szydło.

- Premier Beata Szydło w ofensywie. W ostatnim czasie przygotowała aż trzy wystąpienia: do posłów, dziennikarzy oraz wystąpiła w orędziu do narodu. Skąd taka nadaktywność?
- PiS bardzo dobrze zarządzało komunikacją w czasie obu kampanii wyborczych. Teraz rozluźniło reżim wizerunkowy i zaczęło popełniać błędy. W działaniach rządzących widać chaos, doraźność i brak planowania. Tak postępowała poprzednia ekipa i przegrała. Postawa PiS zdumiewa, partia popełnia kardynalne błędy wizerunkowe, a nie upłynęło jeszcze sto dni, o których mówiła premier Szydło. Nadaktywność pani premier jest niepokojąca. Świadczy o braku taktyki i prowadzi do trwonienia zaufania, którym wielu Polaków obdarzyło PiS. Przyczynia się również do umniejszenia znaczenia orędzia, które jest formą komunikacji rządzących z narodem. Orędzia są rzadkim, podniosłym komunikatem, służą obwieszczeniu czegoś bardzo ważnego. Tymczasem z orędziem występował ostatnio prezydent i premier, nadużyto tej formy komunikowania. Kto zwróci uwagę na następne orędzie?



- Premier Szydło niezwykle mocno gestykulowała, to miało wzmocnić jej słowa? Na dodatek do posłów prawie krzyczała.
- Politycy PiS byli uważnymi uczniami w kampaniach wyborczych. Po zwycięstwie chyba już nie słuchają tak uważnie... Może kontrakty z doradcami wygasły, a może to kwestia triumfowania po zdobyciu pełni władzy i tracenia czujności z tego powodu? Kiedy przestaje się słuchać doradców do spraw komunikacji, ale i wyborców, na negatywne skutki nie trzeba długo czekać. Eksperci krytykują wizerunek rządzących, sondaże wykazują spadek popularności PiS. Mam wrażenie, że obecna premier i prezydent zaraz po wyborach zaniedbali kwestię prezencji. Chyba przybrali na wadze? Złośliwi zaczną twierdzić, że metaforyczne "koryto" władzy dobrze im służy. Stracili na atrakcyjności, ponadto gestykulacja, tembr głosu i mimika premier i prezydenta wypadają niekorzystnie. Beata Szydło gestykulowała nadmiernie podczas ostatnich wystąpień. W orędziu gesty sprawiały wrażenie wyuczonych, nie przystawały do treści wystąpienia.

Krzyczącej kobiety-polityka nie akceptujemy
archiwum "Gazety Pomorskiej" Dr Magdalena Mateja, medioznawca z UMK w Toruniu: - Pani Szydło ma poważny problem: atrakcyjnego Ryszarda Petru.

- Bo z tonu głosu i mimiki wynikało, że Beata Szydło miała ochotę uderzyć pięścią w mównicę?!
- Kontrolowała gesty, bo co innego chciała wyrazić, a co innego pokazywała. Mowa ciała nie była naturalna. Gestykulacja zdradza sprzeczność, nieczystość intencji. Kłamcę poznać po tym, jak komunikuje swoim ciałem. Jeśli jest sztucznie, to i nieprawdziwie. Nie wiem też, dlaczego Beata Szydło przemawiając zerka "ze skosa". Takie spojrzenia są bardzo nieprzyjemne w odbiorze, zdradzają prawdziwy charakter i prawdziwą intencję nadawcy. Tak patrzy osoba przepełniona agresją, wrogością. Pojawiająca się w jej wizerunku czerń świadczy o powadze. A gest wskazującego - "karzącego" - palca jest gestem dominacji. Punktowanie i wyliczenie podniesionym głosem, co poprzednicy robili źle - tak zachowała się pani premier w Sejmie. Z badań wynika, że pozwalamy pokrzykiwać na siebie mężczyznom - politykom, jednak pokrzykująca na nas przywódczyni, liderka odbierana jest jako rozchwiana emocjonalnie. Czy to nie brzmi znajomo? Przecież tak PiS mówiło o Ewie Kopacz! Krzyczącej kobiety - polityka nie akceptujemy. Jeśli premier będzie agresywna, to przestanie być akceptowana, co przełoży się na dalszy spadek zaufania w sondażach.



- I Ryszard Petru z Nowoczesną są na czele ostatniego sondażu "Super Express".
- Petru ma wyższe kompetencje ekonomiczne i gospodarcze od Beaty Szydło. Mówi z przekonaniem i na temat. Ma naturalny wdzięk komunikacyjny. Wizerunkowo - wzrostem i wyglądem - jest bez zarzutu. Mówi spokojnie, acz stanowczo. I wyrasta na lidera oburzonych. Na dodatek ma poparcie - zagłosowała na niego spora grupa Polaków. Pani Szydło ma poważny problem: atrakcyjnego, świetnie komunikującego się z ludźmi Ryszarda Petru. Jest w opozycji, kontratakuje, co jest dobrze przyjmowane przez ludzi.

- W kontekście świąt Beata Szydło mówiła o budowaniu biało-czerwonej drużyny i wspólnych celach. To zgrzyta w porównaniu z działaniami PiS.
- Być może chciała w ten sposób usprawiedliwić wizerunkowe zgrzyty związane z usunięciem unijnych flag? Być może nawiązywała do narodowych odczuć swoich wyborców lub odwoływała się do mitu wspólnoty? Chętnie pielęgnujemy mit wspólnoty, podczas gdy w rzeczywistości Polska jest podzielona. Premier próbowała wspólnotę "sklejać" w jedno, ale to gest parareligijny. Polska jest zróżnicowana, pęknięta, podzielona i nie ma w tym nic dziwnego. To nie powód do histerii i załamywania rąk. W ważnych momentach się jednoczymy, na co dzień jesteśmy odmienni.



- Po co Beata Szydło powtarza: "damy radę"? Jakby w to nie wierzyła.
- To powrót do haseł wyborczych i próba podtrzymania w wyborcach przekonania, że program PiS zostanie zrealizowany. Chaos komunikacyjny, już nie wielogłos, tylko kakofonia przekazów w obozie władzy, prowadzi do utraty zaufania i sympatii wyborców. Coś się w szeregach PiS musiało stać, że nastąpiło takie rozprzężenie. Może rządzący zdali sobie sprawę, że jednak się nie uda, bo zwyczajnie przelicytowano?

Roman Laudański

Nieustającą radością w pracy dziennikarskiej są spotkania z drugim człowiekiem i ciekawość świata, za którym coraz trudniej nam nadążyć. A o interesujących i intrygujących sprawach opowiadają mieszkańcy najmniejszych wsi i największych miast - słowem Czytelnicy "Gazety Pomorskiej"

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.