Marcin Kędzierski

Kroniki zwykłego człowieka. PIT-2 Gwoździem do Trumny PiS?

Kroniki zwykłego człowieka. PIT-2 Gwoździem do Trumny PiS?
Marcin Kędzierski

Polski system podatkowy cierpi na wiele chorób. Niestety ze względu na brak ogólnodostępnych danych ciężko jest je dokładnie zdiagnozować. Wyjątkiem jest podatek dochodowy od osób fizycznych - tu za sprawą raportów publikowanych od kilku lat przez Ministerstwo Finansów wiemy, że najpoważniejszym problemem jest rozłożenie obciążeń. Osoby najuboższe są obciążone relatywnie wyższymi daninami, a po przekroczeniu pewnego poziomu zarobków skala obciążeń gwałtownie spadała.

Niesprawiedliwość systemu podatkowego, polegająca na preferencyjnym traktowaniu osób znajdujących się w lepszym położeniu i jednocześnie „karaniu” najuboższych, utrzymywała się przez wiele lat i nikt nie chciał tego ruszyć. Powód jest prosty - zarówno media, jak i sama polityka, są uzależnione od pieniędzy, a te są w posiadaniu biznesu, który na tej niesprawiedliwości korzysta. Dlatego z dużym zdumieniem przyjąłem przedstawione wiosną 2021 roku propozycje reformy systemu podatkowego. Jej twórcy mieli sprytny plan - wyrównanie poziomu obciążeń miało się dokonać poprzez zmianę sposobu naliczania składki zdrowotnej. Skoro w czasie pandemii postulat podwyższenia publicznych nakładów na ochronę zdrowia cieszył się społecznym poparciem, taki fortel mógł się udać. Trzeba sobie powiedzieć wprost - istnieje wiele prostszych sposobów osiągnięcia wspomnianego celu, ale możliwe, że ten ze składką zdrowotną był jedynym politycznie realnym. Tym bardziej, że na zmianach miało skorzystać prawie 70% podatników, a koszty zmian miały dotknąć wyłącznie 10% najbogatszych.

Już po kilku dniach od ogłoszenia propozycji stało się jednak wiadomym, że ten chytry plan się nie uda. Grupy interesu rozpoczęły frontalny atak w mediach, że na podatkowych zmianach zaproponowanych w Polskim Ładzie stracą wszyscy podatnicy. A ponieważ konstrukcja reformy nie jest łatwa do zrozumienia, udało się im przekonać Polaków, że zostaną zrobieni w „polski wał”. Rząd liczył jednak, że po wejściu zmian w życie zdecydowana większość z nich zobaczy na swoich kontach więcej pieniędzy.

Liczył, ale się brutalnie przeliczył, bo z jednej strony w trakcie prac parlamentarnych dodatkowo skomplikowano system, a z drugiej strony nie dopilnował szczegółów. Nawet najzagorzalsi krytycy Polskiego Ładu nie wpadli bowiem na to, że część Polaków nie ma złożonych deklaracji PIT-2, co sprawia, że ich pensje od stycznia są niższe o 100-200 złotych. To nic, że dostaną je z powrotem, i to z nawiązką (!), przy rocznym rozliczeniu podatkowym. Rząd obiecywał, że na zmianach stracą tylko najbogatsi, a tu ludzie z przerażeniem odkrywają, że styczniowe przelewy są mniejsze niż w grudniu. Oczywiście Ministerstwo Finansów będzie naprędce łatać zmiany, ale wydaje się, że reforma jest w sensie wizerunkowym nie do uratowania. Polski Ład, który miał pomóc PiS odzyskać społeczne poparcie, może okazać się dla niego gwoździem do politycznej trumny.

Z perspektywy publicznej gorsze jest jednak co innego - po tej porażce nikt nie odważy się tykać systemu podatkowego, i to przez wiele lat. Podobnie jak w przypadku podwyższenia wieku emerytalnego przez rząd PO-PSL - konieczna reforma, ale przeprowadzona w zły sposób, na lata zamknęła okno możliwości dla wprowadzenia niezbędnych zmian.

Marcin Kędzierski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.