Agnieszka Drzewiecka

Kolejna pacjentka oskarża ginekologa Piotra P. o gwałt

O sprawie oskarżonego ginekologa pisaliśmy w czwartek 17 marca. O sprawie oskarżonego ginekologa pisaliśmy w czwartek 17 marca.
Agnieszka Drzewiecka

Proces ginekologa rusza w poniedziałek 21 marca. Tymczasem z nami skontaktowała się pani Joanna. W głowie ma takie obrazki: ginekolog rozpina pasek, leży na niej, a gdy ona prosi, by przestał, mówi: „Zaraz będzie po wszystkim”...

Joanna (imię zmienione) mieszka pod Gorzowem. Jest atrakcyjną, zadbaną kobietą przed trzydziestką. Pacjentką Piotra P. była przez kilka lat. W lipcu 2014 poszła do niego na zabieg w prywatnym gabinecie w Strzelcach. Dwa miesiące wcześniej ten sam ginekolog też przeprowadzał jej zabieg - nic z niego nie pamięta, lek zadziałał tak silnie, że po wszystkim bliscy musieli ją zanieść do auta, była nieprzytomna.

- Dziś myślę, że sprawdzał wtedy, jak reaguję na ten lek. Bo po zabiegu na kontroli powiedział, że zabieg trzeba powtórzyć. Przyszłam więc w umówionym terminie. Pamiętam, jak lekarz zakładał mi wenflon i podawał lek. Zanim skończył zastrzyk, już odpływałam, ale w trakcie zabiegu odzyskałam świadomość. W głowie mam tylko urwane obrazki. Pamiętam, jak odpinał pasek, pamiętam to bardzo wyraźnie, pamiętam każdy szczegół i wygląd paska. Potem czułam, że napiera na mnie, porusza się rytmicznie, że mnie przygniata. Pamiętam jego oddech, sapanie, twarz trzymał przy mojej twarzy, leżał na mnie, pamiętam ucisk jego ciała. Mówiłam, żeby przestał, żeby tego nie robił, ale on tylko mówił: „Już zaraz będzie po wszystkim”. Mąż mówił, że gdy lekarz wyprowadził mnie na korytarz, powiedział: „Teraz możesz z nią zrobić w domu wszystko, co chcesz, ona i tak nic nie będzie pamiętała”. Ocknęłam się już w domu. Pamiętałam to, co się stało, ale pamiętałam też, że lekarz wielokrotnie uprzedzał mnie, że po tych lekach mogę mieć zwidy, że mogą mi się wydawać rzeczy, które nie miały miejsca. Więc wyparłam to wszystko ze świadomości, wolałam wierzyć, że to leki tak działały, że nic się nie stało, nie dopuszczałam do siebie innej myśli. Nie opowiedziałam o tym mężowi, dopiero teraz, gdy poznaliśmy historię ze Strzelec. On też dopiero teraz skojarzył dziwne dźwięki dobiegające z gabinetu, słyszał rytmiczne stukanie czegoś o ścianę. I to, że lekarz po zabiegu wyglądał jakoś dziwnie, jak po seksie, to widać, człowiek krótko po tym wygląda inaczej. Ale mąż też nie dopuszczał do siebie myśli, że do czegoś mogło dojść. Ufaliśmy temu człowiekowi - przyznaje Joanna.

W czwartek złożyła zawiadomienie w prokuraturze w Strzelcach, niedługo złoży zeznania. Zawiadomienie przyjęto - potwierdził nam w piątek Jacek Wasilewski, zastępca prokuratora rejonowego. Na pytanie, czy były też inne zgłoszenia, odrzekł, że nie może udzielać informacji.

Joanna wspomina, że Piotr P. często zadawał zawstydzające pytania. - Mówił na przykład, że skoro jesteśmy tacy młodzi, to pewnie mój mąż chce to robić bez przerwy. Opowiadał nawet o innych kobietach, z którymi coś go łączyło. Wypytywał o prywatne życie, czasem cała wizyta to było wypytywanie o moje sprawy, ale nie o zdrowie. Mimo to był lubiany wśród pacjentek, bo był wyluzowany, swobodny - stwierdza Joanna.
Po tym, co usłyszeliśmy, próbowaliśmy skontaktować się z Piotrem P. Dzwoniliśmy na numer jego komórki. Odrzucał połączenia.

W poniedziałek w sądzie w Strzelcach rusza jego proces. Ginekolog jest oskarżony o zgwałcenie pacjentki w maju 2014, również podczas zabiegu (pisaliśmy o tym w czwartek, 17 bm.). Zarzut usłyszał we wrześniu 2015, kiedy prokurator otrzymał ekspertyzę dotyczącą ważnego dowodu w sprawie: prezerwatyw znalezionych w śmietniku lekarza w dniu, w którym przeprowadzał zabieg. Specjaliści potwierdzili, że był na nich materiał genetyczny pacjentki, a w środku nasienie Piotra P. Dowodem w sprawie są też zeznania koleżanek pacjentki, które podczas zabiegu czekały na nią na korytarzu. I słyszały odgłosy mebla rytmiczne uderzającego o ścianę. - Jakby ktoś się r... - powiedziały policjantom.

Na profilu „Gazety Lubuskiej” na Facebooku poruszenie, sporo osób komentuje tę sprawę. „To aż strach chodzić do lekarzy. Co się dzieje na tym świecie” - pisze Grażyna. Przeważają opinie negatywne, ale znaleźliśmy też taką: „Pan Piotr prowadził moją ciążę, od początku chodziłam do niego, to wszystko jest oszczerstwem. Zachowuje się w porządku w stosunku do pacjentek” - przekonuje Andżelika.

Ginekolog jest zawieszony w prawach do wykonywania zawodu. Grozi mu od 2 do 12 lat więzienia.

Agnieszka Drzewiecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.