Kiedyś i ja będę dla dzieci tatą, a one mi pięknie podziękują za to

Czytaj dalej
Fot. Agnieszka Drzewiecka
Jarosław Miłkowski

Kiedyś i ja będę dla dzieci tatą, a one mi pięknie podziękują za to

Jarosław Miłkowski

Daniel Andrzejak z Lichenia i Waldemar Kuzio z Górzycy to ojcowie aż pięciorga dzieci. Jak sobie poradzili i radzą z ich wychowaniem?

- Warto pokazać w gazecie wzory ojców, którzy nawet w dzisiejszych czasach, gdzie liczy się pieniądz, mają czas dla swoich dzieci. Relacje z dziećmi warto wykształcić już od najmłodszych lat, a to często ucieka – powiedział nam Leszek Kędzierski ze Strzelec Krajeńskich.
- Przeczytałbym portret ojca, który musi pełnić rolę matki i samotnie wychowuje swoje dzieci – usłyszeliśmy od Andrzeja Furmaniuka z Żagania. Podobnego tekstu chciał Mieczysław Ziętek, kolejny z Czytelników.
A Waldemar Kuzio z Górzycy powiedział nam: - W Dniu Ojca przeczytałbym tekst o ojcach, niekoniecznie z pierwszych stron gazet, np. o takim, który pracował sam, aby dzieci pokończyły szkoły.

Pan Waldemar sam jest takim ojcem. Przez wiele lat był strażnikiem więziennym w Słońsku, dziś jest już na emeryturze. Gdy wraz z żoną Dorotą dorobił się pięciorga dzieci – w kolejności: Oli, Radka, Kamila, Kornela i najmłodszej Dominiki, małżonka zajmowała się w domu wychowywaniem pociech, a on chodził do pracy, by zarabiać na życie całej rodziny.
- Ciężko było, ale naprawdę warto. Syn kończy studia, córka już je skończyła, a pozostałe dzieci na pewno przegonią ojca. Zostaną magistrem, a może nawet coś więcej – mówi pan Waldemar. Nasz Czytelnik mówi, że nigdy nie stosował wobec dzieci żadnej dyscypliny. Wychowywał je z żoną w miłości. Od ich najmłodszych lat uczył szacunku do rodziców, dziadków i rodzeństwa.
- Jeśli już coś przeskrobały, mogły spodziewać się rozmowy. Pewnie dziś powiedzą, że to była dla nich kara, ale skutkowało. Miały szansę się obronić i wytłumaczyć swoje postępowanie, a potem wysłuchać, co mamy do powiedzenia. Zazwyczaj przyznawały nam w końcu rację – mówi nam Waldemar Kuzio z Górzycy.

Podobnie jak on, piątki dzieci doczekał się już Daniel Andrzejak z Lichenia w powiecie strzelecko-drezdeneckim. Trzy lata temu historia jego rodziny poruszyła całą Polskę. Wiosną 2014 r. podczas narodzin piątego dziecka zmarła żona pana Daniela. On został sam z pociechami. Gdy napisaliśmy o nim w „GL”, z pomocą ruszyło wielu ludzi. Losem Andrzejaków zainteresował się nawet ówczesny minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak – Kamysz. Panu Danielowi łatwo bowiem nie było. Gdy umarła mu żona, został sam nie tylko z dziećmi. Także z kredytem za dom i brakiem możliwości wzięcia urlopu tacierzyńskiego.
Wychować samemu piątkę dzieci łatwo nie jest, tym bardziej samotnie. Gdy z czasem mijała żałoba po śmierci pani Barbary, pan Daniel zaczął się rozglądać za kimś, kto pomógłby wychować mu gromadkę dzieci. I udało się!

- Poznałem Klaudię. Ona ma dwoje swoich dzieci, ja pięcioro swoich. W domu jest więc siódemka. A będzie jeszcze więcej. Pobraliśmy się 28 stycznia tego roku, a za kilka miesięcy urodzi nam się pierwsze wspólne dziecko. W domu będzie więc nas aż dziesięcioro. Ułożyło nam się. Daje sobie radę, a ja jestem ojcem pełną gębą – cieszy się pan Daniel. Na życie całej radosnej gromady zarabia w firmie produkującej polbruk. A dzieci rosną. Oliwia ma już 12 lat, Kasia jest dziewięciolatką, Zusia ma lat siedem, a Szymek pięć. Najmłodsza – Roksana – skończyła już trzy latka.

- Na dzień Ojca życzeń będzie więc cała masa – śmieje się podczas rozmowy z „GL” pan Daniel. Życzenia będą też odbierać także inni ojcowie. Ciekawe, może któryś z nich przy okazji zadedykuje wiersz, jaki podesłała nam Czytelniczka Halina Jerulank:
„Jak to jest? Od dawna tak sobie tłumaczę, / gdy się dziecko skaleczy, to za mamą płacze. / Do niej zazwyczaj się zwraca w potrzebie, / przytula i pyta, kiedy czegoś nie wie. / A tato gdzieś obok, jakby go nie było. / A przecież z nim także czasami jest miło. / Tylko, że ciągle wyjeżdża, pracuje, / więc swoimi dziećmi rzadko się zajmuje. / Kiedyś i ja będę dla mych dzieci tatą. / Teraz swym rodzicom podziękuję za to / i obiecam, że będę dzieci wychowywał, / wszędzie z nimi jeździł, często z nimi bywał. / A one mi pięknie podziękują za to, / że będę codziennym, nie niedzielnym, tatą”.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.