Krzysztof Błażejewski

Jej - tulipana, sobie - pół litra. Jak kiedyś obchodzono dzień kobiet

Z okazji 8 marca organizowano w PRL-u okolicznościowe przyjęcia dla pań w zakładach pracy Fot. G Rutowicz/Narodowe Archiwum Cyfrowe Z okazji 8 marca organizowano w PRL-u okolicznościowe przyjęcia dla pań w zakładach pracy
Krzysztof Błażejewski

Nikt, kto żył w czasach PRL-u, z pewnością nie zapomni obchodów Dnia Kobiet w tamtym czasie. Przebiegały one według specyficznego rytuału.

Dzień Kobiet w języku propagandy PRL-owskiej nazywany był „okazją do pokazania wszystkim kobietom w różnej formie najgłębszych wyrazów uznania za trud zawodowy, społeczny, za wzorowe wywiązywanie się z obowiązków matki i wychowawczyni młodego pokolenia”.

W 1978 roku, pod koniec epoki Edwarda Gierka, świętowano wyjątkowo okazale i hucznie. W Bydgoszczy na uroczystej akademii „najbardziej zasłużone mieszkanki województwa” zostały udekorowane wysokimi odznaczeniami państwowymi i wojewódzkimi. Aktu dekoracji dokonał sam ówczesny „Pierwszy”, czyli Józef Majch-rzak, wręczając m.in. Krzyże Kawalerskie Orderu Odrodzenia Polski, Krzyże Zasługi oraz odznaki „Zasłużony dla rozwoju woj. bydgoskiego”.

Notable w „Jutrzence”

Potem z przedstawicielkami kobiet z województwa spotkała się ówczesna elita władzy. Jubilatki głośno deklarowały podjęcie wielu czynów na zbliżające się 35-lecie Polski Ludowej. Kobiety - przedstawicielki załóg największych bydgoskich zakładów zobowiązały się wykonać określonej wartości czyny produkcyjne oraz prace społeczne. To należało do obowiązków. Potem przychodził czas na przyjemności. Po południu „najbardziej zasłużone obywatelki” udały się na uroczysty koncert w Filharmonii Pomorskiej

W przeddzień Dnia Kobiet swoje działaczki honorowały pozostałe „bratnie” partie - ZSL i SD, natomiast jeszcze wcześniej odbywały się spotkania reprezentantów władz z działaczkami społecznymi w klubach i siedzibach lokalnych stowarzyszeń. Towarzyszyły temu wieczorki artystyczne, projekcje filmów czy imprezy rekreacyjne.

Bydgoscy notable z PZPR cztery dekady temu na miejsce spotkania okolicznościowego wybrali „Jutrzenkę” z racji m.in. tego, że większość jej załogi stanowiły właśnie kobiety. Zasłużone nauczycielki były podejmowane w Domu Nauczyciela, a lekarki, pielęgniarki i personel medyczny w klubie „Medyk.”

W tym dniu kobiety honorowano we wszystkich zakładach pracy, na niezliczonych akademiach rozmaitych szczebli. Z życzeniami, kwiatkami i poczęstunkiem spieszyły rady osiedla, terenowi opiekunowie społeczni, związki zawodowe, zarządy emerytów i rencistów. W 1978 roku na ósmego marca biura turystyczne organizowały specjalne wycieczki dla pań do Poznania, Łodzi i Warszawy. Oficjalnie - do teatru czy filharmonii, ale w rzeczywistości chodziło o zakupy w o wiele lepiej zaopatrzonych sklepach w tych miastach.

Kto by myślał o pracy...

- Tego dnia nikt nie myślał o pracy - wspomina Hanna Wiśniewska, emerytowana pracownica administracji bydgoskiego „Zachemu”. - U nas pracowało niewielu mężczyzn, więc się musieli wykosztować i natrudzić, ale dawali sobie radę. Najpierw były życzenia i kwiatki od współpracowników, potem spotkanie w siedzibie związków zawodowych, a na koniec podejmowała nas dyrekcja. My rewanżowałyśmy się kawą, ciastem i tortami. O ciąg dalszy świętowania dbali już sami panowie. Dla nich była czysta, dla nas tradycyjnie - słodkie wina.

8 marca 1978 roku od rana oblężone były w Bydgoszczy kwiaciarnie, sklepy ze słodyczami i cukiernie. Sprytniejsi kupowali kwiatki wcześniej lub zamawiali w nielicznych prywatnych ogrodnictwach. Goździki i tulipany były do nabycia także na targowiskach, na Starym Rynku, a nawet prosto z… wiadra z wodą na rogach ulic w centrum. „Szły” wszystkie cięte, nawet te ledwo żywe, a na koniec nawet rośliny doniczkowe. Do tego były czekoladki, bombonierki i koniecznie kawa. Panie z kolei stały w długich ogonkach do cukierni.

Tego dnia, jak później poinformowała prasa, w bydgoskich kwiaciarniach sprzedano ponad 100 tysięcy kwiatków, głównie tulipanów i goździków, ale były też gerbery, frezje i alstromerie.

Wieczorem ruch na ulicach gasł, można było zaobserwować za to panów wracających do domu chwiejnym krokiem, ze „zmęczonym” goździkiem w dłoni.

Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.