Wojciech Zatwarnicki

Chcieli mieszkać z wilkami i niedźwiedziami. Zostali Farmerami Roku

Chcieli mieszkać z wilkami i niedźwiedziami. Zostali Farmerami Roku Fot. Stowarzyszenie Rolnik - Farmer Roku
Wojciech Zatwarnicki

Zbyszek i Beata Wantuła z Wisłoka Wielkiego (gmina Komańcza) zostali laureatami konkursu Rolnik – Farmer Roku. Jeszcze dwadzieścia lat temu każdemu, kto by im wróżył taką przyszłość, powiedzieliby, że jest niespełna rozumu. Rzucając życie w mieście, myśleli o niewielkim domku w Bieszczadach w otoczeniu lasów, gdzie mogliby kontemplować przyrodę. Zamieszkali przy głównej drodze i zostali rolnikami.

Ich gospodarstwo wypełnione jest zwierzętami i turystami. Pochodzą z Rybnika. Spotykali się na dworcu kolejowym. Zbyszek wyruszał w Bieszczady, a Beata w Karkonosze. Los sprawił, że ich plany podróżnicze i życiowe potoczyły się jednym torem.

- Nie chcę wdawać się w szczegóły. Tak nam się ułożyło, że zaczęliśmy razem jeździć w Bieszczady i Beskid Niski. Bieszczady były i są moim oczkiem w głowie. Choć nie ma, co ukrywać, że już nie przypominają tych z lat młodości. Zostały skomercjalizowane. W Bieszczadach robiłem chyba już wszystko. Pracowałem w lesie przy wycince i zrywce drzewa, zbierałem jagody, rzeźbiłem, robiłem meble, no i oczywiście włóczyłem się. Tak to wszystko wtedy wyglądało. Na pewno nie myślałem o rolnictwie, hodowli – opowiada Zbyszek.

Chcieli zamieszkać w Bieszczadach. Rzeczywistość okazała się inna

- W sierpniu 1995 r. porzuciliśmy dotychczasowe życie w Rybniku i przeprowadziliśmy się w góry. Domu szukaliśmy przez około dwa tygodnie po całych Bieszczadach. Wiedzieliśmy jedno: albo teraz albo nigdy. Mieliśmy swoje wyobrażenia o miejscu, w jakim chcemy osiąść. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Znaleźliśmy stary dom w Wisłoku Wielkim, w gminie Komańcza, przy głównej drodze – wspomina Zbigniew.

- Początki nie były łatwe. Pierwsza zima przyszła okrutna, zamarzały okna, drzwi i woda w czajniku na piecu. Zimy były tutaj srogie od października do kwietnia. Mróz i zaspy do pasa. Było niezwykle ciężko. Zostałam sama z dwójką dzieci. Zbyszek wyjechał do pracy w Niemczech – trzeba było spłacić dom. Całe przedsięwzięcie kosztowało nas masę wysiłku. Zdani byliśmy tylko i wyłącznie na siebie – dodaje Beata, która znalazła pracę w miejscowej szkole.

- Decyzja o przeniesieniu w góry podjęta była całkiem świadomie i dojrzale. W góry ciągnęliśmy w każdej wolnej chwili, od zawsze. Beata w swoje Karkonosze do chatki AKT-u, a ja w dzikie wtedy jeszcze Bieszczady. W tamtych czasach Bieszczady były w świadomości zbiorowej nieskażone i nietknięte ludzką stopą. W górach nabieraliśmy dystansu do siebie i całej rzeczywistości. Do szczęścia potrzebowaliśmy zawsze gór, potem gór i siebie, a szczęśliwym chce być każdy człowiek – tłumaczy decyzje o „przeprowadzce” Zbyszek.

Pozostało jeszcze 63% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Wojciech Zatwarnicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.