Tomasz Trepka

Czego jeszcze nie wiemy o pogromie Żydów w Kielcach?

Pogrzeb ofiar pogromu w Kielcach. Do tragicznych wydarzeń doszło 4 lipca 1946 roku Fot. archiwum Pogrzeb ofiar pogromu w Kielcach. Do tragicznych wydarzeń doszło 4 lipca 1946 roku
Tomasz Trepka

Pomimo upływu lat, ukazujących się kolejnych publikacji o pogromie „kieleckim”, pytań dotyczących genezy oraz przebiegu tragicznych wydarzeń z 4 lipca 1946 roku jest nadal wiele. Jakie kwestie wciąż budzą wątpliwości historyków?

– Problemem ciągle otwartym i spornym pozostaje pytanie – czy przebieg i dynamika zajść antyżydowskich w Kielcach spowodowane były szeregiem działań o charakterze prowokacyjnym, czy też stanowiły wynik spontanicznych działań tłumu lub poszczególnych grup ludzi. Na wydarzenia z 4 lipca 1946 roku trzeba spojrzeć w szerszym, niż dotychczas to robiono, kontekście, nie tylko z perspektywy tego, co działo się na ulicy Planty, ale całej atmosfery i chaosu, który panował wówczas w mieście – uważa badający pogrom kieleckich Żydów doktor Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki z Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach.

Wznowić śledztwo?

Kilka miesięcy po obchodach 70. rocznicy pogromu żydowskiego w Kielcach, w październiku 2016 roku, kilka organizacji społecznych złożyło wniosek o wznowienie umorzonego w 2004 roku śledztwa, które prowadziła Okręgowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie.

Ustalenia prokuratora Krzysztofa Fal¬kiewicza, który podjął decyzję o umorzeniu śledztwa, są niepełne, czasami nieprecyzyjne lub nawet błędne i nie mogą stanowić ostatecznej wersji przebiegu wydarzeń 4 lipca 1946 roku, a często są tak traktowane.
– Sądzę, że nie możemy mówić o tym, że badania naukowe nad pogromem Żydów w Kielcach osiągnęły już granicę. Odnajdywane są kolejne dokumenty, między innymi wytworzone przez struktury podziemia niepodległościowego działającego w Polsce po 1945 roku. Jednym z nich jest opracowanie zatytułowane „Tragedia kielecka”, które znajduje się w aktach sprawy Witolda Pileckiego. Chociaż o niczym to źródło nie przesądza, to jednak wskazuje, że dotychczasowe poszukiwania w archiwaliach, pozostałych chociażby po podziemiu, były niewystarczające. To jeden z przykładów – zaznaczył badacz pogromu w Kielcach.

Warto dodać, że prokuratorowi Falkie¬wiczowi „umknęło” kilka istotnych kwestii oraz faktów. – Tych niejasności i nie uwzględnienia szeregu informacji w „Postanowieniu o umorzeniu śledztwa w sprawie pogromu kieleckiego…” jest sporo – dodał doktor Śmietanka-Kruszelnicki z kieleckiego Instytutu Pamięci Narodowej.

Czy możemy spodziewać się wznowienia śledztwa? – By wszcząć śledztwo, muszą pojawić się nowe przesłanki. To, co zaprezentujemy na naszej konferencji naukowej, będzie głosem w dyskusji i zapewne zostanie poddane ocenie prawnej – wyjaśniła doktor Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach.

Sprawa prokuratora Wrzeszcza

Jedną z kwestii wymagających ponownego rozpatrzenia jest sprawa Jana Wrzeszcza. Przed 70 laty był on prokuratorem Sądu Okręgowego w Kielcach. Wkrótce po pogromie okazał się dla władz komunistycznych osobą niezwykle niewygodną. Przez pewien czas był świadkiem zajść przy ulicy Planty w Kielcach. Próbował także podjąć bezskuteczną interwencję. Już kilka dni po tragicznych wydarzeniach, podczas zgromadzenia delegatów okręgów Związku Zawodowego Pracowników Sądowych i Prokuratorskich Rzeczypospolitej Polskiej w Łodzi, Wrzeszcz kategorycznie zaprotestował przeciwko wskazywaniu winnych, którzy zamordowali kieleckich Żydów 4 lipca 1946 roku. Domagał się rzetelnego śledztwa i dogłębnego wyjaśnienia tej sprawy.
Sprzeciwiał się także, by zbrodnią popełnioną na ludności żydowskiej obciążono cały polski naród. Co warte podkreślenia, jego przemówienie spotkało się z bardzo pozytywnym przyjęciem ze strony sędziów i prokuratorów, Wrzeszcz został nagrodzony burzliwymi oklaskami. Nie było to jednak po myśli aparatu komunistycznego, który już znalazł winnych – „reakcyjne podziemie zbrojne”. Wkrótce na mównicę wszedł wiceminister sprawiedliwości Leon Chajn, zarzucając Wrzeszczowi, że ten broni morderców, bowiem jest antysemitą.

Jan Wrzeszcz podczas swojej polemiki z Chajnem stwierdził nawet, że „gdyby miał w swoich rękach tę pełnię uprawnień prokuratorskich, jaka przysługiwać mi powinna, do morderstw i zbrodni w Kielcach nie doszłoby”. – Rola prokuratora Wrzeszcza jest jedną z tych kwestii, która wymaga pogłębionej analizy. W jednym z dokumentów z sierpnia 1946 roku, już po propagandowym ataku na niego, który wysłał do Ministerstwa Sprawiedliwości (Nadzoru Prokuratorskiego) w Warszawie, opisał sytuację jaką zastał na ulicy Planty w dniu pogromu. Problem polega na tym, że opis tej sytuacji w późniejszym dokumencie w pewnych miejscach jest inny i wskazuje na nowe tropy do poszukiwania osób mających związek z wydarzeniami z lipca 1946 roku – zaznaczył doktor Śmietanka-Kruszelnicki.

Z Huty Ludwików

Innym elementem, który budzi kontrowersje, jest udział „robotników” z Huty Ludwików w drugiej części pogromu. W toku śledztwa prowadzonego przez prokuratora Falkiewicza stwierdzono, że 4 lipca 1946 roku około godziny 12, podczas trwającej w kieleckiej Hucie Ludwików przerwy obiadowej, jeden z pracowników wydziału odlewni rozgłaszał wśród robotników wiadomości, że „Żydzi zamordowali polskie dziecko”. Na tym jednak nie koniec. To właśnie on nawoływał robotników do wyjścia z zakładu „celem udania się pod dom, w którym zamieszkują Żydzi”.

Rozpuszczona w ten sposób plotka szybko zyskała zwolenników. Wielu z nich zgromadziło się przed bramą zakładu i „po przełamaniu oporu stawianego przez wartowników, grupa licząca kilkaset osób udała się ulicami Kielc w stronę ulicy Planty”. Prokuratorowi Falkiewiczowi nie udało się jednak ustalić tożsamości osoby rozpuszczającej plotki i namawiającej do podjęcia interwencji. Warto jednak dodać, że osoby, które opuściły wtedy fabrykę, niosły ze sobą narzędzia. Zajęły miejsca w tłumie zgromadzonym przed kamienicą na ulicy Planty.

Według obecnego stanu wiedzy, sprawa udziału robotników z Ludwikowa musi zostać przeanalizowana jeszcze raz od samego początku. – Kiedy zaczęliśmy głębiej badać wątki związane z pogromem, pojawiły się bardzo interesujące sprawy związane z tą fabryką, a dokładniej uwarunkowaniami funkcjonowania Ludwikowa jako zakładu pracy w połowie 1946 roku. Wydaje się, że część badaczy przeoczyła pewne istotne kwestie i okoliczności, co jest dość zaskakujące – powiedział doktor Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki.

Nowe znaki zapytania

Między innymi poszerzeniu wiedzy na temat wydarzeń z 4 lipca 1946 roku ma służyć organizowana przez kielecką Delegaturę Instytutu Pamięci Narodowej oraz Instytut Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach konferencja naukowa.
– Odnoszę wrażenie, że wokół pogromu żydowskiego w Kielcach, a nawet szerzej – relacji polsko-żydowskich, dominuje bardziej ideologia, a nie rzetelna wiedza oraz badania naukowe. Upowszechnianiu dokonań historyków oraz badaczy służy konferencja, którą współorganizujemy. Chciałabym, żeby nasze przedsięwzięcia dotyczące często trudnych i bolesnych stosunków polsko--żydowskich było w Kielcach organizowane cyklicznie – zaznaczyła doktor Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach.

Wiele wątków pogromu, w tym udział robotników z kieleckiej Huty Ludwików w drugim etapie zajść antyżydowskich oraz działania prokuratora Jana Wrzeszcza, zasługuje na ponowne rozpatrzenie, znajdzie się w referatach prelegentów na wspomnianej konferencji naukowej. Jak wyjaśnia badacz wydarzeń z 4 lipca 1946 roku z kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej, zagadnień, przy których wciąż istnieją znaki zapytania, jest znacznie więcej.
– Nowe ustalenia oraz odnalezione źródła niczego nie przesądzają, potwierdzają jednak nieprecyzyjność dotychczasowych ustaleń, wskazują także na potrzebę dalszych i pogłębionych badań – zauważył doktor Śmietanka-Kruszelnicki.

Jest także zeznanie nowego świadka. – Jego tożsamości oraz tego, co powiedział, nie możemy ujawnić, ale przesłuchanie przyniosło kilka ciekawych wątków dotyczących tego, co działo się także w innych częściach Kielc – dodał dr Śmietanka-Kruszelnicki.

Zastrzeżenia badacza z kieleckiego

Instytutu Pamięci Narodowej budzi także problem wiarygodności protokołów przesłuchań 8-letniego Henryka Błaszczyka (pogłoski o jego porwaniu przez Żydów rozpoczęły wydarzenia 4 lipca 1946 roku – dop. red.) oraz przyczyny pojawienia się, a następnie zniknięcia wątku oskarżenia podziemia antykomunistycznego o udział w wydarzeniach pogromowych. – Równie ważne są dociekania i poszukiwania archiwalne, które umożliwią identyfikację osób biorących udział w prowokacyjnym strzelaniu z budynku do zgromadzonych wokół niego ludzi, które zdynamizowały rozwój sytuacji na ulicy Planty – stwierdził doktor Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki.

Jakie zatem będą kolejne kroki stawiane przez pracowników Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach? – Należy jeszcze raz przyjrzeć się kwestii pogromu od podstaw. Co dziś szczególnie istotne, przy badaniu pogromu należy skorzystać z pomocy innych nauk społecznych, w tym językoznawców – zakończył doktor Śmietanka-Kruszelnicki.

Tomasz Trepka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.